„Pierwszy gol dla Realu padł na Parc des Princes”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w swoim najnowszym tekście pisze o sobotnich wydarzeniach z Paryża, gdzie wygwizdano Mbappé, oraz poświęca trzy słowa meczowi z Deportivo Alavés.
Fot. Getty Images
Sobotnie spotkanie rozpoczynało się o 22:00, jednak kibice Realu Madryt mieli okazję do pierwszej radości w tym sezonie dwie godziny wcześniej. Niezrozumiałe gwizdy, jakimi Parc des Princes przywitało Kyliana Mbappé podczas prezentacji, świętowano w Madrycie tak samo lub nawet bardziej niż pierwszą bramkę Benzemy. Ponieważ to właśnie ten niekończący się mecz w biurach przeciwko PSG, a nie z Deportivo Alavés, tak naprawdę przejmuje i martwi madridismo. Madridismo, które jest bardzo rozczarowane brakiem działań klubu na rynku, zarówno jeśli chodzi o transfery do klubu (tylko Alaba), jak i z klubu (ci, którzy mieli odejść i kolejny rok z rzędu zapierają się rękami i nogami, by w Madrycie pozostać).
Nie dowiemy się, czy sobotnie gwizdy będę punktem zwrotnym tej historii, której finał jest znany i prędzej czy później skończy się z Mbappé w białej koszulce, ponieważ tego chcą dwie strony, z pozwoleniem PSG czy bez niego (od 1 stycznia). Pewne jest, że wczorajsze wydarzenia z Paryża można podsumować powiedzeniem „umarł król, niech żyje król”, z tą różnicą, że martwy król pół roku temu zniszczył nowego króla, pakując w jego własnym domu trzy bramki i doprowadzając cały Paryż do ekstazy. Jednak dziś w Paryżu rządzi Messi i, mając przed oczami obrazki z soboty, niektórzy najwidoczniej nie chcą już swojego złotego chłopca, który przed meczem mógł poczuć się odrzucony, jednak ponownie był najlepszy, strzelając gola i notując dwie asysty. W futbolu pamięć nie istnieje i Mbappé ma już wymówkę, o której Al-Khelaïfi powiedział, że nie ma: nie chce być giermkiem Messiego, ani nie chce być w miejscu, gdzie go nie chcą, choć oczywiście w tak jasny sposób tego nie powie. Zobaczymy, czy to okaże się wystarczające, by w Katarze zgodzili się na negocjacje, zgarnęli za niego ponad 150 milionów i może zastąpili go Cristiano.
W międzyczasie Real rozpoczął sezon w Vitorii goleadą, której przewodził ten, co zawsze, Karim Benzema, niekwestionowana lider tej drużyny, który sam na ten status zapracował. Tym razem był wspierany lepiej niż zwykle przez Hazarda i Bale'a, dwie gwiazdy wracające do żywych, którzy jeśli zaczynają grać na miarę swojej sławy, statusu i pensji, to pokazują, że są kilka półek wyżej niż reszta atakujących, reszta piłkarzy do towarzystwa. Belg, nieudolny przy pressingu w pierwszej połowie, odpalił się bardziej po przerwie, znalazł drogę do Benzemy i pozostawił kroplę nadziei na to, że może jeszcze świetnie współpracować z Francuzem. Ten Real, któremu brakuje gola, rozpoczyna sezon od goleady. I jeszcze czeka na Mbappé. Lub na Hålanda.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze