Advertisement
Menu
/ elpais.com

Vinícius: Dla mnie zwód jest łatwiejszy niż strzelenie gola

Vinícius Júnior udzielił wywiadu dziennikowi El País. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z Brazylijczykiem.

Foto: Vinícius: Dla mnie zwód jest łatwiejszy niż strzelenie gola
Fot. El País

Minęły dwa lata od twojej kontuzji kostki w rewanżu z Ajaxem. Oglądałeś powtórkę tamtej akcji?
Nie, przez samą kontuzję zapomniałem o tym, jak do niej doszło. Nie oglądam też żadnych zdjęć, bo to dla mnie bardzo smutny dzień. Byłem wtedy w dobrej dyspozycji i byłem po rozegraniu świetnego pierwszego spotkania w Amsterdamie. To był dzień, w którym wszyscy madridistas wierzyliśmy w zwycięstwo i to było bardzo trudne dla wszystkich.

Jak wspominasz zejście z boiska ze łzami?
To była frustracja, że nie mogę grać dalej i pomóc ekipie. Wykonałem tyle pracy przed tym spotkaniem... Zejście w 40. minucie było czymś trudnym. Wiedziałem też, że znajdowałem się w ważnym momencie dla siebie i klubu. Robiłem dobre rzeczy, radziłem sobie świetnie. Wszyscy piłkarze pomagali mi poprzez zagrywanie piłek, bym zrobił coś innego... To wszystko było ciężkie.

Oglądając powtórki, wydaje się, że urazu doznałeś przed upadkiem.
Połamałem się w poprzedniej akcji. I pomyślałem: „To niemożliwe, że będę musiał zejść. Gram dalej, gram dalej, gram dalej”. I dostałem piłkę. Musiałem przebiec 50 metrów i w tym sprincie chyba pogorszyłem sytuację. Chciałem jednak spróbować i dać z siebie wszystko.

Czułeś ból w trakcie tego sprintu?
Tak, dosyć duży. Biegłem z palców, bo mocno mnie bolało. Dobiegłem do bramki, ale nie wykończyłem dobrze akcji, bo byłem kontuzjowany. Nie dałem rady.

Jaki był powrót? Przyszedł nowy trener, Zidane, a ty zostałeś bez powołania na Copa América.
Było ciężko. Wiedziałem, że mam szansę pojechać na Copa América. Chcę też grać zawsze, w każdym meczu, ale sprawy dzieją się w odpowiednim czasie i to nie był mój czas... Gdy doznajesz kontuzji, często myślisz w taki sposób: robię wszystko dobrze, a przez jedną sytuację wypadasz na 2-3 miesiące. A to zmienia wszystko.

Byłeś smutny? Wściekły?
Nigdy nie jestem smutny. W domu jestem z przyjaciółmi, a w wieku 20 lat gram w najlepszym klubie na świecie. Nigdy więc nie jestem smutny. Czasami sfrustrowany, może trochę zamyślony, ale nigdy smutny.

Po powrocie kiedy faktycznie mogłeś znowu robić te same rzeczy w sposób, w jaki robiłeś je wcześniej?
Po 6-7 miesiącach. Pozostałem te 2-3 miesiące bez gry, a gdy znowu nakładasz buty, myślisz, jak postawić stopę i jak się zachowywać. Myślę, że przez te 6 miesięcy ciągle grałem z wątpliwościami. A gdy była niższa temperatura, kostka bolała mnie bez robienia niczego. Nakładałem but i czułem ból.

Czy to wpłynęło na twój drybling?
W pojedynkach jeden na jednego stoper zawsze chce doprowadzić do starcia i musisz bardziej uważać. Na początku na pewno. Teraz już o tym nie myślę i nie myślę też o tym, że może pojawić się kolejna kontuzja.

Jednym z najbardziej pamiętnych obrazków po powrocie jest gol z Osasuną i twój upadek na kolana ze łzami. Jak to wspominasz?
Powrót po takim czasie, gol, do tego na Bernabéu, gdzie kibice tak mnie kochają... Wróciłem, ale nie czułem się tak dobrze jak wcześniej. Do tego wymagania i presja są w Realu ogromne... Gdy trafiłem, poczułem ulgę.

Ostatnio sam przypomniałeś, że Pelé mówił, że czasami zwycięstwo było bardziej ulgą niż radością.
Wszystko z powodu presji, jaka na nas ciąży. A tutaj w największej drużynie na świecie jest jeszcze gorzej. Nie ma znaczenia, czy chodzi o Sergio [Ramosa], czy o Mendy'ego, Rodrygo czy o mnie, czyli najmłodszych z najkrótszym stażem. W Realu nie ma czegoś takiego. Oni wygrali 4 z 5 Lig Mistrzów z rzędu. A ja przyszedłem tuż po tym, po Cristiano, największej legendzie klubu, która wygrała tu wszystko... To trochę trudne, ale ja dobrze znoszą presję.

A gol to dla ciebie większa radość czy większa ulga?
Radość. Zawsze. Gol to owoc całej pracy, jaką wykonujemy. Gol daje nam spokój w dalszej grze, w lepszej grze, dodaje pewności siebie. Gol to najpiękniejszy moment w piłce.

A drybling? Jakie to uczucie?
Lubię drybling, ale dla mnie zwód jest łatwiejszy niż strzelenie gola. W nim bardziej kontroluję sprawy. Wiem, że jestem świetny w pojedynkach jeden na jednego i że obrońca zawsze mocno myśli, gdy ma zagrać przeciwko mnie.

Dorastałeś w São Gonçalo, dzielnicy Rio znajdującej się blisko faweli, która mocno różni się od Madrytu. Czy zostały w tobie jakieś rzeczy z tego futbolu ulicznego?
Oczywiście, wszystkie zwody, jakie teraz wykonuję w Realu Madryt, wcześniej wykonywałem na ulicy. I bez żadnego strachu. Od São Gonçalo nigdy nie czułem strachu przed robieniem swojego, nigdy nie bałem się natarcia na rywala i tak będzie zawsze. Nie ma znaczenia, czy gram w Realu, czy we Flamengo, zawsze będę robić to samo.

Czy w ogóle czujesz nerwy?
Największe w życiu czułem w dniu debiutu we Flamengo. Trenowałem dwa dni i wszedłem. Jestem kibicem Flamengo i to było spełnienie marzenia dla mnie i mojej rodziny. Nie wiedziałem jednak, że dojdzie do tego tak szybko. A to wszystko na Maracanie, na której zazwyczaj zasiadałem na trybunach, gdzie usłyszałem, jak 40 tysięcy osób wykrzykuje moje imię. Nie było łatwo... To był najważniejsze i najbardziej nerwowy dzień w moim życiu. Po meczu nie wierzyłem, że w nim zagrałem.

Jaki jest dla ciebie najlepszy moment na boisku: sprint po skrzydle, gol przewrotką... Jaki jest twój wymarzony moment?
Wymarzonym momentem byłoby coś takiego, co zrobiłem przeciwko Barcelonie, gdy ograłem trzech rywali, zostawiłem ich na ziemi, ale tam nie udało mi się trafić [w lutym 2019 roku w Pucharze Króla]. To byłby dla mnie jeden z najważniejszych i najpiękniejszych goli. Trenuję, by móc znowu to zrobić i tym razem trafić. Zapisać się w historii. Przeciwko Barcelonie. I zrobić to w Lidze Mistrzów... Bez wątpienia chcę zrobić właśnie coś takiego.

A co jest dla ciebie najważniejsze z dotychczasowych osiągnięć?
Najważniejszym momentem i dotychczasowym trofeum było mistrzostwo Hiszpanii. I rozegranie 100 meczów dla tego klubu, bo tylko trzy legendy rozegrały 100 spotkań w tym wieku, a wszyscy z nich byli Hiszpanami [Raúl, Camacho i Casillas]. Przyjechałem tu z Brazylii jako 18-latek i w wieku 20 lat mam 100 meczów. To dla mnie coś bardzo ważnego z powodu tego, jaki plan na mnie miał Real Madryt. Uważam, że idzie nam dobrze, jak wszyscy sobie to wyobrażali. Chcę być tu dalej, a ludzie bardzo mnie kochają.

W tamtym dniu napisałeś list do kibiców z frazą Juanito: „Jestem madridistą do szpiku kości”. Dlaczego Juanito?
Zawsze czytam w Internecie o historii Realu Madryt i co działo się tutaj przed moim przyjściem, a Juanito był bez wątpienia jednym z madridistas z największą pasją dla tego klubu. Zawsze robił wszystko, by ustawiać Real Madryt na odpowiednim dla niego miejscu.

A jak gra ci się z Benzemą, który jest dla ciebie tak wymagający?
Karim jest niesamowity. Jestem jego fanem już od czasów gry w Brazylii, już wtedy oglądałem jego występy. Granie z nim jest łatwe. To obecnie najlepszy napastnik. Gra z Karimem jest dla mnie dobra, mam zawsze obok siebie idola. Zawsze podpowiada mi, co mam robić, a on też lubi ze mną grać. Zawsze go słucham, bo na pewno chce pomóc mi stać się lepszym oraz doprowadzać do tego, bym ja zagrywał więcej asyst mu, a on mi.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!