Z obozu rywala: Athletic
Już dziś o 18:30 Real Madryt zagra z Athletikiem. Co słychać na San Mamés?
Fot. Getty Images
Real Madryt znów zagra dziś z drużyną, która w zasadzie mogłaby już zakończyć sezon. W ostatnim czasie udało się pokonać Osasunę i Granadę, które były na ziemi niczyjej. Athletic ulokował się na dziewiątej pozycji i nie ma już matematycznych szans na europejskie puchary. Nie oznacza to jednak, że rozłoży przed Królewskimi czerwony dywan. Od 4 stycznia trenerem Lwów jest Marcelino, który zawsze chce rywalizować, co potwierdził we wczorajszym wywiadzie z ASem: „Niezależnie przeciwko komu gramy, czy z Ibizą w Pucharze Króla, czy Realem w lidze, staramy się dać z siebie jak najwięcej. Jeśli będziemy w stanie wielokrotnie powtarzać tę mentalność, będziemy bardzo konkurencyjni”.
Przyszedł do klubu 4 stycznia tego roku i na początku pracy w Bilbao zdobył Superpuchar Hiszpanii, wygrywając z Realem i Barceloną. Efekt nowej miotły się jednak skończył. Zespół przegrał oba finały Copa del Rey na przestrzeni 2 tygodni, w tym derby Kraju Basków z Realem Sociedad. Średnia punktu na mecz za kadencji nowego szkoleniowca wynosi w tym momencie 1,57. Jego poprzednik, Gaizka Garitano miał ją na poziomie 1,55. Marcelino co prawda przegrywał w lidze jak dotąd tylko z Atlético, Barceloną i Huescą, ale bardzo często dzieli się punktami z innymi. Od lutego jego gracze zremisowali w aż dziesięciu z szesnastu kolejek. W ostatnich tygodniach potrafili jednak pokonać ekipę Diego Simeone i Sevillę, dlatego Los Blancos muszą być czujni.
– Jeśli zaufamy idei i metodologii pracy, będziemy coraz lepsi. W Superpucharze zaprezentowaliśmy się świetnie, ponieważ nasi najlepsi zawodnicy byli we wspaniałej formie, wszyscy grali w tym samym czasie, byli w doskonałej dyspozycji, a to było krótki, czterodniowy turniej. Na fali tego zwycięstwa i bardzo, bardzo zasłużonego tytułu, zespół rósł i rósł. Co się stało potem? Graliśmy zaległy finał, który daje ci wiele emocji, ale jednocześnie jest też obowiązkiem i niepokojem. Dochodziła też świadomość gry w kolejnym finale. To wszystko się skumulowało mentalnie. Gdy gra się co trzy dni z nowym sztabem trenerskim, powstaje sytuacja maksymalnego stresu i niewielkiej ilości czasu na trening. To doprowadziło do naszych problemów. Było wiele rzeczy, na których należało się skupić. Podświadomie liga zeszła na dalszy plan. Do tego dochodzi brak szczęścia w niektórych meczach – analizuje były szkoleniowiec Villarrealu czy Valencii.
Słabe wyniki nie biorą się jednak z samego pecha i napiętego terminarza. Loty obniżyło kilka ważnych indywidualności. Unai Simón gra bardzo słaby sezon i wydaje się, że może nie zachować miejsca w bramce reprezentacji na EURO 2020. Błędy młodego golkipera nie są na tyle medialne co niepowodzenia Davida de Gei, a przecież zawodnik Manchesteru United uregulował swoją formę. Duet napastników również postawą nie powala na kolana. Iñaki Williams zdobył od lutego zaledwie jednego gola i wystąpił w ostatnich siedmiu spotkaniach w roli zmiennika. Wchodził na kilkanaście minut, by dalej poprawiać ligowy rekord rozegranych meczów z rzędu. Od kwietnia 2016 roku nie odniósł żadnej kontuzji, nie bywa też zawieszany. Z kolei Raúl García wyszedł od pierwszej minuty tylko w dwóch z ośmiu ostatnich starć.
Trener musi jakoś reagować. Nie chce odchodzić od swojego sztandarowego 4-4-2, więc na ten moment wymienia personalia. Ostatnio parę atakujących tworzą Asier Villalibre i Oihan Sancet. Pierwszy raczej nie jest graczem na poważne kluby Primera División, ale przed tym drugim może stać ciekawa przyszłość. Doskonałą decyzją było za to kupienie z Torino 25-letniego Álexa Berenguera. Wychowanek Osasuny w tym sezonie zdobył już 9 goli i zanotował 5 asyst. Gra zazwyczaj na lewym skrzydle, a na prawym ma dziś wystąpić również obiecujący Jon Morcillo. Nieobecność Ikera Muniaina nie powinna więc wpłynąć negatywnie na siłę rażenia Lwów z boków boiska.
Athletic gra właściwie już o pietruszkę, ale Marcelino nie pozwala na spadek koncentracji. – Czy jest większa motywacja niż bycie piłkarzem tego klubu? To samo w sobie powinno przynieść maksymalną możliwą motywację, nie powinno nas obchodzić, przeciwko komu gramy. Jeśli możliwość podejścia do meczów będzie się opierała na zasadzie „ten mnie motywuje, ten nie", to będziemy mieli poważny problem. Mamy swoje kłopoty, ale nie powinny nas one powstrzymać przed pokazywaniem naszej ambicji i dawaniem z siebie wszystkiego – powiedział piłkarzom po remisie z Osasuną 8 maja. Ostatni raz San Mamés zostało zdobyte 6 stycznia przez Barcelonę. Dziś twierdza musi ponownie upaść, jeśli Królewscy chcą myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze