„Kwarantanna” na Bernabéu
Dzisiaj mijają już 42 dni od ostatniej wygranej na własnym stadionie. Przeciwko Szachtarowi Królewscy chcą wrócić wreszcie do wygrywania na Santiago Bernabéu.
Fot. Getty Images
22 września Real Madryt pokonał Mallorcę 6:1, w drugim meczu Los Blancos na Santiago Bernabéu, które musieli opuścić z powodu pandemii i prac budowlanych. Po powrocie do domu Real pokonał również Celtę, więc wydawało się, że ponowna gra na własnym stadionie działa na nich pozytywnie. Jednak ostatnie wyniki u siebie nie spełniły oczekiwań kibiców, co jest powodem do niepokoju przed ważnym starciem z Szachtarem, w którym drużyna Carlo Ancelottiego może zrobić ważny krok w kierunku kwalifikacji do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
Od tamtego meczu z Mallorcą Królewscy rozegrali trzy spotkania u siebie, a kibice po żadnym z nich nie wracali do domu zadowoleni. Wszystko zaczęło się od bezbramkowego remisu z Villarrealem, w meczu, w którym Real cierpiał z powodu braku głębi składu przeciwko dobrze zorganizowanemu z tyłu przeciwnikowi. Zaledwie trzy dni później przyszła zaskakująca porażka z Sheriffem w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, niespodziewana wpadka, ale dająca jeszcze Realowi możliwość reakcji. Drużyna odbiła się od dna w Kijowie, pokonując Szachtar, co musi potwierdzić w najbliższą środę przeciwko ukraińskiej drużynie.
Wizyta Osasuny na Bernabéu (27 października) była kolejnym rozczarowaniem dla kibiców. Drużyna z Nawarry trzymała się podobnego planu jak w meczu z Villarrealem, dwie wąskie linie defensywne, które ograniczały przestrzeń dla napastników Królewskich. I niski blok, aby uniemożliwić Realowi przejście do przodu z prędkością, co jest ich najsilniejszą bronią w ataku w tym sezonie. Niewiele ponad 35 000 madryckich kibiców przeżywało kolejne rozczarowanie w sezonie, który rozpoczął się z wielkimi oczekiwaniami po wygranych z Celtą i Mallorcą. To właśnie odzyskanie kolorytu i ciepła na trybunach jest kolejnym niedokończonym zadaniem drużyny.
Ograniczenia narzucone przez ambitny projekt renowacji stadionu w Madrycie zmniejszyły jego pojemność do około 50 000 widzów, ale sprzedaż biletów jest daleka od tych liczb. Po półtora roku bez tłumów na Di Stéfano drużynie brakuje dopingu ze strony kibiców, ale wiadomo, że na Bernabéu to połączenie jest dwukierunkowe i zawsze zależy od wielu czynników. Klub ma nadzieję, że normalizacja sytuacji, wraz z aktywacją karnetów sezonowych, da impuls drużynie, nie zapominając o zastrzyku ekonomicznym, jaki powrót kibiców oznacza dla kasy klubu, której nie są obce skutki pandemii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze