Alaba: Transfer do Realu to szansa na rozwój samego siebie
David Alaba udzielił wywiadu monachijskiemu Süddeutsche Zeitung. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z obrońcą Realu Madryt.
Fot. Getty Images
David, jak zapamiętasz 2021 rok?
Był dla mnie bardzo emocjonalnych. Po 13 niesamowicie pięknych latach w Bayernie podjąłem nowe wyzwanie w Realu Madryt. Zrobienie takiego kroku nie było łatwą decyzją. Czasami walczyłem sam ze sobą, ale nie śpieszyłem się i patrzyłem w przyszłość.
Co dostrzegłeś w Realu Madryt?
Oczywiście zadałem sobie mnóstwo pytań. Czy chcę doświadczyć czegoś nowego? Co chcę widzieć, gdy zakończę karierę? Nie chciałem kiedyś żałować, że nie spróbowałem czegoś nowego, bo tych naprawdę wielkich sukcesach z Bayernem. To też w jakiś sposób poszukiwanie szansy na rozwój samego siebie. Na boisku, ale także poza nim jako człowiek.
Po tym półroczu w Hiszpanii możesz już stwierdzić, że coś zyskałeś?
Na pewno. Czuję się, jakbym przypominał sobie czasy, gdy miałem 16 lat i zdecydowałem się na przeprowadzkę z Wiednia do Monachium. Może to nie miało wtedy takiego wymiaru, jaki ma teraz. Jednak dla mnie pod względem osobistym to było coś podobnego: wyjazd z domu do nowego miasta i innej kultury. Tutaj jednak dochodzi też nauka nowego języka. To na ciebie działa. To nowe doświadczenie życiowe.
Czy ta przeprowadzka naprawdę ma większy wymiar, gdy spojrzysz na to, że przy wyjeździe do Monachium nie byłeś pełnoletni?
Powiedzmy tak: to były dwa bardzo, bardzo duże kroki, ale także łatwe kroki. W młodym wieku ustawiasz sobie cele i masz marzenia na drodze, jaką chciałbyś przebyć. I to robisz. Teraz jako także ojciec i głowa rodziny czułem inną odpowiedzialność.
Gdzie w Madrycie się pojawiasz? Gdzie masz swój kąt?
Znaleźliśmy dom kilka miesięcy temu w bardzo ładnej okolicy, gdzie mieszka też kilku kolegów, na przykład Toni Kroos. Ciągle próbuję otworzyć dla siebie to miasto. Robiłem to szczególnie w pierwszych tygodniach, gdy mieszkałem w hotelu i często wychodziłem na spacery, by poznać miasto.
Jak odbierasz to miasto?
Jako bardzo żywe. Ludzie naprawdę lubią być tutaj na zewnątrz, często wychodzi się, by coś zjeść. To naprawdę zwraca uwagę. Wielką zmianą były dla mnie także godziny. Szczególnie latem po południu wszystko całkowicie zamiera. A gdy chciałem na początku zjeść kolację, to o godzinie 20 często byłem w restauracji sam.
Znalazłeś w Madrycie restaurację otwartą od 20? Mój szacunek [wywiad przeprowadzał hiszpański korespondent]
Ok, już to zmieniłem. Ale taka jest prawda, że na początku ludzie zaczynali przychodzić do restauracji, gdy ja kończyłem jeść.
Madryt dla wielu młodych Niemców stał się kierunkiem imprezowym. W ostatnich tygodniach niemieckie media opisywały stolicę Hiszpanii jako miasto na innej planecie. Mówi się, że tu zapomniano o koronie. Też tak to widzisz?
Oczywiście. Widzę, że w Bawarii czy Austrii zasady są bardziej restrykcyjne. Jednak wobec rosnących liczb ponownie zaostrza się tu obostrzenia. Na końcu chodzi o nasze zdrowie. Trzeba szanować pewne zasady i jest to ważne. Dotyczy to Madrytu, ale także Realu. Wszyscy tutaj się do tego dostosowujemy.
Mimo wszystko tuż przed Świętami otrzymałeś pozytywny wynik testu.
Tak, to oczywiście nie było nic miłego. Przegapiłem przez to nasz ostatni mecz. Jestem zaszczepiony i dzięki Bogu nie miałem symptomów. Znowu mam jednak negatywne wyniki testów i czuję się dobrze.
Podobnie jak Bundesliga, macie w Hiszpanii wysoki ponad 90% wskaźnik zaszczepienia. Ostatnio mieliśmy ogromne debaty w związku z Joshuą Kimmichem, który teraz zamierza się zaszczepić. Jak na to patrzysz z Madrytu?
Po prostu uważam, że każdy ma wolny wybór, czy chce się zaszczepić. Joshua wytłumaczył swoje zdanie. Poinformował o tym otwarcie i szczerze. Jednak zaskoczyło mnie, jak bardzo wtargnięto w jego prywatność. To była dla mnie duża przesada.
Czy dzisiaj tęsknisz za czymś z Monachium?
Oczywiście, że tak! Kocham Monachium, bawarską kulturę, która jest bardzo podobna do mojej, za przyjaciółmi z miasta i z Bayernu... Ciągle mam z wieloma regularny kontakt i dla mnie to coś świetnego. Przez te lata nawiązałem wiele relacji na całe życie.
Także z zarządem Bayernu? Były dyrektor generalny Karl-Heinz Rummenigge ostatnio powiedział, że tęskni za tobą jako szefem obrony. Czy to zaskoczyło cię po tym, co właśnie on opowiadał przy okazji twojej decyzji o odejściu?
Nie, ciągle mam bardzo, bardzo dobre stosunki z panem Rummenigge. Z całym zarządem Bayernu. Jestem im bardzo wdzięczny. Nic się tu nie zmieniło i nic tego nie zmieni. A co do tych słów... Już wszystko o tym powiedziałem.
Toni Kroos pochwalił cię, że nauczyłeś się hiszpańskiego szybciej od niego. Czujesz się już pewnie z tym językiem?
Mogę już odbyć rozsądną rozmowę. Nauka hiszpańskiego jak najszybciej była dla mnie bardzo ważna, abym mógł zintegrować się pod względem profesjonalnym. Ciągle pamiętam z Bayernu, jak ważna jest integracja w tak dużym klubie. Fizjoterapeuci w Bayernie zawsze zachęcali mnie, bym rozmawiał z zagranicznymi piłkarzami po niemiecku, by oni jak najszybciej go łapali. Nauka nowego języka była moim celem.
Na boisku komunikujesz się jednak po angielsku?
Tak to wyglądało na początku, ale w Realu Madryt mówi się po hiszpańsku i szczęśliwie szybko złapałem podstawy.
Przez wiele lat uznawaliśmy hiszpański futbol za ofensywny. W ostatnich latach liczba goli jednak stale spada.
Zgadza się. Rozmawiałem o tym ostatnio z przyjacielem i mieliśmy to samo spojrzenie. Gdy patrzysz na La Ligę, masz dużo wyników na styku. To praktycznie zawsze wyniki 1:0, 2:0 czy 3:1.
Masz na to wytłumaczenie?
Nie chciałbym tu chwalić się jakąś głęboką analizą, bo nie jestem tutaj wystarczająco długo. Jednak od razu zwróciło moją uwagę, że wszystkie ekipy tutaj są ekstremalnie dobrze zorganizowane i wielką wagę nadaje się dobrej grze piłką. Widzę to też jako stoper: mam dużo mniej pojedynków główkowych, co uznaję za coś pozytywnego.
Spodziewałeś się, że będzie tego więcej?
Powiedzmy tak: jest ich dużo mniej niż miałem ich w Bundeslidze. Wszyscy próbują grać od tyłu po każdej akcji rywala. To coś innego od Bundesligi, gdzie dużo więcej ekip korzysta z długich piłek i gry górą.
Na Santiago Bernabéu rozegrałeś jeden z najlepszych meczów w karierze w 2012 roku w półfinale Ligi Mistrzów, gdy awansowaliście po karnych do finału.
Tak, to był świetny mecz wszystkich zawodników.
Wręcz wspaniały.
Ja dosyć szybko złapałem żółtą kartkę za poślizgnięcie się w polu karnym i zatrzymanie piłki ręką. Tamta kartka wykluczyła mnie z finału. Powiedziałem sobie wtedy: po prostu spróbuj pomóc drużynie tu i teraz. Zrobiłem sobie finał z tamtego meczu.
Dążę do tego, że zawsze mówiłeś, że lubisz grać w środku. Co sprawiło, że stałeś się stoperem?
To nigdy nie był sekret, że jestem uniwersalnym piłkarzem mogącym występować na wielu pozycjach. Nie nazwałbym siebie klasycznym stoperem, ale kimś, kto ma swoje zalety z piłką, w rozegraniu i czytaniu gry.
Na podstawie czego decydujesz o swoich wyjściach do przodu?
Przede wszystkim instynktu! Taka jest moja gra i zawsze taka była. Pomaga to, że gram w zespole, gdzie mamy bardzo dobrą równowagę i mogę zaufać kolegom, że przykryją mój brak z tyłu.
Szczególnie w przeszłości znaliśmy Real Madryt z drużyny łamiącej się na dwie części, bo atakujący myśleli tylko o ataku, a obrońcy o bronieniu. Czy w Madrycie musisz grać uważniej?
Nie powiedziałbym. Podstawowe zamysły nie są tak różne w Bayernie i w Realu. Wstępnie obie ekipy są dużo lepsze od rywala, chcą grać piłką i chcą narzucić swój pomysł, by móc zejść z boiska ze zwycięstwem.
W Madrycie pracujesz z Carlo Ancelottim, którego znałeś już z Bayernu. Czy fakt, że teraz on pracuje bliżej ojczyzny i z bardziej podobnym językiem, coś zmienia?
Nie wychodziłbym tak daleko. Możesz oczywiście wskazać, że mówi perfekcyjnie po hiszpańsku, ale w Monachium wszyscy dobrze go rozumieli, bo wszyscy dobrze mówili po angielsku. To topowa osoba i możesz powiedzieć, że wnosi niesamowite doświadczenie, że kocha tę pracę i że próbuje rozwijać piłkarzy, byśmy zawsze grali na najwyższym poziomie. Na mnie osobiście wrażenie zrobiło jedno: jak głodny sukcesów pozostaje.
Z Realem Madryt wyraźnie prowadzicie w La Lidze. Wygraliście z Barceloną przy twoim golu oraz w derbach z Atlético. To były wyjątkowe mecze?
Takie mecze dodają ci wiele adrenaliny. Cały ten hałas, uwaga mediów, nawet zachowanie ludzi w mieście czy kibiców pod ośrodkiem... To coś innego w tych dniach oczekiwania na taki mecz. Wszystkie wydarzenia na czele z przyjazdem na stadion i już na samym stadionie nadają mu wyjątkową atmosferę.
Następny wyjątkowe starcie to dwumecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG, czyli Messim, Neymarem i Mbappé, którego wasz prezes Florentino Pérez od lat próbuje sprowadzić do Madrytu. Ile prawdy jest w tym utartym stwierdzeniu, że nie ma klubu, który ma większe parcie na Puchar Europy?
Real Madryt po prostu oznacza ogólny sukces. Zauważasz to w codziennej pracy drużyny i wszystkich pracowników. Real to jeden z tych klubów, który inwestuje, by wszystko było topowe i to jest szczególna prawda, gdy mówimy o Lidze Mistrzów. Myślę, że podejście Realu Madryt do tych rozgrywek nigdy się nie zmieni.
W Bayernie zawsze twoi szefowi byli byłymi piłkarzami. W Realu Madryt prezes Pérez to wielka postać, ale budowlaniec. Czy to jest jakaś różnica?
Możesz stwierdzić po jego nastawieniu i etyce pracy, jak bardzo żyje dla tego klubu i jak ważny jest dla niego jego sukces. W Bayernie i Realu piłkarzom stawia się wyzwania, ale pomaga się im także w odnalezieniu odpowiedniej drogi. Zawsze się ich wspiera.
Chciałeś zagrać z Bayernem w 1/8 finału Ligi Mistrzów?
Ja po prostu kocham grać z najlepszymi. Oczywiście Bayern zawsze jest jednym z nich. Teraz ma imponujący sezon w lidze i rozegrał bardzo, bardzo dobrą fazę grupową w Lidze Mistrzów. Jak w każdym sezonie, Bayern to topowa ekipa z bardzo, bardzo dobrym trenerem.
To także rok mundialu. Skończyliście eliminacje na 4. miejscu. Jak na to patrzysz przy tak wielu zawodnikach grających w Bundeslidze?
Nie jest łatwo to wytłumaczyć. Sami zadajemy sobie takie pytania. Od kiedy gram w kadrze, zawsze mieliśmy wzloty i upadki, ale zawsze też podążaliśmy do sukcesów. Brakuje nam jednak stałego poziomu.
Zawsze powtarzasz, że debata o selekcjonerze Franco Fodzie do niego nie prowadzi. Czy jednak nie ma ona uzasadnienia, gdy patrzysz na to, jak mało dominująca jest wasza kadra?
Rozegraliśmy naprawdę dobre EURO, a przed nim Ligę Narodów. To było bardzo ważne, bo teraz Liga Narodów daje nam jeszcze dodatkową szansę na awans na mundial. Jeśli to zrobimy, spełnimy nasze ważne życzenie na 2022 rok. Na pewno mamy potencjał, by tego dokonać.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze