Ludzie bezdomni
Jedno z najczęstszych pytań w dziejach wszechświata brzmi: „Jak osiągnąć szczęście?”.

Fot. własne
Możesz być najlepszy w swoim fachu, mieć wszystkie pieniądze świata, najdroższe samochody, najbardziej luksusowe jachty i dom z tarasem wielkości basenu olimpijskiego, albo i sam basen olimpijski, wszystko jedno. Możesz podobać się najpiękniejszym kobietom i kupować im najdroższe prezenty. Możesz być podziwiany przez tłumy i stanowić wzór dla milionów ludzi. Możesz chodzić co niedzielę do kościoła, dbać o zdrowie i rodzinę.
A kiedy jednak wieczorem kładziesz się spać, i tak chce ci się płakać. Bo mimo wszystko jesteś nieszczęśliwy. Nawet jeśli sukcesy i pieniądze bardzo często pomagają w wyrwaniu się z sideł mroku, wciąż nikt nie może oficjalnie orzec, że tkwi w tym uniwersalny sposób na osiągnięcie szczęścia.
Powyższe linijki świetnie wpisują się w to, co mieliśmy okazję podziwiać w zeszły weekend. Gra Królewskich wyglądała bowiem jak definicja nieszczęścia. Była smutna i pozbawiona nadziei na lepsze jutro. Od dłuższego czasu zresztą, decydując się na włączenie meczu z udziałem Los Blancos, niestety doskonale przeczuwamy, czego możemy się spodziewać. Wszystko jest fajnie do momentu, w którym wygrywasz. Gdy zdobywasz mistrzostwo, grając w sposób strawny na równi z kamieniem tkwiącym na dnie żołądka, idzie to wszystko znieść. Wtedy jesteśmy, w tym także i my, fanami pragmatyzmu i skutecznego minimalizmu. Pomijamy nawet – świadomie lub nie – fakt, że męczeństwo to wychodziło nam bokiem, gdy tylko w Lidze Mistrzów przyszło nam zmierzyć się z kimś wybijającym się ponad poziom ligowej szarzyzny Primera División. Czy jednak w głębi duszy nie tęsknimy za widowiskowością, która pewnego dnia sprawiła, że pokochaliśmy Real Madryt?
Zespół Zidane'a zagrał z Kadyksem tak smutny dramat, że po prostu trudno nie przysiąść na chwilę i się nad tym wszystkim głębiej nie zastanowić. Gra drużyny ma oczywiście prawo nieraz wyglądać gorzej. Po pierwsze jednak są pewne granice przyzwoitości, które w sobotę zostały przekroczone. Po drugie zaś – czy różnica w grze w meczach wygranych i przegranych nie powinna być z założenia mimo wszystko nieco wyraźniejsza?
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że Królewscy cały czas są zdolni do wygrywania i zdobywania trofeów, ale przy nieustannie ulatniającej się przez jakąś nieszczelność w konstrukcji radości. Czy kiedy miliony ludzi na całym świecie przez cały tydzień niecierpliwie wyczekują chwili, gdy cię zobaczą, naprawdę możesz pozwolić sobie na braki w nastawieniu? Pół biedy, gdyby chodziło jedynie o lekceważenie. Wówczas chociaż w którymś momencie zazwyczaj się reflektujesz i dokręcasz śrubę – raz z odpowiednim skutkiem, innym razem bez. Widać jednak jakąkolwiek chęć i sportową złość. W sobotę zaś piłkarze czekali aż samo dwa razy wpadnie.
Być może pod wpływem nieprzetrawionej jeszcze porażki z Cádiz wdarło się tu trochę przesady i dramatyzmu. Tak czy inaczej, w głównej mierze chodzi o to, by najzwyczajniej w świecie skłonić siebie i was do głębszych przemyśleń odnośnie do klubowej rzeczywistości. Zresztą, kiedy mamy sobie pomarudzić, jak nie właśnie po takiej potyczce?
***
Piękno świata w znacznej mierze polega na kontrastach. Podczas gdy ty płaczesz w najnowszym modelu Ferrari, gdzie indziej, nie zawsze daleko (choć w tym przypadku akurat dosyć tak), znajdzie się ktoś, kto pomimo rzucanych przez los kłód pod nogi i tak będzie radośnie kroczył przed siebie.
Możesz znajdować się w centrum niesłabnącego od lat huraganu. W twoim pobliżu mogą wybuchać bomby. Na horyzoncie może nie być widać choćby najbledszej perspektywy poprawy. Możesz zostać nawet bez dachu nad głową. Widzisz to, żyjesz w tej scenerii na co dzień. Masz świadomość tego, że mogłoby być, eufemistycznie rzecz ujmując, nieco lepiej. A jednak mimo to nie dajesz się złamać i znajdujesz w sobie wewnętrzną siłę pozwalającą na zachowanie pogody ducha.
Szachtar Donieck to z całą pewnością drużyna absolutnie wyjątkowa w skali całego kontynentu. Klub z Donbasu już od paru sezonów uskutecznia tułaczkę po kraju, nie wiedząc, kiedy wreszcie – i czy w ogóle – nadejdzie moment powrotu do domu. Gdy Donieck znalazł się w środku politycznego konfliktu i, w konsekwencji, wojny, jasnym stało się, że w tych okolicznościach pozostanie w mieście nie wchodzi w grę. I nie mówimy tu o przeprowadzce z centrum do ośrodka treningowego na obrzeżach (choć to także bezdomność, ale bardziej w wersji light), lecz o trwającej od 2014 roku regularnej włóczędze po największym, nie licząc Rosji, państwie Europy, by móc rozgrywać mecze w roli gospodarza. Dość powiedzieć, że najczęściej Szachtar rozgrywa swoje domowe spotkania w Kijowie, czyli ponad 700 kilometrów od Doniecka.
A jednak nawet takie okoliczności i cały szereg nieudogodnień nie były w stanie zachwiać dumnymi Górnikami. Od czasu wygnania Szachtar zdobył 4 mistrzostwa i tyle samo pucharów Ukrainy, dwa razy wychodził z grupy w Lidze Mistrzów i dwukrotnie doszedł do półfinału Ligi Europy. W zeszłym sezonie nasi dzisiejsi rywale zdobyli mistrzostwo z 14-punktową przewagą nad Dynamem Kijów, nie narobili sobie wstydu w Lidze Mistrzów w grupie z Manchesterem City, Atalantą i Dinamem Zagrzeb (punkt straty do 2 miejsca), a w Lidze Europy w półfinale zatrzymał ich dopiero Inter (tu jednak łomot był już niesamowity, aż 0:5). Są to sukcesy, które muszą robić wrażenie nie tylko patrząc przez pryzmat problemów, ale i w ogólnym postrzeganiu.
Znakiem rozpoznawczym Szachtara jest niewątpliwie nieskrępowany i radosny futbol (2,7 gola na mecz w lidze w zeszłym sezonie). Nasi przeciwnicy od lat uskuteczniają politykę polegającą na budowaniu kadry na podstawie rodzimych graczy oraz Brazylijczyków (obecnie jest ich w drużynie 13). Działacze mają do przybyszy z Kraju Kawy wyjątkowego nosa. Wystarczy napisać, że w przeszłości w ekipie Szachtara wystepowali chociażby Fred, Alex Teixeira, Fernandinho, Willian, Douglas Costa, Luiz Adriano czy Elano, sprzedani łącznie za około ćwierć MILIARDA euro. Jedni odchodzą, przychodzą drudzy i dziwnym trafem na Ukrainie czują się jak na plaży pod domem. W niektórych kręgach mówi się, że inspiracja wyszła od Pogoni Szczecin Antoniego Ptaka, ale my akurat podchodzimy do tego typu domysłów dość nieufnie.
Gdyby więc gdzieś dopatrywać się skaz na niesamowitej historii Szachtara z ostatnich lat, to w tym, że co jak co, ale akurat nie trafiło na biednych. Sęk jednak w tym, że mimo wszystko nie pieniądz jest w tym przypadku głównym paliwem napędzającym sukces. W ciągu ostatnich 5 lat Szachtar trzykrotnie nie wydał w trakcie okienka ani grosza. Na szaleństwo zebrało się włodarzom tylko raz, przed sezonem 2018/19, gdy na nowe nabytki przeznaczono 41 milionów euro, z czego 15 wydano na Tetê z Grêmio. Podejrzewamy zresztą, że namówienie zawodnika na przyjście do kraju w stanie wojny i klubu na wygnaniu nie jest łatwym zadaniem…
***
Wiemy oczywiście, że mówimy o drużynach mimo wszystko funkcjonujących w odmiennych realiach. Hiszpania, Madryt, Ukraina, Donieck... różna rzeczywistość i różny poziom oczekiwań. Czy jednak z drugiej strony nie jest fajnie, że dziś w Lidze Mistrzów będziemy mieli okazję być świadkami konfrontacji tych dwóch światów?
Mecz rozpocznie się o 18:55, jego transmisję przeprowadzi Polsat Sport Premium 2 w IPLA.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Warto zagrać na wygraną Realu Madryt co najmniej dwiema bramkami. Kurs na takie zdarzenie wynosi 1,69.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze