Javi García: Nawet jeśli walczysz, to podświadomie wiesz, że Real w końcu odrobi starty
Javi García, były piłkarz Realu Madryt i Manchesteru City, udzielił wywiadu dziennikowi AS. Hiszpan dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat obu klubów i ich zbliżającego się meczu.
Fot. Getty Images
Trafiłeś do Realu Madryt w wieku 13 lat, jak to wspominasz?
Pojechałem do Madrytu sam i mieszkałem w szkole SEK w Villafranca del Castillo z 20 dziećmi, dopóki nie dołączyłem do Realu Madryt Castilla. Od momentu przyjazdu do momentu wyjazdu w wieku 17 lat było to skomplikowane. Teraz widzę 13-latków i mówię: to są dzieci, a tak właśnie pojechałem do Madrytu. Były dni, kiedy tęskniłeś za domem i nie chciało ci się wstawać z łóżka, ale wytrzymywałem – byli koledzy z drużyny, którzy nie wytrzymywali. Było też kilka miłych momentów…
Zadebiutowałeś w 2004 roku razem z wszystkimi Galácticos, jak to było dzielić z nimi szatnię?
To było zbyt wiele dla ludzi, którzy wchodzili do pierwszej drużyny. Mieliśmy pięciu czy sześciu najlepszych na świecie, choć moim ulubieńcem był Ronaldo Nazario. Kiedy byłem dzieckiem, nie mogłem usiedzieć na miejscu, żeby obejrzeć mecz piłki nożnej, ale kiedy przyszedł do Barcelony, zawsze byłem przed telewizorem, żeby go oglądać. Miałem pokój pełen jego rzeczy. Bramka, którą najgłośniej świętowałem na Bernabéu, była jego debiutem przeciwko Alavés. Największe wrażenie zrobił na mnie Ronaldo, ponieważ był moim idolem. Również Zidane, który był niesamowity. W tamtych czasach było tam wielu Brazylijczyków, a mecze były trochę żartem. Po jednej stronie był Raúl, który bardzo poważnie podchodził do treningów, a po drugiej Ronaldo, Roberto Carlos, Cicinho, którzy grali, żeby sprawdzić, kto założy najwięcej „kanałów”. Pamiętam, że Raúl niejednokrotnie zdejmował plastron i wychodził, chyba dlatego, że nie chciał się wkurzać. Raúl był superprofesjonalistą, a Brazylijczycy byli z innego świata.
Po twoim dobrym sezonie w Osasunie Real wykorzystał opcję wykupu i zadebiutowałeś w pierwszej drużynie w sezonie 2008/09, kiedy Barcelona Guardioli była w pełnym rozkwicie, co pamiętasz z tamtego okresu?
To była nadzieja, którą miałem jako dziecko, ale żeby zrobić sobie miejsce w Realu, trzeba w to wierzyć, trzeba mieć w sobie trochę arogancji, jak to teraz widzę, a szczerze mówiąc, nie miałem takiej mentalności. Grałem w wielu meczach, miałem dobre wspomnienia, ale czasami trzeba mieć też trochę szczęścia, zależy się też od innych drużyn, a Real przeżywał w tamtych latach trudny okres.
Następnego lata powrócił Florentino, czy to był punkt zwrotny?
Podpisał umowy, do których byliśmy przyzwyczajeni. To był jedyny sposób, aby konkurować z Barceloną. Tego samego lata odszedłem do Benfiki, ale miałem okazję trenować z Cristiano i może to zabrzmi dziwnie, ale byłem oczarowany. To było nieuniknione. Myślę, że przytrafiło się to każdemu z nas. Był bicho i myśleliśmy: skąd ten gość się wziął? Potrafił dryblować, poruszać nogami na krótkich dystansach, to było piękne.
Spędziłeś trzy lata w Benfice, gdzie grali David Luiz, Matić i Di María, a w 2012 roku przeszedłeś do Manchesteru City.
Swoje najlepsze lata spędziłem w Benfice. Potem zadzwoniło do mnie kilka zespołów, a ja wybrałem City, ponieważ tym byłem najbardziej podekscytowany. Zawsze uwielbiałem Premier League. Oczywiście, życie w tym kraju było skomplikowane, ponieważ bardzo różniło się od życia w Hiszpanii czy Portugalii. To był futbol, futbol i futbol. Niewiele było do roboty, mało restauracji i pamiętam zdanie mojej żony, a potem dziewczyny, która dwa czy trzy miesiące po pobycie tam powiedziała do mnie: gdzie my pójdziemy, gdzie myśmy poszli wczoraj czy przedwczoraj? W tym czasie klub się rozwijał, a ja nie miałem nikogo, kto mówiłby po hiszpańsku, aby pomóc w integracji zawodników. Wydawało mi się, że mogę zrobić wszystko i to mnie przytłaczało przez kilka miesięcy. W drugim sezonie byłem spokojniejszy, a z Pellegrinim wygraliśmy Premier League. Zmiana z Manciniego na Pellegriniego była sposobem na ukierunkowanie gry City, na większe dbanie o piłkę do czasu przybycia Guardioli. Potem jasno dali do zrozumienia, co chcą zrobić. Guardiola doprowadza ten styl gry do skrajności. Dopóki będzie zdobywał tytuły, nic mu nie będzie.
Z City grałeś w przegranym meczu 2:3 z Realem dzięki późnej bramce Cristiano, jak przeżywasz te wieczory na Bernabéu jako rywal?
Graliśmy bardzo komfortowo, doprowadziliśmy do stanu 1:2, ale nie wiem, był moment, w którym Real zaskoczył. Nawet jeśli czujesz, że wygrywasz, wiesz, że nie będzie to łatwe, gdy masz przed sobą jedenaście białych koszulek na boisku. Nawet jeśli walczysz o to, by tak się nie stało, podświadomie wiesz, że w końcu to odrobią. Są w stanie odwrócić losy meczu w każdej chwili, a w tym roku udowadniają to po raz kolejny!
Teraz znów stają naprzeciw siebie, a ty będziesz obserwował, co się stanie?
Oczywiście, że będę oglądać. Myślę, że dla Realu będzie to łatwiejszy mecz niż ten z Chelsea. Mam nadzieję, że się nie mylę, ale mówiłem już wcześniej, że City nie pokazuje wystarczającej pewności siebie, aby dojść do finału Ligi Mistrzów. Mają w swoich szeregach zawodników o dużej jakości, ale nie widzę nikogo, kto by wyskakiwał tam przed szereg. Postawiłem się w sytuacji, w której jestem na Etihad i gram, i nie widzę nikogo, kto wzbudzałby we mnie taki strach, jaki może mieć gracz City, gdy widzi zawodnika z Madrytu.
Co jest najbardziej niebezpieczne w City?
Widziałem wiele ich meczów, ale nie wszystkie, ponieważ czasami są tak lepsi od innych drużyn, że wolę oglądać inne. Jeśli danego dnia dobrze wstaną, są graczami decydującymi, jednymi z najlepszych na swoich pozycjach. Ale nie wiem, jak wstaną we wtorek. Real z pewnością będzie rywalizował do samego końca. Liga Mistrzów to ich rozgrywki, a City ma zamiar wyrobić sobie w nich markę. To prawda, że byłem zszokowany meczami Ligi Mistrzów na Etihad, ponieważ atmosfera była o wiele chłodniejsza niż na Bernabéu.
Mówisz do nas z Porto, jak to jest być zawodnikiem Boavisty?
To piękne miasto, moja rodzina i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi. Jest mniej chaotyczna niż Lizbona, w której jest tak dużo ludzi i tak dużo samochodów. Porto jest mniej znane, a teraz, po pandemii, zaczyna nam się podobać. W poniedziałek gramy ze Sportingiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze