Różnica klas jeszcze zbyt wyraźna
Zawodniczki Realu Madryt przegrały dziś na wyjeździe z Barceloną 1:4. Obie drużyny kończyły mecz w dziesiątkę.
Fot. Getty Images
Choć kobieca sekcja Realu Madryt od początku swego istnienia osiąga wręcz zaskakująco dobre rezultaty i niezmiennie trzyma się na podium w ligowym zestawieniu, to jednak takie mecze, jak ten dzisiejszy z Barceloną pokazują, że margines poprawy jest jeszcze spory. Barcelona, podobnie jak w Madrycie, wygrała bez większego kłopotu i umocniła się na prowadzeniu w tabeli.
Królewskie otrzymały bolesną lekcję. Zostały bezlitośnie wypunktowane, a różnica klas nie podlegała żadnej dyskusji. Wygrała drużyna lepsza pod każdym względem, a szukanie przyczyn porażki w jakichkolwiek losowych zdarzeniach jest kompletnie pozbawione celu. Sam początek nie zapowiadał nic złego, i to nie tylko dlatego, że spotkanie rozpoczęło się od niemego protestu przeciwko władzom ligi i podejmowanym przez nie decyzjom organizacyjnym. Pierwsze minuty w wykonaniu Realu były bowiem dość obiecujące. Cóż jednak z tego, skoro po niespełna kwadransie wszystko zaczęło się sypać.
Losy rywalizacji rozstrzygnęły się jeszcze przed przerwą. Gospodynie do szatni schodziły z trzybramkowym prowadzeniem, a do siatki trafiały Putellas, Hermoso i Oshoala. Pierwszy gol padł po fantastycznym uderzeniu w okolice okienka z 16. metra. Drugi raz Misa piłkę z siatki musiała wyciągać po tym jak najpierw obroniła uderzenie Oshoali, ale wobec dobitki była bezradna. Trzecia bramka to efekt szybkiego rajdu Graham Hansen prawym skrzydłem zakończonego podaniem do Oshoali, która z najbliższej odległości umieściła futbolówkę w pustej bramce. W szybkich atakach i osiąganiu przewagi liczebnej w kluczowych strefach Barcelona była iście bezlitosna.
Królewskie po przerwie zaprezentowały ducha walki, którego męska drużyna mogłaby im pozazdrościć. Choć szanse na odwrócenie wyniku były bardzo małe, Real nie tracił morale. Na pochwały zasługiwała zwłaszcza aktywna Jakobsson. Podobnie jednak jak w pierwszej połowie, z biegiem czasu Barcelona się rozkręcała. Najpierw Oshoala trafiła w poprzeczkę, a niewiele później szczęście się do niej uśmiechnęło ponownie. Po niefortunnej interwencji w obronie Nigeryjka została praktycznie trafiona piłką, która wpadła do siatki. Ostatecznym dowodem rozsypki w szeregach Realu była czerwona kartka dla Misy. Bramkarka nieprzepisowo powstrzymała atak rywalek za polem karnym, przez co musiała opuścić boisko. Jakieś pocieszenie za niektóre niezłe fragmenty meczu mógł stanowić gol honorowy Olgi z rzutu karnego. Można się jednak zastanawiać, czy Mapi León faktycznie zasługiwała na drugi żółty kartonik i czy w ogóle były podstawy, by tę jedenastkę podyktować.
Nad zespołem Davida Aznara nie mamy sumienia się pastwić. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, takie klęski jak dzisiejsza na obecnym etapie projektu powinny być jeszcze wkalkulowane w ryzyko. Bardziej skłanialibyśmy się w stronę tego, by z podobnych porażek wyciągać odpowiednie wnioski, które motywować będą do dalszej pracy. Na dziś różnica między Realem i Barceloną w zaawansowaniu projektów jest bardzo duża, ale głęboko wierzymy w to, że z czasem będzie ona sukcesywnie zasypywana.
FC Barcelona – Real Madryt 4:1 (3:0)
1:0 Alexia Putellas 14'
2:0 Jennifer Hermoso 23'
3:0 Asisat Oshoala 37'
4:0 Asisat Oshoala 70'
4:1 Olga 81' (rzut karny)
FC Barcelona: Paños; Marta, Mapi León, Pereira, Leila; Patri, Alexia (88' Losada), Hermoso (75' Hamraoui); Mariona (71' Aitana), Graham i Oshoala (88' Serrano).
Real Madryt: Misa; Robles, Peter, Ivana, Olga (90' Claudia); Kaci, Oroz (74' Corredera), Thaisa; Cardona, Teresa (74' Yohana) i Jakobsson.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze