Zubizarreta: Wcześniej taki Kroos przechodził do Realu, a teraz jest odwrotnie
Andoni Zubizarreta, były reprezentant Hiszpanii i gracz Athleticu, Barcelony czy Valencii, udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy najważniejsze fragmenty tej rozmowy z również byłym dyrektorem sportowym Athleticu, Barcelony i Marsylii.
Fot. Getty Images
Jak patrzy pan na ten sezon La Ligi?
Jest ożywiony, nawet dobry, bo każdy mecz jest otwarty, a nawet ci najbardziej dominujący, jak Real czy Barcelona, już nie wygrywają z urzędu. A walka o Ligę Mistrzów też jest bardziej otwarta dzięki Sevilli, Betisowi czy Sociedadowi.
Czy to nie przez to, że poziom w La Lidze spadł?
Jesteśmy w okresie przejściowym, przechodząc z dekady chwały hiszpańskiego futbolu, w którym trójka wielkich dominowała w Europie, do okresu przejściowego dla Realu i Barçy. Utrzymuje się dobry poziom rywalizacji, bo drużyny mają stabilne struktury. Są jednak wątpliwości, wśród których przykładem jest Isak z Sociedadu. Nie wiadomo, czy zostanie, czy niedługo odejdzie do Anglii. Wcześniej taki Kroos przechodził do Realu, a teraz jest odwrotnie. W ten sposób tracimy talenty.
A do tego ekipy z Premier League dominują nad nam fizycznie.
Biotyp hiszpańskiego gracza jest, jaki jest. Zawsze byliśmy mniejsi od Niemców czy Anglików, przez co cierpieliśmy. Taką debatę mieliśmy już po przyjściu Luisa Enrique do Barcelony: rozwijać DNA Barçy czy iść drogą reszty? Zawsze w środku mówiliśmy sobie: idei się nie podważa, ale się ją rozwija. Z Luisem dalej graliśmy na długie posiadanie, tworzenie przewag, grę pozycyjną. W reprezentacji jest tak samo, ale nie masz tam Messiego i w tym pewnie cierpimy najbardziej. Bo posiadanie bez gola...
Gdy nie strzelasz, to rywal nawet jest zadowolony z twojego posiadania piłki.
Claudio Ranieri mówił mi w Valencii: „Zubi, posiadanie jest bardzo dobre, ale jeśli mam w ataku Claudio Lópeza, to na co nam długie rozgrywanie akcji?”. W Valencii odbieraliśmy piłkę, podawaliśmy Mendiecie, a on zagrywał do Lóopeza. Trzy podania i byliśmy w polu karnym. Trzy, a nie dwadzieścia. To jest debata historyczna, ale ja wciąż wierzę w biotyp hiszpańskiego piłkarza.
[…]
Pracował pan w Barcelonie 4,5 roku. Wychwala się pana za transfer Ter Stegena, ale na przykład przegrał pan walkę o Asensio. Takie jest podsumowanie pańskiej pracy?
Nie sądzę. To duża redukcja. Dyrektor sportowy ma dużo obowiązków, nie tylko transfery. Ter Stegen wtedy nie był znany. Nawet Xavi, który ma obsesję na punkcie piłki, nie miał go pod kontrolą. Z Asensio mieliśmy kilka porozumień, ale ostatecznie wybrał Real Madryt. Chciałbym, żeby trafił wtedy do nas. Mógł nawet przejść do Athleticu, bo jego ojciec pochodzi z Bilbao [śmiech]. Byłby doskonałym zawodnikiem dla Barcelony, a gra inaczej niż piłkarze rozgrywający, na których stawia klub. Jego profil przydałby się, aby dać drużynie więcej opcji.
Ciągle oczekuje się od Asensio dużo więcej.
Podobnie było u nas z Iniestą. To zawodnicy, którzy nie są napastnikami, nie są też typowymi pomocnikami... Do tego nie mają mocnych warunków fizycznych, więc wydaje się, że nie mają zdefiniowanej pozycji. To myli trenerów, którzy na początku nie potrafią ich ustawić. Do tego w wielkich klubach w ataku czyni się największe inwestycje i rywalizujesz tam z przeszłymi i przyszłymi crackami. Asensio musi znaleźć swoje miejsce w takiej sytuacji.
[…]
Odszedł pan z Barcelony po komentarzu dotyczącym kary za transfery nieletnich, gdy powiedział, że „pan Bartomeu najlepiej zna sytuację, bo jest wiceprezesem”. To kosztowało pana stanowisko?
Nie sądzę. Moje odejście było bardziej polityczne niż sportowe. Nie powiedziałem nic dziwnego. Jeśli przyjrzysz się strukturze organizacyjnej Barcelony, nie byłem bezpośrednio odpowiedzialny za szkolenie młodzieży. Jednak wykorzystano to, by przykryć coś, co było już określone. W mediach otrzymałem wiele ciosów, które mi się nie należały, a ja czułem, że odpowiedź to część mojej pracy. W Premier League dyrektorzy sportowi jednak praktycznie nigdy się nie wypowiadają.
Był pan świadomy, że klub z Bartomeu na czele był w tak złej sytuacji finansowej?
Wydaje się jasne, że liczby nie wyglądały dobrze, ale one są kontrolowane przez La Ligę. Gdy tam pracowałem, nie miałem odczucia, że jest tak źle. Jednak uważam, że zjadaliśmy własny ogon i z każdym razem robiliśmy to w coraz większym stopniu. Gdybyśmy nie awansowali do Ligi Mistrzów, mogło to oznaczać sprzedaż piłkarzy, ale jest to coś normalnego. Nigdy nie odczuwałem, że klub jest w aż tak chaotycznym kryzysie finansowym. Fakt jest taki, że Bartomeu utrzymał swoją strukturę, z którą wygrywał Ligę Mistrzów i mistrzostwa Hiszpanii.
[…]
Jak patrzy pan na mecz PSG z Realem Madryt?
Dla francuskich ekip 1/8 finału Ligi Mistrzów jest niebezpieczna. W styczniu i lutym rozgrywają dużo meczów Pucharu Francji z małymi ekipami i nagle pojawia się Champions League z takimi drużynami jak Real Madryt. W ćwierćfinałach są już bardziej ograni. Do tego Pochettino nie znalazł ciągle równowagi między obroną a atakiem. Jeśli wszyscy będą pracować, jeśli PSG będzie drużyną, to z przodu mają tyle talentu, że trudno ich pokonać. W tym będzie znajdować się klucz do tego starcia.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze