RMPL / Z bólem i radością
RMPL czyli Realny Mocnosubiektywny Przegląd Leraksujacy
I po wszystkiemu, można by powiedzieć. Ekwador, o którym przeciętny Polak (i to jeszcze pod warunkiem, że kibic) wie tylko, że są tam góry i to wysokie, bo tylko dzięki temu w Quito wygrywają z każdym, zakpił sobie z nas straszliwie, ten Ekwador. Napisać, że porażka w pierwszym meczu grupowym Mistrzostw Świata z zespołem uważanym za słabszy (i to wyraźnie) poważnie ogranicza jakiekolwiek myślenie o awansie do 1/8 finałów to nie napisać nic. Napisać brutalnie, że piątek między godziną 21 a 23 marzenia Polaków walnęły się na ryj to napisać szorstką jak piątkowy wynik prawdę.
W sumie to wszystko jest już tak jak zwykle - „następny mecz będzie o wszystko, musimy wygrać... damy z siebie wszystko... musimy przeprosić kibiców... zrobimy to dla nich... nie mamy juz nic do stracenia... powalczymy... pójdziemy na całość... forma musi przyjść... Niemcy to tacy sami piłkarze jak my...gramy o honor…"
A właśnie, kibice. Byli fenomenalni, niesamowici, wspaniali, korespondenci z całego świata rozpływali się nad polskim dopingiem. „Jeszcze nigdy nie widziałem by tak wielu zgotowalo tak wspaniały doping tak słabo grającej drużynie" – zauważył niemiecki dziennikarz. Oby tylko do rangi smutnego symbolu nie urosło wydarzenie z 80 minuty tego smutnego dla nas spotkania, gdy Ekwadorczyk Delgado słuchając śpiewanego przez polskich kibiców Mazurka Dąbrowskiego, posłał piłkę obok bezradnego Boruca… Oby nie był taki żałobny rapsod, ech, smutno się robi.
Więc tym bardziej dziękujmy za świetną Argentynę i nieugięte Wybrzeże Kości z Drogbą z przodu zamiast kłów słoniowych. Ależ to był mecz, jak ci Afrykanie biegali, kiwali, walczyli. Aż oczy bolały od nadmiaru piłkarskich fajerwerków. Jak trafnie napisala GW, Argentyna zasłużyła na zwycięstwo ale WKS nie zasłużyło na porażkę. I dziękujmy za tego niesamowitego Robbena, Arjena ataku Archanioła, który mógłby swą lewą nogą cząstki atomu rozsczepiać. I dziękujmy za Czechów, to sąsiedzi przecież, a grają tak, jakby z innego wymiaru pochodzili, jakby inną wodę pili, innym powietrzem oddychali, jakby piłka była najprostszą rzeczą pod słońcem. A to nas dziwić musi, od piątku przecież, dzięki naszej kadrze wiemy, że to najcięższa i najtrudniejsza praca a nas nawet solidnymi rzemieślnikami nazwać nie można.
Więc dziękujmy za waleczny Trynidad i równie męskie Tobago, które pokazało Polsce, jak można nie przegrać ze Szwecją. Dziękujmy za bitną i odważną Angolę, gdzie rok zarobków polskiego reprezentanta zapewniłby przyzwoite życie całej rodzinie przez lat 50, jeśli nie dłużej. Dziękujmy za dumną Ghanę, która bez wahania i obawy w sercu przeciwstawiła się mocarzom o wiele potężniejszym niż Ekwador. Poległa, to prawda, ale po pięknej walce.
I to byłoby na tyle. No może jeszcze dodam, że w środowy wieczór, mimo tych żali wcześniej wylewanych i tak pewnie zasiądziemy przed odbiornikami telewizyjnymi, projektorami, rzutnikami, telebimami, ekranami wszelakiej rozdzielczości i wielkości. I znów ubierzemy biało-czerwone koszulki z orłem na piersi, szyje owiniemy reprezentacyjnym szalikami, puby i domy przybierzemy w polskie flagi i będziemy kibicować. Bo co kibic ma zawsze? Wiarę. I tylko wiarę.
Hala Madrid !
Poolskaaa !!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze