Tebas: Superliga mogłaby doprowadzić Real do ruiny
Javier Tebas udzielił wywiadu portalowi Goal. Przedstawiamy fragmenty z tej rozmowy z prezesem La Ligi dotyczące Superligi.
Fot. Getty Images
Dlaczego Superliga mogłaby zrujnować kluby?
Temat Superligi jest tajny. Widziałem tylko jednego prezesa, Bartomeu, który mówił o tym publicznie przez 10 sekund. Gdyby faktycznie 10-12 klubów chciałoby zorganizować Superligę, powiedziałoby o tym publicznie. Wszystko jest tajne, w ukryciu, gdzieś w barze... Nie ma nic oficjalnego. Ja nic nie wiem. Superliga jest niemożliwa do zrealizowania. Kto twierdzi, że jest możliwa, nie zna dobrze biznesu piłki nożnej. Możesz być świetnym przedsiębiorcą, ale nie znasz tego środowiska pod względem ekonomicznym i prawnym. Mówi się ponad miliardzie euro przychodów rocznie, ale te 20 klubów już znajduje się w innych ligach i pytanie brzmi: odejdą z nich, ryzykując te pewne pieniądze?
Ale mówi się nawet o modelu finansowym Superligi.
Mówi się o CVC Capital Partnes, o JP Morgan... Mówi się wiele rzeczy, ale rzeczywistość jest taka, że 6 miliardów euro nie pokryje im nawet pierwszego roku. By wielkie kluby były spokojne, fundusz musi pokryć 3-4 lata, bo możesz nagle zostać bez przychodów. To środki nie do osiągnięcia, nie da się zagwarantować takich pieniędzy. Mówimy o 30 miliardach euro. Nie ma organizacji finansowej, która chciałaby się tego podjąć, bo to byłoby finansowanie wojny z FIFA i UEFA. Niemożliwe. Nie da się stworzyć nowych rozgrywek bez zgód tych organizmów. Bez nich stworzyłoby się ogromne zamieszanie. Niektórzy zapewniają, że Superliga ruszy w 2022 roku. Ale jakim cudem? To niemożliwe. Ten, kto to wypuścił, popełnił błąd. To niemożliwe na poziomie komercyjnym. Superliga to perfekcyjny projekt do zrobienia z siebie ruiny, zniszczenia kibiców i starcia z władzami futbolu.
Josep María Bartomeu, były prezes Barcelony, w dniu odejścia potwierdził podpisanie dokumentów zgadzających się na Superligę. Pan wierzy, że nowy prezes i jego zarząd się z tego wycofają?
Barcelona należy do La Ligi i moim obowiązkiem jako jej prezesa jest przekazanie jej reprezentantowi pytań w tej sprawie: wiesz, że to naruszyłoby nasz produkt?; o czym mówił wasz prezes na konferencji prasowej? Klub odpowiedział, że to wstępny plan, jedynie deklaracja intencji. Rzeczywistość jest dużo mniejsza niż zapisy w tych dokumentach. Kto to przeanalizuje, wie, że to niemożliwy temat. Bartomeu zrobił to, by odwrócić uwagę od swojego najgorszego dnia w roli prezesa. W dniu, w którym odchodził – żeby nie powiedzieć, że go wyrzucili – odwrócił od siebie uwagę. To jego najbardziej niefortunne działanie w roli prezesa.
W projekcie Superligi wyróżniają się dwa nazwiska. Pierwsza to Andrea Agnelli, prezes Juventusu i prezes Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. Drugie to Florentino Pérez, prezes Realu Madryt, który od lat marzy o takich rozgrywkach. La Liga oczekuje od nich wyjścia przed szereg?
Nie mogę ujawnić, o czym rozmawiam z Andreą Agnellim, ale on nie stoi za Superligą. On stoi za reformą rozgrywek UEFA, ale kluby w Europie nie zgadzały się z nią i temat umarł. On musi skupić się na rozwoju Serie A. Z Agnellim rozmawialiśmy właśnie o tym. Po co masz robić Superligę? Real i Barcelona dalej zarabiałyby więcej od ciebie. Powinieneś rozwijać Serie A, by móc zarabiać więcej u siebie i wzmocnić swoją ligę. Superliga nie uczyni cię mocniejszym. A Florentino Pérez? Mówią, że to on stoi za tym wszystkim, ale zawsze to tajny temat, więc ja nic o tym nie wiem. Przypuszczam, że jemu podobają się takie projekty. To wielki przedsiębiorca budowlany i wielki zarządca klubu w Realu Madryt, ale nie rozumie tematu rozgrywek. Nie rozumie Superligi i nie rozumie, co stworzyłby takimi rozgrywkami. Ma uprzywilejowany umysł w biznesie, ale nie w tych sprawach dotyczących organizacji rozgrywek, bo źle ocenia negatywne efekty, jakie Superliga miałyby na klub. Ona mogłaby doprowadzić ich do ruiny.
Czy nie martwi pana ta pogoń za pieniądzem? Czy kluby patrzą z zaślepieniem jedynie na pieniądze?
Rozmawiam z wieloma ludźmi. Z Miguelem Ángelem Gilem z Atlético, z Andreą Agnellim... Wszyscy są zmartwieni, ale nie widzę zaślepienia na punkcie pieniędzy. Droga to generowanie większych przychodów, a nie Superliga. Może przez pierwsze dwa lata nie będzie to porażka, ale doprowadzi do ruiny ligi krajowe, które zawsze generowały i generują pieniądze. Kto myśli, że Superliga mogłaby być rozgrywana razem z ligami, Florentino Pérez czy ktokolwiek, ten się myli.
Pomijając Real i Barcelonę, jakie jest nastawienie hiszpańskich klubów do Superligi?
Większość hiszpańskich klubów, w tym Atlético, jest przeciwko Superlidze. Przy spokojnej analizie przeciwko powinny być także Real i Barcelona. La Liga to 42 kluby Primery i Segundy, należy być lojalnym wobec swoich rozgrywek. Nie można grać w Superlidze i La Lidze. Mamy 40 klubów przeciwko Superlidze i gdyby Real czy Barcelona myślały zdroworozsądkowo, też byłyby przeciwko. Na pewno.
Mówi się też o naciskach Anglików czy roli Liverpoolu i Manchesteru United.
Dużo mówi się o Big Six, ale to też tajny temat. Gdy pojawił się publicznie, zorganizowano zgromadzenie klubów i podjęto decyzję. Mam kontakt z największymi angielskimi klubami i są przeciwko Superlidze. Mają najlepsze rozgrywki i jeśli działa im ten model Premier League oraz ten model Ligi Mistrzów, to po co coś zmieniać? To byłoby ryzyko. Nie możemy wszczynać z tego powodu wojny. Anglicy to największa potęga finansowa w piłce i oni nie chcą Superligi. Rozmawiałem też z funduszem CVC i prawda jest taka, że oni nie są w to zaangażowani. Jeśli chciałbym być w Superlidze, wyszedłbym i o tym powiedział. Temat jest taki, że jeśli sami organizatorzy to utajniają, to nie są przekonani co do tych rozgrywek.
Mówi pan o Superlidze jako czymś tajnym, ale wiemy, że na pewno UEFA szuka reformy Ligi Mistrzów.
Jestem w ciągłym i codziennym kontakcie z UEFA. Nie możemy pozwolić, by nowy projekt naruszył ligi krajowe. UEFA obecnie pracuje nad innym projektem, ale z poszanowaniem tego, czego chcą ligi krajowe. Są pewne kwestie, które mi się nie podobają, ale nie wpływają na naturalność lig. Należy uszanować terminarz, filozofię czy liczbę uczestników każdej ligi i na tej podstawie UEFA szuka nowych założeń swoich rozgrywek. Trzeba dopiąć to, ile hiszpańskich ekip mogłoby w nich grać, na jakiej podstawie przyznane byłyby awanse... Ważne jest, by każdy klub w Europie miał szansę na grę w Lidze Mistrzów. Chodzi o utrzymanie pewnych czerwonych granic i chociaż są sprawy, o których nie mogę tu powiedzieć, bo UEFA pracuje nad inną drogą, to rozmawia przy tym z ligami i szuka poprawy swoich konceptów. Ja jestem zwolennikiem braku zmian, ale jeśli UEFA chce reformy, może zrobić konkurencyjny produkt.
Rozumiem z tych słów, że dobrym aspektem byłyby większe pieniądze dla klubów, a złym dodanie meczów do przepełnionego już terminarza. Tak jest?
Nie chcę niczego wyprzedzać. Wszystko zależy od rynku. To nie jest obiad dla kilku osób, a tort, który dotyczy wszystkich i powoli rośnie. Zobaczymy, czy rynek zaakceptuje nowy model rozgrywek. Zmiany formatu są zawsze ryzykowne, ale na pewno będzie istnieć równowaga między ligami a Ligą Mistrzów. Wielkie kluby nie są już tak chciwe w temacie pieniędzy. A jeśli ktoś taki pozostaje, to tylko po to, by jego zawodnicy kupili sobie więcej Ferrari, Porsche czy Lamborghini. Dzisiaj te kluby nie produkują już więcej bogactwa dla siebie, a jedynie dla swoich zawodników. To już dotarło do wielkich klubów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze