Przyszła gwiazda, która lubi spacery po centrum Madrytu
Spotkanie któregoś z piłkarzy Realu czy Atlético w centrum Madrytu graniczy z cudem. Czasami zdarza się natknąć na kogoś w najdroższych sklepach czy restauracjach, ale ogólnie rzecz biorąc, największe gwiazdy raczej nie wyściubiają nosa poza swoje luksusowe osiedla.
Fot. Getty Images
Dlatego też aż tak dziwne wydać się mogło, że jedna z gwiazd młodego pokolenia zdecydowała się na przechadzkę po Gran Víi. Mowa o Eduardo Camavindze, który na razie korzysta jak może z tego, że pomimo przebijających w uczesaniu białych dredów nie jest jeszcze masowo rozpoznawany przez tłumy. Francuz strzelił w ostatnim meczu z Realem Sociedad piękną bramkę z dystansu, a Królewscy widzą w nim wielką nadzieję na przyszłość środka pola. 19-latek w swoim stylu gry propaguje o wiele większą anarchię niż Casemiro, Kroos czy Modrić. Bliżej mu do fizyczności i wybuchowości Valverde. Drużyna znajduje w nim powoli gracza, który potrafi skutecznie tłamsić rywala swoją kondycją i piłkarską jakością. W Realu od długich miesięcy brakowało właśnie tego czynnika.
Młody pomocnik ma oczywiście swoje wady. Ancelotti nieraz wydaje się przerażony, gdy widzi, jak Camavinga się gubi. Nadrabia to co prawda niesamowitym depnięciem, jednak nie zmienia to faktu, że włoski szkoleniowiec kilkukrotnie wolał zmienić Eduardo w przerwie. Piłkarz cały czas jednak dopiero uczy się futbolu na najwyższym światowym poziomie, a jego potencjał jest widoczny gołym okiem. W klubie na każdym kroku podkreślają, że mimo swojego wieku były gracz Rennes nie ma żadnych kompleksów.
Adaptacja Camavingi przebiegła błyskawicznie. Od razu po przeprowadzce do stolicy Hiszpanii zawodnik zaczął uczyć się hiszpańskiego. W szatni na wejściu poprosił zaś, by cały czas mówić do niego wyłącznie w tym języku. W Valdebebas cały czas z niedowierzaniem wspominają pierwsze 24 godziny Edu jako piłkarza Królewskich. Bez szofera, bez przewodnika czy towarzystwa. Po prostu przyjechał do miasteczka sportowego i samodzielnie wrócił do domu. Niebywała rzadkość, jak na kogoś nowo przybyłego.
Brat Eduardo, Sebastiao, pracuje jako fryzjer w dzielnicy Chueca, w ścisłym centrum. Przez jego nożyczki przeszli już między innymi Benzema, Vinícius, Rodrygo czy Militão. Zajmuje się tym w większym stopniu z własnej potrzeby niż czysto finansowej. To między innymi właśnie dlatego Camavingę tak często widać w mieście. Czasami można odnieść wrażenie, że jest po prostu studentem z Erasmusa, który stara się maksymalnie wykorzystać czas w fajnym miejscu. W trakcie przechadzek towarzyszy mu zawsze ktoś z rodziny lub przyjaciół. Cała rodzina mieszka razem z pomocnikiem w dużym domu na przedmieściach. Nikt jednak nie zapomina o swoim skromnym pochodzeniu. Koledzy z zespołu bardzo chwalą dobre wychowanie Eduardo. „Dziękuje za każdym razem, gdy tylko nadarza się okazja”, mówią.
Niczym starszy brat jest dla Camavingi inny gracz, który dopiero od tego sezonu występuje w białej koszulce, lecz który zarazem zdążył już stać się jednym z najważniejszych osób w szatni. Chodzi oczywiście o Davida Alabę. Austriak na boisku zawsze służy dobrą radą, poza nim potrafi się na niego denerwować o głupoty i żartować jak z dzieckiem. Po meczu z Realem Sociedad obaj przedrzeźniali się zawzięcie, aż w końcu Alaba postanowił wymierzyć Eduardo... policzek. Za chwilę już przyjaźnie się ściskali.
W meczu z PSG, pod nieobecność Casemiro, wybuchowość Camavingi może okazać się bardzo przydatna. Real potrzebuje wiele energii, by odwrócić losy dwumeczu. Nie wiadomo, czy Eduardo na pewno wystąpi od początku, jednak na konferencji prasowej Ancelotti nie wykluczył takiej ewentualności.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze