„Oklaski dla Mbappé? Hołd dla Sergio Ramosa”

Widzieliśmy to na Parc des Princes. Nadzieje, jakie wywołuje wśród madridismo transfer Kyliana i idąca za tym „żółwiomania”, sprawiły, że wielu kibiców Los Blancos wiwatowało na cześć wciąż aktualnego zawodnika PSG, kiedy jego nazwisko zostało wyczytane przez spikera. To gest, który równie dobrze może powtórzyć się na Bernabéu, jeśli, na przykład, Pochettino zdecyduje się go zmienić w którymś momencie meczu. 

W życiu bardzo dobrze jest wiedzieć, w jakim kierunku zmierzamy. Jednak dużo ważniejsze jest mieć świadomość, skąd się wywodzimy. I jeśli Real Madryt był oczywistym dominatorem Starego Kontynentu w ostatniej dekadzie, to jest to po części zasługa Sergio Ramosa. Moglibyście po raz kolejny przypomnieć sobie wszystkie jego czyny i cuda w białej koszulce. Ale wystarczyłoby powiedzieć, że to człowiek, który zmienił najnowszą historię Realu Madryt. Ponieważ bez pierwszej minuty noventayramos nie byłoby La Décimy. A bez La Décimy nie byłoby, prawdopodobnie, wodospadu trofeów, a tym bardziej „trojaczków”. 

Dlatego Bernabéu musi stanąć na wysokości zadania. Jeśli zostanie powołany, to należy zgotować mu owację, kiedy zostanie wyczytane jego nazwisko. Jakaś oprawa w 4. minucie lub owacja w 93. Lub owacja po zakończeniu meczu. Niezależnie od wyniku. 

Ponieważ Mbappé, o ile mi wiadomo, nie dokonał jeszcze w Realu Madryt niczego. Co najwyżej może powtórzyć to, co Valdano zrobił z Teneryfą. Zaciągnąć dług u swoich przyszłych kibiców i obiecać, że później zwróci im to, co pewnego dnia odebrał. W madridismo również chodzi o to, by stawać na wysokości zadania. Pamięć i perspektywa. Takie, jakimi w 2013 roku wykazało się Old Trafford, kiedy przyjeżdżał Cristiano.

Sergio Ramos na to zasługuje.