Advertisement
Menu
/ elmundo.es

Fede: Mam nadzieję, że to nie będzie gówniana sobota do końca życia

Fede Valverde udzielił wywiadu dziennikowi El Mundo. Urugwajski pomocnik opowiadał o zmianach w swoim życiu i zbliżającym się finale Ligi Mistrzów.

Foto: Fede: Mam nadzieję, że to nie będzie gówniana sobota do końca życia
Fot. własne

Twój pierwszy finał Ligi Mistrzów. Wyobrażam sobie, że jest to marzenie twojego życia, podobnie jak Mistrzostwa Świata.
Nie ma co do tego wątpliwości. Liga Mistrzów, Puchar Świata i Libertadores to rozgrywki, których nie wszyscy zawodnicy mogą doświadczyć. A ja jestem tutaj… Mam nadzieję, że sobota będzie wspaniałym dniem, a nie gównianą sobotą do końca życia (śmiech). Mam nadzieję, że uda nam się wygrać. A potem z dumą wrócę do domu i zobaczę moją rodzinę.

A ty zaczniesz od pierwszej minuty. Myślisz, że jesteś gwiazdą?
Nie, nie. Nie uważam się za gwiazdę, ale nie uważam też, że jestem gorszy od innych. Mam swój własny styl i dlatego dotarłem do miejsca, w którym jestem – do Realu Madryt – i dlatego jestem gotowy, by zagrać w finale. Oczywiście nie przechwalam się, ale jestem dumny z tego, kim jestem.

Jak sobie radzisz z tą sławą?
Radzę sobie całkiem nieźle, z dużą dozą wstydu, ale jest coraz lepiej. Jest spektakularnie, bardzo fajnie. Kiedy idę odebrać syna, kiedy dzieci rozpoznają cię i witają się z tobą lub robi to inny ojciec, zawsze jest to miłe. W Urugwaju często mi się to zdarzało, ponieważ piłka nożna jest tam zazwyczaj przeżywana z wielką pasją, a Peñarol był rozpoznawany w całym kraju.

A co mówi twój syn Benicio, gdy proszą cię o zdjęcia: „Kim jesteś, tato?”.
(śmiech) To miłe i bardzo dziwne uczucie. Przychodzą do mnie z prośbą o zdjęcia, a on wpatruje się we mnie, jakby chciał powiedzieć: „Co się dzieje?” I czasami się angażuje (śmiech). Ma dwa lata i nic nie rozumie.

Myślę, że bycie ojcem zmieniło twoje życie.
I to na lepsze. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy nie można w ogóle zasnąć. I tu mam pomoc mojej żony, która była w tym wszystkim nieodzowna. Jest wspaniałą mamą i zawsze to udowadniała. Wiele nocy, kiedy musiała dużo pracować, wstawała i mówiła mi: „Odpocznij, twoja praca to piłka nożna”. Odwracałem się i udawałem, że śpię (śmiech) Nie… Prawda jest taka, że jest to godne podziwu, a kiedy piłkarz ma się dobrze, to dzięki wsparciu rodziny i domu.

Czy dojrzałeś?
Tak, tak, całkiem sporo, choć czasem nadal jestem kretynem. Bycie ojcem sprawiło, że dojrzałem i odsunąłem się na drugi plan. Mam trzech braci, którzy są dużo starsi, a ja dorastałam prawie jak jedynak, byłem w centrum uwagi wszystkich. Mój syn sprawił, że patrzę na wszystko inaczej, ja już nie istnieję, on jest dla mnie wszystkim. Gram w piłkę nożną, aby osiągnąć coś na płaszczyźnie osobistej, aby mógł żyć spokojnie i być szczęśliwy.

Czy obawiasz się, jakie będzie jego życie? Sława, telewizja, uznanie?
Zwykle o tym nie myślę, ale czasem bywa to trudne. Ja mogę być przyzwyczajony do takiego życia, nie wychodzę zbyt często, zostaję w domu z rodziną lub jestem rozpoznawany na ulicy, ale dla niego może to być trudne. Ale to on jest sobą, inną osobą. Musi mieć swoje cele, studia, pracę… Będę bardzo rozczarowany i będzie mi go żal, jeśli zrobi mi awanturę, że jestem jego ojcem. Będę się cieszył, że uznaje mnie za swojego ojca, za wzór, ale chcę, żeby zachował pokorę, z jaką ja dorastałem, będąc nikim.

Czy rozmawiałeś z matką o tym słynnym śnie, w którym „ludzie w bieli krzyczeli na stadionie moje imię”?
Tak, całkiem sporo. A w dniu, w którym wygraliśmy ligę, moi rodzice po raz pierwszy weszli na boisko i usłyszeli, jak ludzie wykrzykują moje imię. Zaczęli płakać. Po przyjeździe do Madrytu można sobie wyobrazić wiele rzeczy: piękne miasto, tytuły, lepsze życie… Ale mieć stadion skandujący twoje imię jest bardzo miłe.

Kiedy jedziesz do Urugwaju, co mówią ci ludzie?
Jest to spektakularne. Madryt to bardzo duże miasto, w którym żyje się piłką nożną, ale nie tak jak w Urugwaju. Tam każdy na ulicy cię rozpozna, bo piłka nożna jest tam pasją, z którą się żyje. Przyjeżdżając na lotnisko, obdarzają cię sympatią, obdarzają sympatią mojego syna, czasami mój syn jest bardziej znany niż ja (śmiech). Pracuję, aby być punktem odniesienia w Madrycie, ale chciałbym też być kapitanem i wzorem w moim kraju.

Rozpocząłeś rok z kilkoma kontuzjami, ale teraz nikt już nie wyobraża sobie wyjściowej jedenastki bez ciebie. Mówi się, że jednym z kluczowych czynników była zmiana diety.
Tak, nie powiem, że nie dbałam o siebie w 100%, ale czasami dawałam się ponieść emocjom. Nie jadłem źle, ale może po meczu nie jadłem tak dobrze, jak powinienem. Dużo się kłóciliśmy w domu, z żoną, przyjaciółmi, agentem… Dużo kłóciliśmy się o jedzenie. Jestem bardzo zamknięty w sobie i dość trudno jest mi zaakceptować pewne rzeczy, mówiłem, że nie, że robiłem wszystko dobrze, że to z powodu innych rzeczy nie grałem. Pewnego dnia pojechałem na wycieczkę z drużyną narodową i wszystko się wyjaśniło. Powiedziałem sobie: „Jeśli chcę dokonywać wielkich rzeczy, muszę się doskonalić, być bardziej dojrzały, profesjonalny i mieć szacunek dla miejsca, w którym jestem”. Nie co dzień Madryt cię kupuje. Rozmawialiśmy z dietetykiem, poprawiliśmy dietę, pojechałem do Urugwaju i poleciałem, grałem bardzo dobrze i to spowodowało, że się zmieniłem. Czułem się lepiej niż kiedykolwiek. Nie przestałem jeść czegoś konkretnego, ale miałem większą kontrolę.

Czy pracowaliście również nad aspektem mentalnym, dlaczego?
Tak, zacząłem pracować z trenerem. To tak jak z jedzeniem – po kilku dniach stwierdziłem: „Muszę się zmienić”. Zmiana żywności i trenera wpłynęła na rozwój mojej kariery. Byłem bardzo uparty w swojej głowie, bardzo twardy, zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeśli muszę uderzyć w ścianę, aby trzymać się swoich pomysłów, to ją uderzam. Coaching sprawił, że bardzo dojrzałem pod tym względem, że bardziej otworzyłem głowę, bardziej słuchałem ludzi wokół mnie… Przyniosło mi to korzyści, a rezultat jest taki, że nie zamierzam rezygnować z tej możliwości.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!