Asensio: Patrzę na swoją bliznę i jestem dumny z tego, co osiągnąłem
Marco Asensio przebywa na zgrupowaniu reprezentacji przed Igrzyskami Olimpijskimi. Piłkarz rozmawiał z dziennikarzami El País o swojej kontuzji, ostatnim sezonie i przygotowaniach do turnieju.
Fot. Getty Images
Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z Igrzyskami?
Lubiłem oglądać wiele dyscyplin. W domu zawsze włączaliśmy telewizor, gdy odbywały się Igrzyska i wspominam Bolta, Hiszpanów takich jak Craviotto… To sportowcy, którzy zapisali się w historii, pierwsi, którzy przychodzą mi na myśl.
Czy wyobrażałeś sobie siebie jako olimpijczyka?
W tamtym czasie nigdy sobie tego nie wyobrażałem, ale to wielkie marzenie być tutaj i mieć możliwość startu w Igrzyskach Olimpijskich.
W 2019 roku zrezygnowałeś z szansy wyjazdu na turniej z reprezentacją U-21, czy tym razem się wahałeś?
Nie, to wyjątkowa okazja. Igrzyska można przeżyć tylko raz w życiu.
W tamtym okresie przygotowawczym w 2019 roku zerwałeś więzadło krzyżowe przednie i łąkotkę zewnętrzną w lewym kolanie. Czy to jest wspomnienie, którego starasz się uniknąć?
To jest coś, co wydarzyło się w moim życiu. I ja też tego nie unikam. Były rzeczy negatywne, były rzeczy pozytywne. Staram się brać pozytywy, z wszystkiego można się czegoś nauczyć. Kiedy wszystko układa się dobrze, to właśnie wtedy uczysz się najmniej, a kiedy pojawiają się negatywne okoliczności, to właśnie wtedy poznajesz siebie od wewnątrz.
Wielu ludzi dawało ci rady, czy ktoś z nich nadal ci pomaga?
Otrzymałem wiele rad. Były takie, z których mogłem skorzystać i takie, z których nie mogłem. Ale na koniec dnia wszystko jest w nas samych. Miałem te odczucia. Słuchasz wielu ludzi, a ostatecznie to ty musisz się nauczyć, zrobić to praktycznie na własną rękę. Z pomocą profesjonalistów, oczywiście, ale droga jest trochę samotna i można się wiele nauczyć.
Czy czułeś się samotny?
Nie, zawsze mi ktoś towarzyszył, ale doświadczałem tego procesu jako czegoś bardzo wewnętrznego. Potraktowałem to bardzo osobiście, jako bardzo duże wyzwanie dla mnie i tak też było. Staram się wrócić lepszym niż przed kontuzją i to jest jedyny cel, który miałem w głowie i dzień po dniu o tym pamiętałem.
Teraz, kiedy przejeżdżasz dłonią po kolanie, jak to się układa z blizną?
Już jest dobrze. Na początku było to trochę trudne, bałem się go dotknąć, bo zawsze byłem trochę strachliwy. Ale w wyniku urazu pozbyłem się też lęku przed posiadaniem blizn… Wcześniej nie mogłem nawet postawić stopy w szpitalu i od tej pory… kolejny lęk, który został usunięty.
Zawarłeś pokój z blizną.
Tak, tak, i wygląda to całkiem nieźle, więc…
Czy zastanawiałeś się nad tatuażem, takim jak na przykład ma Canales?
Nie, nie, nie na razie. Blizny pozostały, ale to się zagoiło. Kiedy patrzę na swoje blizny, jestem dumny z tego, co zrobiłem. Bo to nie jest łatwy proces. Szczególnie na początku jest to bardzo trudne, ponieważ wiele rzeczy zmienia się w twoim życiu: zaczynasz polegać na ludziach, kiedy nigdy nie byłeś zależny od nikogo. Potem, kiedy zaczynasz znowu chodzić, kiedy zaczynasz znowu biegać, cieszysz się tym o wiele bardziej i bardziej to doceniasz.
Jak wyglądał ten moment?
To był moment szoku. Poczułem coś dziwnego w kolanie i pierwsze, co zrobiłem, to spojrzałem na ławkę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. W szatni dali mi do zrozumienia, co to jest, a rezonans to potwierdził. To był ciężki cios.
Jak minęła podróż powrotna z USA?
Wróciliśmy dwa dni po mojej kontuzji, bo noga była jeszcze spuchnięta i lepiej było poczekać. Zostałem tam z lekarzem, z Jaime, który był dla mnie bardzo pomocny i okazał mi wsparcie. To było bardzo trudne: nie mogłem spać, praktycznie jeść, bo tak się kręciło w głowie.
Czułeś się najgorzej?
Oczywiście. Następnego dnia byłem już świadomy tego, co się stało, wyjaśniono mi, co to jest, jak mogę wyzdrowieć. Udało mi się rozwiać wszystkie wątpliwości w mojej głowie, co jest ważne, aby zachować spokój. I wtedy byłem w stanie opracować plan powrotu do pełnej sprawności.
Wszystko szło dobrze, a potem nadszedł lockdown.
Kiedy pojawiła się pandemia, byłem już u szczytu formy: na boisku, mogłem strzelać, prowadzić, podawać piłkę.
Czy ta przerwa sprawiła, że byłeś zdesperowany?
Coś, co stosowałem w moim powrocie do zdrowia, to nie skupianie się na czasie, ale na pokonywaniu każdego procesu: w tym tygodniu musiałem mieć taki zakres ruchomości, w tym tygodniu musiałem biegać, w tym tygodniu… Wyznaczałem sobie cele. Pojawiła się pandemia i wykorzystałem ją, żeby poprawić to, co miałem jeszcze słabsze w kolanie, czyli dekompensację nogi.
Przed urazem byłeś już tak uporządkowany we wszystkim?
Kiedyś byłem uporządkowany, ale wraz z kontuzją nabrałem trochę obsesyjnej dyscypliny: jedzenie, odpoczynek, postawa… To było leżenie na kanapie i myślenie: „Tak będzie lepiej dla kolana, żeby było rozciągnięte czy zgięte”. Zagłębiałem się nawet w takie detale.
Czy pracowałeś również nad stroną mentalną?
Odkryłem wiele rzeczy o sobie, o których nawet nie wiedziałem. Od strony mentalnej muszę się codziennie doskonalić, znosić ból, trenować cztery lub pięć razy dziennie… To są rzeczy, do których nie byłem przyzwyczajony i których się nauczyłem. Jest to proces, który, bez względu na to, jak wiele pomocy otrzymasz, musisz przeżyć sam. Pod tym względem myślę, że bardzo się poprawiłem.
W dniu, w którym wróciłeś do gry na Di Stéfano, co powiedział ci Zidane przed wyjściem?
Że powinienem się tym cieszyć i że jeśli będę mógł, to powinienem strzelić gola. To było wtedy trochę zabawne, bo graliśmy też w dużej części o mistrzostwo. I że już w pierwszej akcji zdobyłem bramkę… To było bardzo ekscytujące i w tym momencie przypomniałem sobie cały proces, wszystkich ludzi, którzy mi pomogli.
Tam na boisku?
Tak, tak, to dotarło do mnie nagle i zadedykowałem to służbom medycznym, kolegom z drużyny, Zidane'owi. Ponieważ byli dla mnie bardzo ważnym wsparciem. Jesteś tam każdego dnia w Valdebebas, widzisz jak trenują koledzy z drużyny i to ma wpływ, ponieważ jesteś przyzwyczajony do treningów, do przebywania z kolegami z drużyny. Było wiele momentów, kiedy wspierali mnie również wtedy, gdy było mi gorzej, albo smutniej i było to coś, co można było wspólnie świętować.
Czy kiedy piłka leciała do ciebie, miałeś wątpliwości, jak ułoży się twoja noga?
W tym momencie byłem pewny, że wszystko pójdzie dobrze. Tak długo czekałem na ten moment i byłem tak przygotowana psychicznie, że wszystko poszło dobrze… Myślałem nawet o tym, jak będę świętował zdobycie bramki, jeśli ją zdobędę. To było coś, co siedziało mi w głowie, a ponieważ tyle razy to sobie wyobrażałem, to jakoś się stało: szukałem tego i wyszło dobrze.
Odkąd Cristiano odszedł, dużo mówi się o tym, że w Madrycie brakuje bramek. Czy zmienił sposób, w jaki postrzegasz swoją rolę?
Myślę, że najważniejszą kwestią jest wygrywanie z drużyną i dobra rywalizacja. A jeśli można to zrobić poprzez strzelanie goli, to tym lepiej. Oczywiście, co roku chcę się poprawiać, co roku chcę zdobywać więcej bramek, a jeśli dzięki temu sięgniemy po upragnione tytuły, tym lepiej. Ale to jest sport drużynowy, nie indywidualny.
Czy zauważasz, że oczekiwania zmieniają się w czasie?
Z biegiem lat, oczywiście, nie mam już 19 lat ani 20. Za każdym razem mogę być coraz ważniejszy i mam nadzieję, że dzięki temu wszystko pójdzie dobrze i będę mógł być bardzo istotny dla Realu przez wiele lat.
Czy twoje ciało prosi cię, byś ruszył dalej?
Oczywiście, że tak, dlatego pracuję na 100% każdego dnia.
Aby zrobić krok do przodu?
Tak, tak, jestem na to gotowy i mam nadzieję, że to się stanie. W tym celu, jak już powiedziałem, pracuję i jest to coś, z czego bardzo się cieszę.
Czy czujesz, że może ci brakować ostatniego kroku do bycia trochę bardziej konsekwentnym?
Nie mam wpływu na oczekiwania innych. Jak już mówiłem, czuję się bardzo dobrze. Nie wiem, co masz na myśli, mówiąc o byciu konsekwentnym lub nie?
Było na przykład sześć kolejnych meczów ligowych pod koniec 2020 roku, w których nie próbowałeś dryblować ani strzelać na bramkę.
Pamiętam, że w tym okresie wygraliśmy dziewięć spotkań z rzędu. To nie było takie złe…
Z zewnątrz wyglądało to tak, jakbyś mało się starał.
W tamtych momentach były różne okoliczności gry, odczucia, odzyskiwanie akcji piłkarskich, które miałem, i które musiałem odzyskiwać stopniowo. Od połowy sezonu pamiętam dobrą passę w zdobywaniu bramek, co miało miejsce również wtedy, gdy fizycznie byłem gotowy na sto procent. I to było zauważalne w mojej grze, to było zauważalne w moich statystykach. To długi i skomplikowany proces po kontuzji i myślę, że konieczne jest przejście przez te mecze, w których nie jesteś tak aktywny. Ale to wszystko pomogło mi odzyskać siebie na sto procent, jeśli chodzi o moją grę, i jeśli chodzi o zdobywanie bramek i próbowanie, jak mówisz, i jeśli chodzi o strzelanie na bramkę i bycie znacznie bardziej widocznym.
Vinícius powiedział, że po kontuzji kostki, kiedy był już wyleczony, minęło kilka miesięcy, zanim przestał myśleć o tym, gdzie będzie stawiał krok.
Kiedy wracasz do zdrowia po tak długiej kontuzji, ludzie oczekują natychmiastowych rezultatów, a to nie jest łatwe. Po powrocie również zdobyłem kilka bramek. Potem zaczął się nowy sezon: rok po kontuzji jest zawsze nieco bardziej skomplikowany. Są odczucia, nad którymi nie można zapanować, są bóle, które się pojawiają, zmęczenie. Do tego wszystkiego trzeba się przyzwyczaić, a zrobić można to tylko grając. Są chwile, kiedy grasz i być może fizycznie nie jesteś gotowy na sto procent i musisz z tym żyć. Wiesz, że będą na ciebie patrzeć jak przez lupę, bo wszyscy oczekują świetnego występu, a tym bardziej w Realu.
Co jest trudniejsze do pozostawienia za sobą, strach przed tym, że coś się powtórzy, czy uczucia, że nie możesz uderzać tak samo?
Pojawiają się różne doznania. Na szczęście strzał nie poszedł w niepamięć [śmiech]. Testujesz siebie. W każdym meczu czy na każdym treningu wykonujesz czynności, które wcześniej przychodziły ci bardzo naturalnie, a teraz musisz się bardziej skupić na tym, że jeśli je wykonasz, to nic się nie stanie, że wszystko jest w porządku. Zinternalizowanie tego wszystkiego na nowo i zrobienie tego w sposób naturalny, tak jak wcześniej, wymaga miesięcy pracy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze