Niezmienność ruchów
Trener, który z trudem odświeżył uszczuplony Real Madryt, potwierdził na San Mamés, że nie lubi zbyt wielu zmian, rola odgrywana przez Hazarda jest szczątkowa.
Fot. Getty Images
Gareth Bale śmiał się wniebogłosy na San Mamés, gdy patrzył, jak Hazard rozgrzewa się po raz drugi, by usiąść na ławce obok niego. Oburzenie, jakie wywołał Walijczyk w klubie i w Madrycie już nikogo nie dziwi. Zidane, Pintus, a teraz Ancelotti często uważali, że sadzanie go na ławce jest karą za jego niezdyscyplinowanie. Klub wolał nie stosować publicznych kar, ponieważ wywołałoby to reakcję mediów, która negatywnie wpłynęłaby na atmosferę w drużynie.
Dyskomfort Hazarda ma jednak inne znaczenie. Jego nieobecność w meczu zdenerwowała Belga, tak samo jak zdenerwowała Jovicia, który nie zagrał ani minuty, gdy nieobecny był Benzema. Uważany za dobrego trenera przez Królewskich, Ancelotti był krytykowany za swoją nieruchawość przy zmianach oraz za korzystanie ze zmęczonych graczy, takich jak Casemiro, Vinícius czy Rodrygo, który niedawno przybył do Madrytu z Brazylii.
Skład z trzema zawodnikami, którzy przylecieli do Madrytu dzień wcześniej i zostali wprowadzeni do jedenastki, to pierwsza krytyka, z jaką spotkał się Włoch. Zwłaszcza w wyjściowym składzie Vinícius, który czterdzieści godzin wcześniej grał w Ameryce Południowej. Ceballos, Hazard, Jović, Mariano i Bale trenowali w Valdebebas przez jedenaście dni i nie dostali ani sekundy gry. Camavinga i Isco, którzy również pracowali przez te dwa tygodnie w Valdebebas, zagrali zaledwie dwadzieścia minut.
Najgłębsza analiza madridismo podkreśla brak reakcji trenera na zastrzyk energii lub jakości, w zależności od przypadku. Camavinga i Isco powinni byli wejść wcześniej, gdyż fizyczna dominacja Athleticu trwała aż do 70. minuty. W tym momencie na boisko wszedł Camavinga i piłka powędrowała w stronę Realu Madryt przeciwko przeciwnikowi, który wykazywał oznaki słabości.
Ancelotti usprawiedliwał się, dlaczego nie wpuścił Hazarda, Ceballosa i Jovicia. „Myślałem o dokonaniu zmian w dogrywce, ale bramka w ostatnich minutach na to nie pozwoliła”, stwierdził trener. Te argumenty nie przekonały kibiców. Lider La Ligi, który zakwalifikował się do Ligi Mistrzów, nie może już zdobyć wszystkich tytułów. To nie jest obsesja, nawet jeśli publicznie mówi się, że dąży się do wygrywania wszystkiego. Puchar Europy i mistrzostwo ligi to wielkie cele.
To właśnie niezdolność do powstrzymania przeciwników, którzy narzucają całkowity pressing i bardzo wysokie tempo fizyczne, jest tym, co naprawdę martwi Real Madryt w obliczu starć z PSG. Nie jest to drużyna, która wykonuje przesadny pressing, ale demonstruje znaczny poziom siły.
Carlo utrzymuje jasny styl gry, który opiera się na jakości Modricia i posiadaniu piłki przez Kroosa, ale pomysł rozpada się, gdy to przeciwnik dowodzi, czy to poprzez grę, czy płuca, ponieważ Chorwat i Niemiec nie wyróżniają się w defensywie. Bez piłki cierpi na tym cały system. To jest główny problem Los Blancos i Athletic wysunął go na pierwszy plan. Jest to pięta achillesowa, którą Paris Saint-Germain będzie starało się wykorzystać. To, co wydarzyło się w Bilbao, jest ostrzeżeniem.
Dokonanie dwóch zwykłych zmian w meczu jest punktem, który wskazuje palcem na Carletto, który powrócił do zasad starej gwardii, opartych na niewielu i późnych zmianach, w nowoczesnej grze coraz bardziej zależnej od tlenu, a coraz mniej od techniki.
Jego decyzje pokazały, że ma pełne zaufanie do szesnastu ludzi, tych, którzy dali mu prowadzenie, i nie zamierza się z tego spektrum wycofywać. Do wyjściowej jedenastki, którą ma w głowie, z Carvajalem i Mendym, dołączyli w jego upodobaniach Nacho, Lucas Vázquez, Camavinga, Rodrygo i Valverde, który na San Mamés przesiedział pełne dziewięćdziesiąt minut na ławce rezerwowych po tym, jak dzień wcześniej błyszczał dla Urugwaju. Reszta zawodników w składzie nie jest w jego planach.
Stał brak Hazarda, Jovicia, Mariano i Bale'a wyraża bezpośredni przekaz, teraźniejszość i przyszłość. On w nich nie wierzy i mówi im, że w przyszłym sezonie też nie będą mieli miejsca w zespole. Walijczykowi, Isco i Marcelo kończą się kontrakty i odejdą. Pozostała trójka ma dłuższe umowy i klub chce ich zwolnić. Ale w krytycznej sytuacji, takiej jak ta, której doświadczyliśmy na San Mamés, trzy zmiany byłyby dobre dla drużyny bez pary, uszczuplonej i pozbawionej czołowego napastnika.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze