Advertisement
Menu

Efekt „morbo”

W roku 1960 Edward Lorenz pracował nad komputerowym prognozowaniem pogody.

Foto: Efekt „morbo”
Fot. własne

DOJAZDÓWKA – MECZ Z PSG!

Amerykański matematyk stworzył do tego celu układ 12 równań wyrażających relacje między temperaturą, ciśnieniem czy prędkością wiatru. Sądził, że prawie dokładne dane wejściowe dają prawie dokładne wyliczenia. To przekonanie okazało się jednak błędne. Kiedy Lorenz wprowadził do komputera dwie liczby wejściowe, otrzymał w rezultacie dwa wykresy coraz bardziej różniące się od siebie w miarę upływu symulowanego czasu. Różnica wartości liczb okazała się bardzo znacząca na wyjściu. Takie zachowanie jakiegoś układu potocznie nazywa się efektem motyla.

Choć punktem wyjścia zjawiska znanego właśnie jako efekt motyla była czysta matematyka, to jednak z biegiem lat pojęcie to coraz częściej nabierało stricte filozoficznego wymiaru. Dziś raczej mało kto kojarzy je z konkretnymi wzorami czy meteorologicznymi przewidywaniami. Zdecydowana większość z nas opisałaby efekt motyla po prostu jako wpływ pozornie nieistotnych okoliczności na zdarzenia o znacznie większych konsekwencjach.

Dziś Real Madryt mógł mierzyć się w stolicy Portugalii z Benficą. Jako lider swojej grupy mógł trafić na jednego z teoretycznie najłatwiejszych rywali w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Mogło go czekać starcie budzące o wiele mniejszy niepokój i emocje. Mógł podchodzić do meczu w roli zdecydowanego faworyta i pewniaka do awansu do ćwierćfinału. Nawet jeśli o lekceważeniu przeciwnika wciąż nie byłoby mowy, to mimo wszystko zadanie z założenia wydawało się o wiele łatwiejsze. Niewielki błąd, drobne niedopatrzenie, niezauważona niewielka usterka, pierwsze tego rodzaju zajście w całej historii rozgrywek zadecydowały jednak o tym, że o 21:00 zamiast z Benficą zmierzymy się z PSG, czyli przeciwnikiem zupełnie innego kalibru.

Zastanawianie się nad alternatywnym biegiem historii potrafi wzbudzać stan filozoficznego uniesienia, ale w praktycznym zastosowaniu zabieg ten jest bezużyteczny. Koniec końców i tak trzeba bowiem brać życie takim, jakie jest. Nawet jeśli z pewnej perspektywy dziś poniekąd możemy doświadczyć tego, jak wygląda równoległy bieg wydarzeń, wciąż pozostaje on dla nas tym jedynym. Jeśli w innym wymiarze Real faktycznie gra wieczorem z Benficą, i tak nigdy nie dowiemy się, co się tam wydarzyło.

W języku hiszpańskim istnieje pewne słowo, które idealnie odzwierciedla wibracje między Realem i PSG. Słowo to brzmi „morbo” i tak naprawdę nie ma satysfakcjonującego odpowiednika w języku polskim. W opisowy sposób można by ująć to jako „podtekst” budzący nieemanowane na zewnątrz, lecz zarazem mocno wyczuwalne napięcie. Tych podtekstów w niniejszym dwumeczu znajdziemy bez liku.

Pierwszym z brzegu jest oczywiście sytuacja Kyliana Mbappé. Real zrobił wszystko, co w swojej mocy, by sprowadzić napastnika zeszłego lata, jednak Nasser Al-Khelaïfi zapierał się rękami i nogami, by nie wypuścić swojej gwiazdy. Zamierzony efekt osiągnął. A przynajmniej przesunął rozstanie w czasie. Francuz zapewne i tak trafi do Madrytu latem na zasadzie wolnego transferu, jednak najpierw przyjdzie mu się zmierzyć ze swoim najprawdopodobniej przyszłym pracodawcą.

Siłą rzeczy dojść musiało także do spotkania Al-Khelaïfiego z Florentino Pérezem. Ciśnienie między oboma sternikami jest oczywiste, choć sprawa Mbappé nie jest jedynym jego powodem. Mowa bowiem o jednych z najważniejszych obecnie ludzi w piłce, których spojrzenie na futbol jest kompletnie różne. Z jednej strony mamy prezesa Królewskich stale upierającego się przy sensie powstania Superligi, z drugiej natomiast stoi Katarczyk zaprzyjaźniony z UEFA, przeciwny reformom i przy okazji nawet nieudający, że jakkolwiek stara się respektować finansowe fair play.

Na murawie zobaczymy też dziś co najmniej kilka znajomych twarzy, budzących wśród nas mniejszą lub większą sympatię. Już w swoim pierwszym sezonie po przenosinach z Realem Madryt przyjdzie się zmierzyć Lionelowi Messiemu. Argentyńczyk pozostaje i pewnie jeszcze przez dłuższy czas pozostanie najlepszym strzelcem w historii Klasyków. Atakujący uzbierał w nich 26 bramek, a dystans dzielący go od Benzemy (najlepszy strzelec Klasyków wciąż grający dla Realu) wynosi 16 bramek. Postawa Messiego po przeprowadzce do PSG jest nieustannie kwestionowana, dlatego też nie ulega wątpliwości, że wieczorna konfrontacja ma dla byłego zawodnika Dumy Katalonii szczególne znaczenie.

Na boisku zobaczymy najpewniej także Di Maríę, czyli bodaj najbardziej wrogo nastawionego względem Królewskich byłego piłkarza Realu. Choć 34-latek zdołał zdobyć z Los Blancos Ligę Mistrzów, jego pożegnanie nie przebiegło w zbyt miłej atmosferze. W wywiadach Di María nigdy nie krył żalu i pretensji względem Realu, a w pewnym momencie wydawało się nawet, że jest bardzo bliski podpisania kontraktu z Barceloną.

By jednak nie iść wyłącznie w stronę nieprzyjemnych emocji, niewykluczone, że po drugiej stronie barykady znajdziemy również dwie twarze budzące znacznie cieplejsze odczucia. Mowa o Keylorze Navasie, czyli trzykrotnym zdobywcy Ligi Mistrzów z Królewskimi oraz Achrafie. O ile w przypadku pierwszego z wymienionych nie można być pewnym jego występu, ponieważ Pochettino w bieżącym sezonie regularnie rotuje bramkarzami, o tyle wychowanek ma zagwarantowany pierwszy plac. Wielu z nas, zapewne słusznie, uważa Marokańczyka za największy wyrzut sumienia obecnego zarządu. Hakimi mimo wielkiego przywiązania do Królewskich nigdy nie otrzymał tak naprawdę prawdziwej szansy w stolicy Hiszpanii. I chyba szkoda, ponieważ po wyjeździe z Madrytu z powodzeniem radzi sobie już w trzecim kolejnym klubie z europejskiej czołówki.

Dopełnieniem tej długiej listy podtekstów mógłby być również występ Sergio Ramosa przeciwko drużynie, w której spędził półtorej dekady. O kontraktowych przepychankach byłego już kapitana napisano wszystko, a finałem tej historii były przenosiny do Paryża. W stolicy Francji 35-latkowi jak na razie nie wiedzie się najlepiej. Cały czas trapią go bowiem kontuzje. Właśnie z racji na uraz dziś Sergio nie pojawi się na boisku. Z fabularnego punktu widzenia mimo wszystko trochę tego szkoda, ale patrząc z drugiej strony, z pewnością byłby to dziwny czy wręcz dla wielu przykry widok.

Gdybyśmy jednak nawet nieco zdystansowali się od tych wszystkich splotów łączących Real z PSG, nie byłoby raczej kontrowersyjne stwierdzenie, że paryżanie w ogólnym ujęciu nie cieszą się zbytnią sympatią wśród innych klubów. Katarczycy z jednej strony trzymają sztamę z europejską federacją i poprzez walkę z ideą Superligi pozornie starają się udowadniać, jak bardzo zależy im na zdrowiu futbolu. Z drugiej natomiast, dzięki nieograniczonym finansom robią w zasadzie to, na co mają ochotę. Finansowe fair play, jak już wspomnieliśmy, omijają nawet bez podejmowania prób kreatywnej księgowości. Słoweniec uda, że nie widzi. Obecne realia rynku transferowego również zostały w znacznym stopniu narzucone właśnie przez nich. W ogólnym ujęciu trudno nie odnieść wrażenia, że od PSG bije szeroko pojęta pycha i poczucie bezkarności. Mauricio Pochettino, choć pewnie nieświadomie, zdefiniował ostatnio w wywiadzie dla El Pais główny problem klubu. Określił go bowiem mianem pępka świata. PSG zdecydowanie czuje się właśnie pępkiem świata, a status klubu-państwa sprawia, że tak naprawdę wszystko i wszystkich mogą mieć gdzieś.

Cóż, jeśli faktycznie w szatni PSG przed meczem z Realem panuje przekonanie, że Królewscy zostaną rozniesieni, powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by po tym dwumeczu móc powiedzieć rywalowi w oczy, że roznosić może co najwyżej ulotki. Płacz nad wynikiem ponownego losowania nie jest w naszym przypadku ani trochę stosowny. Po pierwsze dlatego, że Liga Mistrzów to nasze najukochańsze rozgrywki. Po drugie dlatego, że w drodze po ostateczny triumf zawsze w którymś momencie trzeba udowodnić swoją wyższość nad najpotężniejszymi przeciwnikami. Po trzecie zaś dlatego, że – jakkolwiek banalny będzie miało to wydźwięk – jesteśmy Realem Madryt. Ten klub nie pęka przed nikim i nie ma dla niego sytuacji nie do odwrócenia.

***

Mecz rozpocznie się we wtorek o 21:00. W Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Polsat Sport Premium 1.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na wygraną Królewskich wynosi aż 3,60.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!