Ancelotti: Nigdy nie myślałem, że kiedyś jeszcze będę mógł wrócić do Realu
Carlo Ancelotti udzielił wywiadu Jorge Valdano w jego programie Universo Valdano nagrywanym dla Movistar+. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi trenera Realu Madryt związane z Królewskimi. Została ona nagrana przed pierwszym półfinałem Ligi Mistrzów z Manchesterem City.
Fot. Movistar+
– Przed meczem serce bije mi 120 uderzeń na minutę. W trakcie spotkania to spada. Te dni przed meczami wykorzystuję, by dobrze się przygotować na cierpienie w trakcie spotkań. Dużo bardziej przeżywam czas na 2-3 godziny przed meczem. Wyobrażam sobie wtedy najgorsze rzeczy i czasami one się dzieją [śmiech]. Trudno oddzielić się od złych myśli. A ostatnio to kosztuje mnie coraz więcej. Wiek nie pomaga mi w lepszym znoszeniu przygotowań do meczu. Nie jest to problem z doświadczeniem. Nerwy zaczynają się o północy, gdy na zgrupowaniu wracasz do pokoju. Wtedy zaczynasz myśleć... Zawsze jest tak samo. Po meczu jest tak samo: przegrasz, nie śpisz, a jak wygrasz, też nie śpisz, bo myślisz o tych dobrych rzeczach.
– Żucie gum? Jest ich dużo, ale tylko w trakcie meczów. Nie mam w zwyczaju żucia gumy. Lubiłem wcześniej palić papierosy, teraz korzystam z papierosa elektronicznego. Gumy są tylko na mecze. Pomagają mi zachować spokój. Wcześniej byłem wielkim palaczem, paliłem też na ławce. [Valdano wspomina, że Carlo zaprosił go na papierosa przed jednym ze swoich meczów i szybko spalił dwa papierosy] W trakcie meczu pozostaję jednak spokojny.
– Futbol jest wspaniały, bo każdy może wyrażać w nim swoją opinię. Szczęśliwie dla wielu nie ma z niego uniwersytetu, więc nie ma egzaminu z wiedzy piłkarskiej. Nie ma oceny, czy możesz wypowiadać się o piłce. To jest najlepsze, że każdy może powiedzieć swoje. Moja wiedza? Znam wiele stron tego sportu. Muszę być szczery: bardzo lubię to środowisko od małego. Nie wiem, jak długo już w nim jestem. Zacząłem grać w piłkę na ulicy w wieku 7-8 lat. Wtedy jedyne, co mogliśmy robić na podwórku, to grać w piłkę. Graliśmy w niego całe dnie, godzinami i godzinami.
– Pochodzę z Reggiolo, to małe miasteczko w regionie Padanii na północy Włoch. To miasteczko rolnicze, które teraz ma już więcej przemysłu. Bardzo je lubię. Tam jest duża wilgotność, wysokie temperatury i mnóstwo komarów [śmiech]. Zimą jest jednak bardzo zimno. Dla mnie to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi.
– Rodzice? Tata był rolnikiem. Wynajmowaliśmy ziemię i hodowaliśmy krowy, a z ich całego mleka produkowaliśmy ser parmeggiano reggiano, typowy dla naszego regionu. Zawoziłeś ser w określone miejsce i musiałeś czekać rok, żeby dojrzał. Dopiero wtedy dostawałeś za niego pieniądze. Tata musiał zarządzać dobrze pieniędzmi, bo 50% zysków szło do właściciela ziemi. Ja tego nie rozumiałem, ale ojciec był zadowolony. Był spokojnym człowiekiem, bardzo zrównoważonym. Nasza rodzina była zrównoważona i zjednoczona. To ukształtowało także mnie. Moja mama naciskała na naukę, futbol jej nie obchodził. Przez cztery lata uczyłem się w szkole zakonników, gdzie nauczyłem się dyscypliny i punktualności. Nauczyłem się odpowiedzialności. Salezjanie prowadzili restrykcyjną szkołę. Jestem wdzięczny za ten czas, wiele się wtedy nauczyłem. W weekendy grałem dla Parmy, a od poniedziałku do piątku jeździłem do szkoły. Nie lubiłem się uczyć, ale skończyłem szkołę, bo tego chcieli rodzice.
– Poświęciłem się dla futbolu? To nie jest poświęcenie, bycie w piłce to przyjemność. To ogromna pasja. Cierpisz, ale cieszysz się tym wszystkim. Mnie cieszy ta codzienność. Ostatnio zapytali mnie tutaj [wywiad odbywał się w sali prasowej w Valdebebas] o reprezentację Włoch, ale nie, mnie cieszy ta codzienność. To ona daje mi energię. To właśnie lubię, trenować codziennie z piłkarzami i przygotowywać mecze. To moja praca. To nie jest nawet praca, a pasja.
– Jestem świadomy, że prowadzę największy klub na świecie, więc krytyka jest tu normalna. Wymagania są bardzo wysokie i muszę to akceptować. W Napoli i Evertonie czułem się świetnie, ale powrót do Madrytu to było coś wyjątkowego. Nigdy nie myślałem, że kiedyś jeszcze będę mógł wrócić do Realu. Wróciłem i cieszę się tym, także krytyką, którą zazwyczaj akceptuję. Jednak oczywiście łatwiej akceptować twoją krytykę [Valdano] niż kogoś anonimowego. Jestem jednak tutaj bardzo szczęśliwy.
– Problemy z kolanami? Odzywają się do dzisiaj. Miałem dwie poważne kontuzje: w 1981 w prawym, w 1983 w lewym. Nie grałem praktycznie dwa lata. Czasami szczególnie zimą kolana odzywały się, gdy było zimno. Musiałem je dogrzewać przed meczami. Czasami w trakcie gry właśnie w okresie zimowym coś mi przeskakiwało, byłem zmieniany, wchodziłem do gorącej wody i po 3 minutach byłem znowu gotowy do gry [śmiech]. Ciągle myślę o kontuzji. Nie czuję dzisiaj bólu, ale myślę o nim ciągle. Gdy mi puchnie, wykonuję specjalne ćwiczenia, na przykład w basenie. Ciągle myślę o kolanie, ale to nic złego. Skończyłem karierę w wieku 33 lat. Mogłem grać dłużej, bo czułem się nieźle, ale kolano zaczęło mi przeszkadzać. W ostatnim sezonie w Milanie z Capello już tyle nie grałem. Sadzał mnie nawet na trybunach. Nie rozumiałem tego, a on mi mówił: „Gdy będziesz trenerem, zrozumiesz”. Zrozumiałem to doskonale. Rozumiem teraz Kroosa? Dokładnie! [śmiech] Chciałem mu powiedzieć: „Jak zostaniesz trenerem...”. Myślę jednak, że w moich czasach piłkarze mieli większe chęci, by zostać trenerami. Dzisiaj ich chęci są mniejsze. Chcą zostać w tym świecie, ale jako dyrektorzy czy komentatorzy. Dlatego trudniej im zrozumieć pozycję trenera.
– Trener musi mieć obsesję, jak Guardiola czy Simeone? Nie mam takiej obsesji. Po prostu bardzo lubię futbol, to moja pasja, ale staram się robić rzeczy jak najlepiej mogę. Dla mnie futbol nie jest tak złożony. Dla mnie jest prosty, także w kwestii strategii. Atakowanie to kreatywność, bronienie to organizacja. Mogę pokazać piłkarzom więcej w kwestii obrony. Atak to kreatywność i nie chcę zasłaniać talentu graczy, ich kreatywności. Te podania Modricia... Nie muszę mu nic mówić. Nie mogę też mówić Karimowi, jak ma ustawiać się w polu karnym. On nawet bardziej może opowiadać o tym mi. Nie uznaję się za restrykcyjnego, ale wymagam przede wszystkim koncentracji.
– Finał Ligi Mistrzów Milanu z Liverpoolem a zarządzanie emocjami? Istnieje legenda, że świętowaliśmy już w przerwie, ale to nie jest prawda. To głupota. Powiedziałem piłkarzom, że na nas ruszą i to nie jest koniec. Powiedziałem, że spróbują i musimy być mądrzy. Musieliśmy zarządzać przewagą... Strzelili nam trzy gole, ale potem ciągle zasługiwaliśmy na wygraną. Ja uważam, że aspekt emocjonalny jest często bardzo ważny. Widzieliśmy to teraz w rewanżu z Chelsea. Możesz opowiadać, że nie możemy myśleć o przewadze i ogrom takich głupot. Masz jednak przewagę, masz dwa gole przewagi. Piłkarze nieuchronnie będą o tym myśleć. Możesz przygotować mecz jak najlepiej umiesz, ale to może na ciebie wpłynąć. To nieuniknione. Musimy dobrze zarządzać taką przewagą. Ja uważam, że pierwsza połowa z Chelsea była dosyć dobra. Nie była spektakularna, ale 2-3 razy złamaliśmy pressing i czego zabrakło w ataku? Głodu zranienia rywala. To było w Londynie, bo tam mieliśmy remis. Tym razem tego nie było, bo mieliśmy przewagę. W pierwszej połowie Courtois nie miał ani jednej parady. Mieliśmy kontrolę, chociaż oni zmienili strategię. Przy 2 z 3 goli zrobiliśmy błędy indywidualne, jakich nigdy nie popełniliśmy. Nigdy wcześniej. Łamaliśmy linię obrony, bo dwóch stoperów wybiegało do pressingu. Czasami musisz to robić, by pomóc w pressingu, ale nie poprzez wyjście obu stoperów. To było niesamowite, nigdy tego nie robiliśmy w tym sezonie. Jednak jest, jak jest. Aspekt emocjonalny jest bardzo ważny, tak było też z Liverpoolem. W przerwie mam 2 minuty, by porozmawiać z piłkarzami. Najważniejsze to dodać im pewności siebie, bo za wiele powiedzieć im nie mogę. Najczęściej opierasz się na aspekcie emocjonalnym. W przerwie z PSG nie mówiliśmy o dwóch golach. Wiedzieliśmy, że jeden gol może zmienić tam całą dynamikę. Tak było... To była gwałtowna zmiana, nigdy czegoś takiego nie widziałem. To magia tego klubu i tego stadionu.
– Bliskość z piłkarzami? Taki jest mój charakter. Ja lubię odróżniać człowieka od pracownika, czyli piłkarza czy trenera. Byłem wychowywany w szacunku dla człowieka. Widziałem, jak ojciec szanuje najważniejsze osoby w naszym miasteczku, jak się wobec nich odnosi. Wtedy zrozumiałem, że muszę szanować człowieka. Dlatego powtarzam, że masz człowieka i masz piłkarza. Nie możesz mówić, że jesteś piłkarzem. Jesteś człowiekiem grającym w piłkę. Ja jestem człowiekiem, który wykonuje pracę trenera. Trener wybiera, jaki piłkarz siada na ławce. Piłkarza siada na ławce, nie człowiek. Ale oczywiście oni tego nie rozumieją [śmiech]. Jednak ja to rozumiem, bo często praca wpływa na to, kim jesteś. Ja chcę to jednak klarownie rozróżniać.
– Pierwszy etap w Realu Madryt? Wygraliśmy tylko Ligę Mistrzów [śmiech]. I to w ostatniej sekundzie. Wszyscy mówią mi, że to najważniejszy gol ostatnich lat. Jeśli jestem tutaj dzisiaj, to z powodu tamtego gola Ramosa [śmiech]. To było coś wyjątkowego. Było wiele takich chwil, ale jestem pełny dumy... [Valdano mówi, że z powodu wygrania tamtej Ligi Mistrzów] Nie, ogólnie trenowania Realu Madryt. Nie chodzi o tamten sukces. Dumą jest dla mnie trenowanie Realu Madryt, to coś wyjątkowego. To samo dotyczy Milanu.
– Czy czuję się kochany? Tutaj w klubie i Valdebebas tak. Czuję to w otoczeniu. Staram się wykonywać jak najlepszą pracę. Czasami się mylę jak wszyscy. Czasami musisz podjąć decyzję w ciągu 15 sekund...
– Florentino Pérez? Florentino to prezes o kategorii kibica, tak, jak Berlusconi. Od dziecka byli kibicami. Teraz Abramowicz też jest kibicem Chelsea, ale różnicę tworzy to, że kibicowałeś komuś od dziecka. Ja byłem kibicem Interu i chociaż grałem czy trenowałem w Milanie, to zachowałem jakąś część sympatii. To siła dzieciństwa i futbolu. Florentino to kibic od małego, który rządzi tym klubem i radzi sobie świetnie. Sądzę, że nikt inny nie miał takich sukcesów. Podobnie jest z Berslusconim, a ja będę mieć Real Madryt i Milan w sercu do dnia, w którym stanie.
– Florentino się zmienił przez te 7 lat? Stosunki między nami jako ludźmi są takie same. Stosunki trenera z prezesem zmieniły się pod tym względem, że Florentino jest dużo spokojniejszy i zrównoważony. Myślę, że stał się taki dzięki temu, co osiągnął w tych latach, ale także z powodu pomysłu, jaki ma na przyszłość dla tego klubu. Na czele ze stadionem... Tu nigdy się nie staje. Musisz szybko świętować sukces, bo tu nie można świętować. Po sukcesie musisz od razu spojrzeć przed siebie. Tu nie ma poczucia dumy, jak coś nie wyjdzie. Tu bardzo źle znosi się porażkę. Dlatego ten klub tyle wygrał. Problem jest taki, że jeśli czujesz się dobrze po porażce, to będziesz przegrywać dalej.
– Wielcy piłkarze mają problem, by zrozumieć, kiedy muszą stanąć. Jednak nadchodzi taki moment, gdy ktoś musi im to powiedzieć. Wybór odpowiedniego momentu jest praktycznie niemożliwy, ale mi mówiono, że to ty sam musisz wybrać moment, żeby ktoś inny nie musiał ci mówić, że czas przestać. Sam musisz podjąć tę decyzję.
– Weterani grają jednak coraz dłużej? Futbol się rozwinął. W naszych czasach mieliśmy szalone treningi. To były fizyczne masakry. Powinniśmy pozwać naszych trenerów. Ja miałem chyba 15 operacji, nie tylko kolan. Teraz piłkarze przede wszystkim bardziej o siebie dbają i mają prywatną strukturę, która o nich dba. Mają prywatnych fizjoterapeutów, mają szefów kuchni. Dzięki temu jeśli są profesjonalni, poważni i pokorni, to mogą grać nawet do czterdziestki.
– Syn Davide jako asystent? Jest bardzo spokojny jak ja. Nauczył się tego ode mnie, jak ja uczyłem się od mojego taty. To bardzo poważny profesjonalny. Bardzo dobrze zrozumiał, jak to jest być synem trenerem. Zawsze ktoś powie, że jest tu dzięki mnie. Jesteśmy tu jednak sztabem i zjednoczoną ekipą. Davide pomogło bycie moim synem, bo podjął nawet większą odpowiedzialność, by pokazać, że jest wart, by tutaj być. Teraz zapisał się na kurs UEFA Pro. W Walii, bo we Włoszech nie spełniał warunków. Nie wiem, dlaczego Włosi go zablokowali... Czasami biurokracja nas wszystkich wykańcza. A tutaj on nie może wstawać w czasie meczu z ławki, bo nie ma tej licencji UEFA Pro.
– Nasze odprawy? Dzielimy je na 3 części po około 15 minut: stałe fragmenty, gra rywala i nasza taktyka na mecz.
– Jak poprawić futbol? Jest za dużo meczów. Myślę, że mamy za dużo spotkań. Trzeba zmniejszyć tę liczbę. Jasne jest, że nie możesz usunąć Chelsea-Real Madryt ani City-Liverpool. To nie są mecze do usunięcia. To mówi wszystko. Musisz trochę zmniejszyć ligi... Bo piłkarze się tym męczą. A gdy piłkarz jest zmęczony, mamy problem. Bo jak trener się zmęczy, to go zmieniają. Jak zmęczy się Modrić, to nie znajdziesz drugiego takiego zagrania fałszem. Nie dograsz tak piłki nawet rękami.
– Przyszłość? Nie wiem... Jest wiele rzeczy do zrobienia. Cieszyłem się każdym etapem życia. Kiedy przestanę trenować, spodoba mi się coś innego. Mam 5 wnucząt, mam dużą rodzinę. Wziąłem drugi raz ślub z Mariann. Nie zrobiliśmy razem wiele rzeczy. Jeszcze mamy wiele rzeczy do zrobienia razem. Ona na razie cierpi razem ze mną w futbolu, po czym chcę nacieszyć się z nią innymi rzeczami w życiu. Wtedy zostanę też kibicem Realu Madryt i Milanu oraz zespołu, który będzie prowadzić mój syn.
– Rewanż z City na Bernabéu? Mieliśmy teraz różne rewanże: w jednym goniliśmy, w drugim zaczynaliśmy z przewagą. Bernabéu na pewno nam pomoże w każdym przypadku.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze