Advertisement
Menu

Walcz albo uciekaj

Pamiętacie, jak na wczesnych latach edukacji szkolnej byliście nie do końca przygotowani na to, że nauczyciel będzie pytał?

Foto: Walcz albo uciekaj
Fot. własne

To zabawne, bo każdy z nas był w tej chwili (chyba, że ktoś był przygotowany na absolutnie każdą lekcję, wtedy zwracam honor). Każdy z nas wtedy najpierw zmieniał się w analityka rodem z NASA, licząc w głowie numerki, które już były pytane, te, które nie były oraz prawdopodobieństwa. Tworzyliśmy niemalże model ekonometryczny, biorąc również pod uwagę to, że nauczyciel zazwyczaj pytał numery nieparzyste i nie lubił koloru niebieskiego, a nieszczęście polegało na tym, że właśnie taką bluzę miałeś czy miałaś na sobie. 

Patrzysz na zegarek, dziesięć minut do dzwonka. Nie umiesz nic, jest tragedia. Nawet nie ma sensu pytać innych klas, z czego pytała, bo i tak tego nie przyswoisz. Włącza się w mózgu konstrukcja „walcz albo uciekaj”. W klasie siedzisz jak na szpilkach, próbując jak najbardziej schować się za zeszytem i długopisem. Nie wiadomo, po co to robisz, skoro i tak wyczytany zostaniesz z dziennika, ale w tym momencie wybrałeś „walcz”, a chciałbyś wybrać „uciekaj”. Nie wiem, jak zazwyczaj kończyła się w waszym przypadku taka sytuacja, ale u mnie, szczególnie z biologii, do dziennika wpadała wielka, soczysta dwójka na szynach, bo nauczycielka była litościwa. 

Ta konstrukcja, „walcz albo uciekaj”, nad którą mądrzejsi od nas ludzie pochylają się od wielu lat, jest bardzo ciekawa. Nadal są ludzie, którzy wręcz podskakują w obecności pająka, nie mówiąc już o wężach czy innych tego typu stworzeniach. Jest to kwestia przekazywanych genetycznie od setek tysięcy lat lęków, które w obecnej rzeczywistości nie mają sensu. Węże czy pająki zabijają rocznie dużo mniej ludzi, niż na przykład regularne palenie papierosów czy szybka jazda samochodem. Tymczasem na widok auta nikt nie krzyczy, nikt nie czuje nieuzasadnionego, chorobliwego lęku. Za krótko te rzeczy nam zagrażają, abyśmy mieli szansę wypracować w sobie taki mechanizm.

Zastanawiam się więc, czy gdybyśmy założyli, że można stworzyć taki mechanizm w sobie po zaledwie kilku złych doświadczeniach z daną sytuacją, w jakich momentach mózg kazałby „walczyć albo uciekać” Zinédine'owi Zidane'owi? Być może byłyby to właśnie spotkania z Levante. Na sam widok herbu klubu z Walencji Francuzowi szybciej biłoby serce, a po dłuższej ekspozycji wahałby się, czy nie odpuścić spotkania walkowerem. W ostatnich pięciu meczach Real Madryt wygrał z Levante zaledwie dwukrotnie, ponadto dwa razy przegrywając i raz remisując. To ostatnie starcie było preludium do trochę gorszej formy Królewskich, a poza tym odnowiła się kontuzja Edena Hazarda. Trudno mieć gorsze wspomnienia ze Ciutat de Valencia.

Abstrahując jednak od tego, czy Zidane obawia się Levante, trzeba na to spojrzeć z racjonalnej strony. Podopieczni Paco Lópeza mają po trzech kolejkach na koncie trzy punkty. Wygląda to dość przeciętnie, ale musimy popatrzeć też na to, że grali z Sevillą czy Valencią i w obu tych meczach nie wyglądali gorzej od rywala, po prostu zabrakło im trochę szczęścia. Na pewno jes to drużyna, która może Królewskim napsuć dzisiaj sporo krwi, a szczególnie jest taki jeden, José Luís Morales, który przy poprzednim naszym spotkaniu kopnął jedną piłkę „duszą” i pokonał Courtois, więc miejmy nadzieję, że dziś tego nie zrobi.

Jak wygląda sytuacja w obozie Realu Madryt? Stara bieda. Zidane w ciągu tygodnia stracił czterech piłkarzy, z czego dwaj to prawi obrońcy. Oznacza to, że dziś zobaczymy na boisku Nacho albo Lucasa Vázqueza i żadna z tych opcji nie wlewa chyba gorącego optymizmu w serca sympatyków Królewskich. Poza tym cały czas nie wiadomo, co właściwie siedzi w głowie Zidane'a i czy postawi on na formację z dwójką napastników, czy też wróci do nieśmiertelnego 4-3-3. Nie zagra Kroos. Czy zagra Ødegaard? Czy zagra Jović? Czy Benzema się przełamie? Mamy tak wiele znaków zapytania, że trudno określić, w którą stronę pójdzie dzisiejszy mecz. Dlatego też, moim zdaniem, jest on dziś dość ekscytujący, oczywiście najpewniej do pierwszego gwizdka. Obyśmy po ostatnim nie musieli „uciekać”, tylko byli w bardziej bojowym nastroju.

Mecz rozpocznie się o 16:00, a jego transmisję przeprowadzi Eleven Sports 1 na platformie Player.pl.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Warto zagrać na wygraną Realu Madryt i więcej niż 2,5 bramki, ponieważ kurs wynosi 1,99.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!