Medrán: Do dziś jestem wdzięczny Ancelottiemu i Hierro
Wychowanek Królewskich, Álvaro Medrán, miał okazję wystąpić w pięciu oficjalnych meczach pierwszej drużyny Realu Madryt. Pomocnik nie zdołał przebić się w ekpie Los Blancos na dłuższą metę, a w 2016 roku został sprzedany za 1,5 miliona euro do Valencii. Dziś pomocnik występuje natomiast w amerykańskim Chicago Fire. Przed meczem swoich byłych drużyn 26-latek udzielił wywiadu dla Asa.
Fot. Getty Images
Dlaczego zdecydowałeś się odejść do MLS?
Po tak częstych zmianach otoczenia i przy pracy z dwoma-trzema trenerami każdego roku byłem pozbawiony ciągłości. W Valencii było, jak było. Dla mnie stało się jasne, że jeśli muszę zejść szczebel niżej, by grać, to muszę to zrobić. Dziś jestem w Chicago i gram w dynamicznie rozwijającej się lidze oraz uczę się języka. To dla mnie dobra szansa. Zaliczam swoje pierwsze doświadczenie poza granicami kraju. Piłka jest wszędzie taka sama, ale poprzedni sezon był inny z racji na pandemię. Mogliśmy dokończyć ligę, nie dostaliśmy się do play offów. W bieżących rozgrywkach chcemy zamazać tamtą plamę. Na płaszczyźnie indywidualnej spełniam jednak swój cel, gram cały czas.
Co w tobie zostało z jesieni 2014 roku, gdy wzbudzałeś nadzieje madridismo?
Wspaniałe wspomnienia. Bardzo cieszyłem się tamtymi chwilami. Byłem w bardzo dobrej formie, ale potem doznałem kontuzji kości strzałkowej. Będąc szczerym, moja kariera poszła w dół od tamtego urazu. Potem w Getafe znowu wypadłem na kilka miesięcy. Niektóre okoliczności potem nie sprzyjały, ale kiedy mogłem, cieszyłem się grą. Poznałem wspaniałych ludzi, mogłem występować u boku niesamowitych piłkarzy światowego formatu. Z tymi wspomnieniami pozostaję.
Strzeliłeś też gola w Lidze Mistrzów na Bernabéu.
Miałem trochę szczęścia, piłka wpadła po rykoszecie. Tak czy inaczej, trafienie liczyło się tak samo. Dostałem po ostatnim gwizdku od Fernando Hierro piłkę podpisaną przez wszystkich graczy Realu. Mam ją w domu.
Jak zachowują się Isco, Kroos czy Modrić wobec wychowanka grającego na ich pozycji?
Miałem z nimi świetne relacje, zawsze starałem się od nich uczyć. To nie tak, że oni cały czas stoją nad tobą i mówią ci, co masz robić, choć oczywiście nie brakowało dobrych rad. Każdy stara się grać swoje, ale zawsze podglądasz, jak poruszają się czy tworzą przestrzenie inni. Próbowałem brać od nich pewne rzeczy i rozszerzać nimi własny repertuar.
Czy twoja dalsza kariera potoczyłaby się inaczej, gdyby Ancelotti pozostał w klubie?
Przez głowę przechodzi wiele rzeczy i zadajesz sobie masę pytań, to oczywiste. Stało się jednak tak, jak się stało i nic tego nie zmieni. Ancelotti widział we mnie pomocnika box to box, to zresztą najlepszy sposób, by opisać moją charakterystykę. Bronię, ale i lubię atakować. Żywię olbrzymią sympatię względem Carlo i Hierro. Dali mi zadebiutować, dbali o mnie i fantastycznie mnie traktowali. Do dziś jestem im wdzięczny.
Dlaczego po wypożyczeniu do Getafe zdecydowałeś się na Valencię?
Szukałem zmian. W Madrycie nie byli mi w stanie zapewnić gry w pierwszej drużynie. W Valencii na początku było dobrze. Kilkukrotnie jednak zmieniali się potem trenerzy. Każdy miał inną wizję i preferował różne typy zawodników. Od stycznia praktycznie nie grałem. Wiedziałem, że stać mnie na grę w tym zespole, ale chciałem zbierać minuty. Udałem się na wypożyczenia do Alavés i Rayo, gdzie jednak także nie dostawałem zbyt wielu szans.
Czy od wychowanków Realu wymaga się więcej?
Być może. W Getafe dochodziło do sytuacji, że krytykowano mnie, kiedy byłem kontuzjowany. Wszystko przez to, że przychodziłem właśnie z Realu. Nie sądzę jednak, by była to reguła.
Real stać na wygranie ligi?
Tak, wierzę w to. Zidane mówił już, że mistrza nie można przedwcześnie skreślać. Teraz głównym kłopotem są kontuzje, zobaczymy, jak powiedzie się eksperyment z nowym ustawieniem.
Skoro już wspomniałeś o Zidanie, był on twoim trenerem w Castilli. Przeczuwałeś, że zajdzie tak daleko?
Tego, że wygra trzy Ligi Mistrzów z rzędu, nie mógł wyobrażać sobie nikt. Już w rezerwach umiał sprawić, by wszyscy byli zadowoleni, nawet gdy ktoś nie grał. Z gwiazdami potrafił zrobić to samo, choć jest przecież o to nieporównywalnie trudniej. Potem zbierał tego owoce. Gdy zespół opuszczają gracze, utrzymanie poziomu jest jednak o wiele bardziej skomplikowanym zadaniem.
Rozumiesz podawanie jego kompetencji w wątpliwość?
To klubowe sprawy, nie mieszam się w to. Działacze wiedzą, co jest najlepsze. Jako były piłkarz Realu chcę, by odnosili jak najwięcej sukcesów.
Dlaczego tak trudno jest odnieść sukces w Valencii?
Brak tam stabilności. Nawet gdy idzie lepiej, wszystko może zmienić się z dnia na dzień, a projekt znów zaczyna się sypać. Mało tam cierpliwości. Wymaga się natychmiastowych wyników, ale trudno o takie, kiedy klub jest na etapie przejściowym. Gdy wreszcie odnajdą równowagę, będzie im szło dobrze.
Rozumiesz zwolnienie Marcelino?
Trochę zaniemówiłem, kiedy się o tym dowiedziałem. Spędziłem jednak z zespołem przedsezonowe przygotowania i można było przeczuć, że coś się wydarzy. Mało kto jednak mógł zakładać, że dojdzie do tego w takim momencie.
Jak na piłkarzy wpływa fakt, że ich szef rządzi klubem tysiące kilometrów dalej?
Na mnie nie wpływało to w żaden sposób. Nie przykładałem do tego wagi. Chciałem po prostu grać i wywiązywać się jak najlepiej ze swoich obowiązków.
Uważasz, że spadek Nietoperzy jest realną wizją?
Tak. Jeśli są w takim położeniu, to nie bez przyczyny. Coś robią tam nie tak i przez to nie znajdują się w miejscu godnym tego klubu. Szansa na spadek istnieje zawsze, mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Co wydarzy się w niedzielę?
To będzie zacięte spotkanie. Valencia dobrze spisuje się w starciach z wielkimi. Niech wygra ten, kto będzie grał lepiej i strzeli więcej goli. Będę oglądał ten mecz przy coli i czipsach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze