Asensio: Ludzie odczytali tytuł, którego nie było
Pierwsza część wywiadu dla dziennika <i>MARCA</i>
Będąc przyzwyczajonym do pochwał, Marco Asensio uczy się w tym sezonie żyć z krytyką, pierwszą tak poważną w swojej karierze. Nie chciał wplątać się w polemikę z wózkiem, więc teraz wychodzi krok do przodu w Marce, by przekazać, że jeśli pokazał już coś w karierze, to ambicję, by wywalczyć sobie miejsce w najlepszej ekipie na świecie, gdy miał zaledwie 20 lat. Przekonany co do swoich szans i z większymi chęciami niż kiedykolwiek na triumfowanie w Realu ostrzega: „Przemówię na boisku”.
Kończymy przerwę na reprezentację… Jaka jest twoja ocena?
Cóż, mieliśmy czas na pobycie z kolegami i dalszą pracę z nowym trenerem. Pod względem sportowym w dwóch meczach ekipa pokazała się z dobrej strony, nawet pomimo wyniku z Chorwacją. Czasami nie idzie tak, jak chcesz. Jednak ja uważam, że jesteśmy na dobrej drodze.
Na poziomie osobistym, zmontowałeś niezłe zamieszanie w czasie tej przerwy przez swoje wypowiedzi o ciągnięciu wózka…
Uważam, że to wszystko błędnie zinterpretowano. Na końcu pozostał sam tytuł, że ja nie chciałem ciągnąć wózka, ale ja w żadnym momencie tego nie powiedziałem. Oczywiście, że chcę ciągnąć wózek razem z kolegami, ale wszystko źle zrozumiano… Przypuszczam, że po to, by stworzyć debatę czy nawet nie wiem, po co… Jednak ja oczywiście, że chcę ciągnąć wózek. Jedyne, o czym się wypowiadałem, to role, jakie istnieją w ekipie, statusy, jakie są. Jednak zawsze będę starać się dawać z siebie maksimum i chcę pokazać w trzecim roku w Realu całą ambicję, jaką mam i ciągnąć to do góry.
Zaskoczyło cię, że zrobiło się z tego takie zamieszanie?
Tak, bo w żadnym momencie nie powiedziałem tego, co potem zinterpretowano. W każdym momencie chciałem właśnie pokazać, że chcę coraz bardziej ciągnąć wózek, być ważniejszym w ekipie… Szanuję role w zespole, ale oczywiście, że chcę ciągnąć wózek, bo jesteśmy drużyną i w Realu Madryt wszyscy musimy ciągnąć to razem.
Co jest najważniejsze w temacie ciągnięcia wózka: staż, osobowość czy jakość zawodnika?
To zależy po trochu od wszystkiego. Liczą się lata w klubie, jakość… ale też osobowość. To zbiór tych rzeczy.
Co najbardziej zdenerwowało cię w całej tej sytuacji?
Chyba ten temat ambicji. Od kiedy tu przyszedłem, zawsze ją pokazywałem, tę ambicję, te chęci na poprawianie się i dawanie z siebie wszystkiego na boisku. Zaskakuje mnie dosyć mocno, że teraz się w to wątpi. To prawda, że zrobili to tylko niektórzy i że ja dobrze wiem, iż ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, do czego się odnosiłem w moich słowach.
Uważasz się za ambitnego zawodnika?
Tak. I zawsze to pokazywałem. Kiedy zaczynałem tak młodo w Mallorce, pokazałem, że chcę więcej i podpisałem kontrakt z Realem. Następnie odszedłem do Espanyolu i uważam, że zrobiłem dobrze z tym rokiem osadzenia się w lidze. Wróciłem do Realu, zacząłem grać i potem miałem miesiąc bez występów. Jednak na podstawie pchania tego dalej skończyłem z powrotem na boisku. Minut nie zdobywa się dlatego, że podobasz się trenerowi, a na podstawie pracy i pokazywania swojego. Na końcu odgrywałem ważne role i byłem bardzo ważny w kluczowych meczach. W drugim roku zanotowałem więcej minut i jeszcze większe znaczenie.
Zauważasz, że w tym roku wymaga się od ciebie więcej niż w tych poprzednich?
Na pewno tak. A jeśli ludzie uważają, że mogę tyle dać, a nawet więcej, to dlatego, że to pokazałem. Mnie podobają się wymagania i to ja jestem najbardziej wymagający wobec siebie. Gra w Realu to ma, istnieje tu duża presja i duże wymagania. Nie można żyć tu przeszłością, a każdy mecz to nowy świat. Jak widać, to, co zrobiłeś wcześniej, nie ma już żadnego znaczenia…
To twój trzeci sezon w Realu. Uważasz, że masz ten status, na jaki zasługujesz czy chciałbyś uzyskać większe uznanie?
W jakim sensie? Uznanie kogo?
Trenera, bo ono na końcu jest najważniejsze.
Teraz mamy nowego trenera i zagrałem u niego w dwóch pierwszych meczach. Potem w kolejnym nie i w ostatnim tak. Teraz nadchodzi większa liczba spotkań i zobaczymy, jakie uznanie wobec mnie ma Solari, ale ja jestem z niego bardzo zadowolony. Wyniki mocno się poprawiły, a to jest najważniejsze. Drużyna potrzebowała powrotu do dobrych rezultatów.
Jaką ocenę Asensio wystawia sobie za dotychczasowe tygodnie tego sezonu?
Za szybko, by dokonywać ocen, ciągle daleko do końca, wszystko jest w grze. Były bardzo dobre momenty i inne nie tak dobre, zarówno osobiste jak i drużynowe. Taki jednak jest sezon. Jest długi i zawsze są w nim dobre i złe chwile. Na pewno teraz przyjdą te najlepsze.
Kibice i klub pokładają w Asensio ogromne nadzieje. Czy to może być dla ciebie dodatkowy ciężar?
Zależy od oczekiwań. Popatrzmy, nie mogę strzelać w każdym meczu trzech goli w okienko, to jest oczywiste. Istnieją oczekiwania, a ja sam mam chęci na stanie się tym ważnym zawodnikiem Realu Madryt, jakim chcę być. Chcę dalej triumfować w Realu Madryt.
Rozumiesz, że ty swoim futbolem stworzyłeś te wszystkie oczekiwania, prawda?
Tak. Jeśli istnieją te wszystkie oczekiwania, to dlatego, że pokazałem swoje na boisku i dlatego, że na to zasługuję. Tak przypuszczam… Na końcu liczy się pokazanie swojego, dalsza praca i otrzymywanie szans oraz ciągłości w meczach.
W Realu jednak jest trudno o tę ciągłość, prawda?
W Realu zawsze są wielcy zawodnicy i zawsze istnieje wielka rywalizacja. Zawsze trzeba pozostawać na wielkim poziomie i nie możesz się potykać. To jest bardzo dobre dla drużyny.
Jakim typem gracza chcesz być? Gdzie wolisz występować?
Ja mogę być najbardziej decydujący na prawym boku lub w środku. Na lewej stronie też sobie radziłem, ale ludzie chcą, żebyś był bardziej kluczowy pod względem bramek, które są najważniejsze i które zostają w pamięci. Jeśli startuję bardziej z prawej strony czy ze środka, mam więcej szans na bycie decydującym i na wchodzenie do gry.
W tym sezonie na razie masz na koncie tylko dwa gole. Czy pozycja na to wpłynęła? Z Lopeteguim grałeś dużo na lewej flance.
Być może. Dynamika drużyny też ma wpływ, ale przy minimalnym powrocie do naszej gry i wejściu w zwycięską dynamikę, przyjdą lepsze liczby, to jest pewne.
Zaskoczył cię dołek strzelecki zespołu czy baliście się, że coś takiego może się zdarzyć bez Cristiano Ronaldo?
W wielu meczach stworzyliśmy mnóstwo sytuacji. Z tego czy innego powodu gol nie przychodził. Taka była dynamika, ale teraz jest odwrotnie.
Czy w trakcie tej serii 8 godzin bez gola zaczęliście się niecierpliwić? Jak przeżywaliście to w szatni?
Nie byliśmy spokojni… Tworzyliśmy sytuacje, ale nie wpadały. Zachowywaliśmy może mały spokój, bo nie graliśmy źle i kreowaliśmy dosyć dużo okazji. Wiedzieliśmy, że w końcu ten gol przyjdzie…
Czy udaje się wam odciąć od presji, jaką tworzymy na was w mediach?
Coś tam dochodzi. Ja na przykład w czasie tego minidołka nauczyłem się trochę od tego odcinać. Dalej pracowałem tak samo ciężko i dobrze. Tak samo teraz staram się nie nadawać znaczenia krytyce, jaka na mnie spadła. To samo dotyczy pochwał. Zawsze tak szło mi najlepiej.
Otrzymałeś także wiele pochwał. W poprzednim sezonie wiele osób mówiło o Marco Asensio jako przyszłym kandydacie do zdobycia Złotej Piłki. Czy czasami za szybko przykleja się takie łatki?
Mówiono to na końcu poprzedniego sezonu i także początku tego [śmiech]. To był tylko jeden zły miesiąc, gdy nie szło nam dobrze, bo na początku w Realu i kadrze wszystko było dobrze. Nie ma tu środka – albo idzie świetnie, albo bardzo źle. Ja mogę kontrolować pracę, jaką wykonuję czy moje myśli… Nie mogę kontrolować tego, co mówią ludzie. Najlepiej skupić się na swoim, robić najlepsze rzeczy dla siebie oraz dla drużyny i próbować pokazywać to na murawie, gdzie muszę przemawiać.
U kogo znalazłeś schronienie w okresie tej krytyki?
Po pierwsze, w samym sobie. Ja oceniam sprawy, myślę nad nimi… Też nie jestem z kamienia. Są rzeczy, które cię dotykają i ja naprawdę sam jestem wobec siebie bardzo wymagający. Zawsze jednak byłem z moimi bliskimi, rodziną czy przyjaciółmi. Staram się mimo wszystko za dużo nie rozmawiać o piłce, by się od tego trochę odciąć. Moja rodzina daje mi jednak rady, które ich zdaniem mi pomogą, szczególnie w czasie takich dołków. Oni również doradzali mi w momentach, gdy dostawałem same pochwały. Powtarzali, że przyjdzie też właśnie taki moment i tak właśnie było.
Gdzie leży granica Asensio?
Chcę dojść na szczyt. Nigdy nie myślałem, by być taki czy taki. Na końcu z codzienną pracę i umiejętnościami będą sam poznawać swoje granice.
Kiedy mówi się, że liderem nowego Realu będzie Marco Asensio, jest to dla ciebie jakiś odnośnik?
A jakże, oczywiście. Na końcu jasne jest, że chcę dalej triumfować w Realu Madryt. Chcę być tutaj ważny, nigdy tego nie ukrywałem. Jestem madridistą od małego, zawsze chciałem grać w Realu Madryt i teraz gdy mam szansę na bycie ważnym, chcę ją wykorzystać.
Asensio i Isco mogą grać razem? Bo wydaje się, że gdy przychodzi nowy trener, na końcu stawia na jednego z was kosztem drugiego, a nie na obu.
Zależy od trenera… To prawda, że nie graliśmy razem w za wielu spotkaniach, ale nie wiem, naprawdę…
Najlepszym meczem tego sezonu pozostaje starcie z Romą, w którym prawie zdobyłeś przepiękną bramkę, nie patrząc przy strzale na bramkarza… Co wtedy przeszło ci przez głowę?
Chodzi o to, że gdy czujesz pewność siebie, wychodzą ci takie rzeczy. Nie myślałem, że zrobię coś takiego. To wychodzi ze środka. Szkoda, że nie wpadło, bo byłoby to golazo. Dla mnie to było jasne zagranie, ale to temat pewności siebie. Kiedy czujesz się dobrze, wychodzi ci więcej i wychodzą ci lepsze rzeczy.
Pewnie nawet nie marzyłeś o przyjściu do Realu i wygraniu dwóch Pucharów Europy w ciągu dwóch pierwszych sezonów, co?
W pierwszym sezonie wygraliśmy cztery tytuły, w następnym kolejne cztery… To był wymarzony początek, nie oczekiwałem aż tylu pucharów. Tym bardziej widząc, jak trudno jest wygrywać i pozostawać dalej tak głodnym. Jednak ta drużyna zawsze pokazywała, że im jest gorzej, tym ona bardziej rośnie. W tym sezonie też ruszymy do góry i gdy tylko odzyskamy skuteczność i trochę szczęścia, to zacznie nam iść świetnie.
Jakie zdjęcie wybierasz z dotychczasowego pobytu w Realu Madryt? Z trafienia w Superpucharze z Sevillą? Ze świętowania gola w Cardiff? Czy może z bramki strzelonej Bayernowi w dogrywce Ligi Mistrzów?
Wybieram zdjęcie ze świętowania z rodziną na trybunach w czasie finału w Cardiff. Dlatego, że rozmawialiśmy o tym i wiedzieli, że jeśli strzelę, pobiegnę świętować z nimi. To była chwila, której nigdy nie zapomnę.
Jak naprawdę było z tym numerem tego lata? Ludzi ukłuło, że nikt nie chciał wziąć „7” po Cristiano i na końcu został z nią Mariano.
Nie rozmawiano o tym za dużo, mi też nic nie powiedziano. Nawet nie wiedziałem, jak to się rozwijało. Przyszedł Mariano, wziął numer i tyle. Nie ma co do tego wracać.
W meczu z Bośnią zagrałeś z „10” przez brak Thiago. Czy to wskazanie numeru, który najbardziej ci się podoba?
Nie ukrywam tego. Mój ulubiony numer to „10” i nosiłem go zawsze, gdy tylko mogłem. Teraz jest w rękach Luki, któremu zostaje jeszcze wiele lat w Realu, ale w przyszłości faktycznie chciałbym go nosić.
Jeśli najbliższego lata Real pozyska Hazarda… dla ciebie będzie to rozczarowanie czy motywacja, by z nim walczyć?
To spekulowanie. Jeśli ktoś przyjdzie, zobaczymy, ale na dzisiaj to są spekulacje.
Normalne jednak wydaje się, że latem przyjdzie przynajmniej jedna wielka gwiazda.
Możliwe, ale ja nie znam intencji Realu Madryt. Na końcu sezonu wszystko zostanie ocenione. Wszystko zależy od zdobytych tytułów oraz odczuć klubu i samych piłkarzy.
Czy w tych latach otrzymałeś wiele ofert?
Nie, do mnie one nie dochodzą [śmiech]. Od tego jest mój agent. Ja też nie myślę o niczym innym, niż skupienie się na Realu Madryt. Jasno wiem, że chcę triumfować w Realu Madryt i zostać właśnie tutaj.
Wybrałeś bramkę w Cardiff jako dotychczas najlepszy moment w Realu… Czy mundial to największe rozczarowanie twojej kariery?
To był mój pierwszy mundial i miałem takie nadzieje… Naprawdę wracasz do domu i mówisz sobie: „Cholera, taka szansa”. Wszystko było bardzo dziwne, to była kumulacja różnych rzeczy, ale ze wszystkiego można wyciągnąć coś pozytywnego. To był jednak bardzo ciężki czas, bo gdy przegrywam, to jestem nieznośny…
Do czego się odnosisz?
Jestem bardzo wymagający wobec siebie. Jestem zwycięzcą i chcę wygrywać we wszystko, w czym rywalizuję.
Więc naprawdę musiało cię denerwować, gdy mówiono, że nie jesteś ambitny.
Tak, to denerwowało mnie najbardziej. Zawsze pokazywałem, że chcę wygrywać. Dlatego interpretacja moich słów była błędna i mnie bolała. Ludzie odczytali tytuł, którego nie było: Marco Asensio nie chce ciągnąć wózka. Tak właśnie nie jest.
Krótki test
1. Jaki serial teraz oglądasz?
The Punisher.
2. Książka, jaką polecasz.
Ostatnią, jaką przeczytałem, była „Mnich, który sprzedał swoje Ferrari”.
3. Status na WhatsAppie.
Zajęty.
4. Ile masz nieprzeczytanych wiadomości?
Dużo, ponad 100. Do mnie piszą nawet ludzie, którzy w ogóle mnie nie znają…
5. Kto robi zakupy w twoim domu i czego nigdy nie może zabraknąć w twoim koszyku?
Zakupy robi mój tata i nigdy nie może zabraknąć wody. Piję jej bardzo dużo.
6. Twój najlepszy przyjaciel w szatni?
Mam dobre stosunki ze wszystkimi. Może najbardziej związany jestem z Lucasem.
7. Gdzie polecisz na wakacje w te Święta?
Ciągle nie zdecydowałem, ale chciałbym polecieć gdzieś, gdzie jest ciepło.
8. Jaka drużyna zaskoczyła cię w tym sezonie najmocniej?
Espanyol. Rozgrywają świetny sezon, co bardzo mnie cieszy.
9. A zawodnik?
Borja Iglesias.
10. Jaki numer wolisz: „7” czy „10”?
„10”.
Jutro dziennik ma opublikować drugą część rozmowy, którą zapowiada słowami: „Madryt i Hiszpania”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze