José Rodríguez: Debiut w Realu był chwilą absolutnego szczęścia
Przy okazji starcia Realu Madryt z Alcoyano trudno nie przypomnieć sobie o José Rodríguezie, który w 2012 roku za kadencji Mourinho zadebiutował z tym rywalem w pierwszej drużynie i przywitał się strzelonym golem. Dziennikarze Asa dodzwonili się do Hiszpana, by porozmawiać z nim o wydarzeniach z tamtego dnia oraz aktualnej karierze 26-latka.
Fot. własne
– Tamtego dnia liczyłem, że może wejdę w doliczonym czasie, ale dostałem 45 minut. Po zdobyciu bramki nie wiedziałem, jak ją celebrować. Wspominam to jako moment absolutnego szczęścia. To nie był wymarzony debiut, bo o takim nawet nie marzyłem. Zagrałem dla najlepszego klubu na świecie, co było osiągnięciem szczytu. Cały czas brakuje mi słów, kiedy mówię o tamtym spotkaniu.
– Na dziś jesteśmy liderami (José występuje w Maccabi Haifa – przyp.red.) i celem jest jej wygranie. Jeśli się nie uda, będzie to dla nas wielkie rozczarowanie.
– Tamten wieczór na El Collao zmienił moje życie. To bez cienia wątpliwości najważniejszy moment w mojej karierze. Bez tamtego meczu nie byłbym tym, kim jestem dziś. Byłem na dole, nikt mnie nie znał, a nagle cały świat dowiedział się o moim istnieniu. Grywałem później w różnych klubach, ale żaden nie może równać się z Realem Madryt. Byłem chłopakiem z 1000 obserwujących na Twitterze, a po kilku minutach w białej koszulce Królewskich było ich 100 tysięcy ze wszystkich stron świata.
– Nie byłem do końca świadomy wagi tego wszystkiego. Miałem wówczas 17 lat, nie zdawałem sobie z niczego sprawy, funkcjonowałem w innym świecie. Dopiero teraz umiem w pełni cieszyć się tymi doświadczeniami. Jestem ojcem, a Cristiano i Benzema to dla moich dzieci superbohaterowie. A ja z nimi grałem.
– Mourinho mówił mi, że zrobi ze mnie najsłynniejszego cygana na świecie. Mówił tak, żeby ściągnąć ze mnie presję. Widział, jak trenuję i podobało mu się to, co robię. Chciał, bym w meczach pokazywał to samo.
– Debiut był prezentem od Boga. Zagrałem z Kaką, Modriciem, Benzemą, Cristiano, Moratą. Będę to pamiętał do końca życia, nie każdy miał okazję przeżyć coś takiego. Cały czas jestem też najmłodszym debiutantem Realu w Lidze Mistrzów (piłkarz miał wówczas 17 lat i 354 dni – przyp.red.). Coś takiego może powiedzieć jedna osoba na świecie i jestem nią akurat ja.
– Podjąłem w karierze parę błędnych decyzji, ale naprowadzam wszystko z powrotem na właściwe tory. Wciąż zostaje mi w piłce więcej niż 10 lat.
– Kiedy w eliminacjach Ligi Europy los skojarzył nas z Tottenhamem, co oznaczało ponowne spotkanie z Mourinho, byłem bardzo poddenerwowany aż do samego dnia meczu. Czułem się, jakbym niecierpliwie wyczekiwał spotkania z kimś. Nie wiedziałem, czy po takim czasie w ogóle będzie o mnie pamiętał, ale tak, pamiętał!
– Mourinho nie tylko pamiętał, kim jestem, ale nawet przerwał mi rozgrzewkę, by się przywitać. Jest szalony. Graliśmy w dziada i zmusił mnie do wyjścia ze środka, żeby się ze mną uściskać i pogadać. Nie wiem, jak wytłumaczyć to, co nas łączy, ale to coś wyjątkowego.
– W pierwszej kolejności zapytał mnie, jak dbam o brodę. Potem chciał wiedzieć, co u mojej rodziny i powiedział, bym odkładał pieniądze na czas po karierze. Mówił do mnie tak, jakby był moim ojcem. Na koniec dodał, że wsadzą nam siedem goli. Wygrali z nami 7:2.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze