Advertisement
Menu
/ elmundo.es

Sprzątał za 300 euro, dzisiaj zagra na Bernabéu

Randy Nteka wylądował w Madrycie w wieku 19 lat bez żadnych perspektyw, poza tymi, które malował przed nim agent. Nie miał środków pozwalających mu na przetrwanie w stolicy Hiszpanii oraz żadnego kontraktu, na jakim mógłby się oprzeć.

Foto: Sprzątał za 300 euro, dzisiaj zagra na Bernabéu
Fot. Getty Images

Jego reprezentant nawet nie widział, jak gra. Jedynymi ciepłymi słowami podnoszącymi go na duchu były te, które usłyszał od ojca, kierowcy ciężarówki angolskiego pochodzenia. Brzmiały one: Randy, teraz albo nigdy!. – Przyjechałem na testy, ale nie miałem pewności, czy zostanę tu choćby tydzień. Żeby przeżyć, musiałem pracować jako sprzątacz szatni za 300 euro miesięcznie – wspomina piłkarz, który dzisiaj wystąpi na stadionie Realu Madryt. 

Historia Nteki rozpoczęła się w Paryżu, gdzie włóczył się biednymi dzielnicami, a jedyną odskocznią od przemocy i desperacji była piłka nożna. To również historia niedożywionego imigranta bez środków, który dietę opierał na kanapkach w madryckiej dzielnicy Carabanchel. – Moja matka robiła wszystko, bym nie popadał w kłopoty. Dlatego też zawsze grałem w piłkę, by uciec od podłego życia. Kiedy wychodziłem z domu, nigdy nie miała pewności, że wrócę w jednym kawałku – dodaje w wywiadzie z El Mundo piłkarz Rayo. 

Tamta zima 2017 roku i Mercedes, którym dziś jeździ Randy, pokazują, jaką drogę przebył. Pierwszym klubem Francuza w Madrycie był Betis San Isidro. – Nteka miał zamknięte w zasadzie wszystkie drogi, ponieważ okienko zdążyło się zamknąć. Zadzwonił do nas jego agent. Znaliśmy go, ponieważ specjalizował się w afrykańskim rynku. Kiedy zobaczyliśmy Randy'ego, od razu zauważaliśmy, że wybija się poziomem ponad resztę – opowiada Pablo García Rojo, legendarny zarządca klubu. San Isidro to amatorska drużyna, gdzie zawodnicy nie zarabiają nawet eurocenta. Nteka nie miał być tutaj wyjątkiem. – Pomogliśmy mu na tyle, na ile mogliśmy. Zaoferowaliśmy mu prace porządkowe, by mógł opłacić sobie dzielony ze współlokatorem pokój. Zajmował się wszystkim po trochu: od pilnowania stadionu, po dbanie o czystość – dodaje. Pieniądze pochodziły rzecz jasna od składek opłacanych przez socios, a także z kieszeni samej dyrekcji. 

Sam Randy nie ma problemów z opowiadaniem o swojej przeszłości. – Z początku chciałem wracać do Paryża. Po dwóch miesiącach zadzwoniłem do mojego ojca i powiedziałem mu, że dłużej już nie mogę. Byłem w tamtej chwili przekonany, że futbol nie jest dla mnie. Nie chciałem przez niego cierpieć, cały czas miałem przecież rodzinę. Ojciec nalegał jednak, bym wytrzymał. Był pewien, że nadejdzie mój moment – wyznaje szczerze. Treningi prawie zawsze zazębiały się z powierzaną mu pracą. Musiał jakoś zarabiać na życie. – Wiedzieliśmy aż za dobrze, że on o nic nie będzie chciał prosić. W jego wieku i przy tej budowie ciała to jednak normalne, że je się dużo. Czasami przynosiliśmy mu więc dodatkowe kanapki – kontynuuje z kolei García Rojo.

Życie Nteki poza piłką niewiele różniło się od tego, jakie wiedli imigranci walczący o przeżycie. – Kiedy widzę w telewizji ujęcia osób przybywających tu na tratwach, czuję się tak, jak oni. Byłem tu bardzo osamotniony, nie znałem ani słowa po hiszpańsku. Ja także chciałem zmienić swoje życie i poprawić moją sytuację. Takie obrazki zawsze mocno mnie poruszają, ponieważ przez nie znów jakbym czuł wszystko to na własnej skórze. 

Dziś Randy jest jedną z rewelacji La Ligi, do tej pory zdobył trzy bramki i zaliczył dwie asysty w 12 meczach. Pomocnik ma niesamowity ciąg, który uzupełnia swoją budową ciała (189 centymetrów wzrostu). – Najwięcej na każdym treningu uczę się od Radamela Falcao, ponieważ w tym sezonie często występuję na pozycji środkowego napastnika. Lubię również grać u boku Óscara Trejo. Jest jednym z tych graczy, w których przypadku wiesz, że jeśli ma piłkę przy nodze, to coś się wydarzy. 

Latem 2017 roku Nteka wrócił na parę dni do domu, gdy zadzwonił jego reprezentant. – Powiedziałem mu, że nie wrócę do Hiszpanii, jeśli nie znajdzie mi jakiegoś dobrego klubu. Powiedział mi, że rozpocznę sezon w rezerwach Rayo. Moje nazwisko figurowało już nawet na oficjalnej stronie internetowej –  kontynuuje wspominki. W drużynie nie było wielu wolnych miejsc, a Luis Cembranos także nie do końca mu ufał. Wszystko zmienił jednak sparing z Fuenlabradą. – Ich dyrekcja sportowa zobaczyła mnie w akcji i postanowiła skontaktować się z moim agentem. Nie chciałem iść do Fuenlabrady, ponieważ znajdowałem się w rezerwach klubu o uznanej marce – mówi szczerze. Fuenlabrada jednak nie odpuszczała. Koniec końców transakcja została dopięta. – Płacili mi 800 euro miesięcznie, ale tym razem za grę w piłkę. Poza tym mogłem zamieszkać w mieszkaniu bez martwienia się o koszty najmu.

7 stycznia 2018 roku Nteka zadebiutował w Segunda B, witając się od razu golem przeciwko Fabril. To było jednak dopiero preludium tego, co miało się dziać dalej. Po dwóch sezonach na trzecim poziomie rozgrywkowym, zdobyciu 12 bramek i zanotowaniu ośmiu asyst Rayo ponownie zwróciło na niego uwagę. Włodarze wyprzedzili w działaniach Granadę i podpisali z Randym kontakt. Z rezerwami Rayo wiąże się jeszcze pewna dość zabawna anegdota. – Do klubu trafiłem z o wiele skromniejszego zespołu. Kiedy doznałem kontuzji, zostałem przez parę dni w domu. Zadzwonił do mnie mój agent i spytał, co się stało, ponieważ od kilku dni mnie nie widziano. A ja po prostu nigdy nie miałem styczności z fizjoterapeutami. Opowiedziałem wszystko i powiedziano mi, że mam stawić się u klubowego lekarza. 

Przed rozpoczęciem potyczki z Realem Madryt Nteka jak zawsze porozmawia z Samuelem, swoim przyjacielem jeszcze z paryskich czasów. Zadzwoni także do domu, ponieważ ma pięcioro rodzeństwa i rodziców, których wspiera materialnie. –  W Saint-Ouen ojciec zawsze pokazywał mi Stade de France i powtarzał mi, że któregoś dnia tam zagram. W tamtych czasach uwielbiałem Henry'ego, dziś jednak dużo bliższy jest mi Zidane – wyznaje. W świątyni francuskiego futbolu nie było mu jeszcze dane wystąpić, ale dzisiejszy mecz na obiekcie Królewskich na pewno zadziała mu na wyobraźnię w co najmniej takim samym stopniu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!