Advertisement
Menu
/ abc.es

Ani Madryt, ani Londyn

30 miesięcy temu Gareth Bale zdobywał dwa gole w finale Ligi Mistrzów. Dziś wspomnienie tamtej nocy wydaje się bardzo odległe.

Foto: Ani Madryt, ani Londyn
Fot. Getty Images

Przed Walijczykiem nikt nie zdołał zanotować dubletu w finale Champions League, wchodząc z ławki. Nic tylko szeroko się uśmiechać. Atakujący po ostatnim gwizdku postanowił jednak pójść tropem Cristiano i nadać świętowaniu goryczy. Głośne wyrazy rozczarowania z powodu braku występu w podstawowej jedenastce z ust najlepszego gracza meczu były brzydkim, a nawet bardzo brzydkim gestem. 

Niefortunne i z pewnością też przesiąknięte egoizmem wypowiedzi Bale'a obróciły się w kolejnych sezonach przeciwko niemu. Gareth chciał być główną twarzą Realu Madryt i po odejściu Ronaldo klub spełnił jego życzenie. W chwili prawdy okazało się jednak, że Bale nie tylko nie jest w stanie zyskać sobie statusu największej gwiazdy zespołu. On nawet nie zasługiwał na regularną grę. Lopetegui, Solari i raz jeszcze Zidane – cała trójka doznała głębokiego rozczarowania postawą Brytyjczyka. Gareth wykazywał się bardzo małym zaangażowaniem w projekt oraz było widać po nim wyraźne braki zarówno fizyczne, jak i mentalne. 

Proces powolnego wygasania trwał 24 miesiące. Dwa lata, w których trakcie Bale zarobił 30 milionów euro i z o wiele większa pasją oddawał się golfowi. Ku olbrzymiej uldze Zidane'a piłkarza udało się koniec końców odesłać do Londynu. W swoim ostatnim sezonie w Madrycie zdobył trzy bramki i zaliczył dwie asysty. To tragiczne statystyki, które trudno tak naprawdę jeszcze pogorszyć. A jednak w Tottenhamie Bale nie składa w tej sprawie broni. 

Mourinho od lat był wielbicielem talentu Bale'a. We wrześniu wreszcie mógł dopiąć swego. Portugalczyk opuścił Real Madryt latem 2013 roku na kilka tygodni przed transferem skrzydłowego. Wówczas pociąg uciekł po raz pierwszy. Obecny szkoleniowiec Kogutów starał się sprowadzić piłkarza w 2016 i 2017 roku do prowadzonego wówczas przez siebie United, ale i wtedy obszedł się smakiem. Pociąg odjechał po raz drugi. Zeszłego lata Daniel Levy spełni wreszcie jego życzenie i ściągnął Garetha z powrotem do Londynu. Piłkarz w niczym jednak nie przypomina tego, który liderował zespołowi w latach 2007 – 2013. 

Rola 31-latka jest marginalna. Bale nie zdołał też odczepić od siebie gracza ze szkła. Z 30 spotkań zdołał wystąpić w zaledwie 12 (40%). W pierwszym składzie zaliczył siedem spotkań, na co składa się sześć potyczek w Lidze Europy i tylko jedna w Premier League. Na koncie ma trzy gole i żadnej asysty. Do zespołu dołączył kontuzjowany, zagrał dopiero po miesiącu. Potem doznał jeszcze dwóch urazów mięśniowych. Jego wpływ na grę jest w zasadzie zerowy. Zdecydowanie częściej niż na murawie przychodzi mu się meldować u lekarza. Ostatnio do jego dumy podczas treningu odniósł się sam Mourinho. Trener stara się tym samym podjąć ostatnią próbę obudzenia piłkarza, który latem 2018 roku był wyceniany na 90 milionów euro, dziś zaś nie dobija do granicy 20. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!