Sekretna kość niezgody między Zidane'em a Bale'em
Madryckie El Mundo rzuca nowe światło na stosunki Zinédine'a Zidane'a z Garethem Bale'em.
Fot. Getty Images
Gareth Bale wrócił w środę do Valdebebas, ale na razie ćwiczy tylko w klubowych budynkach. Nie mógł więc nawet przywitać się z Zinédine'em Zidane'em, bo protokół sanitarny zabrania kontaktu między nieaktywnymi zawodnikami a grupą wychodzącą na murawę.
Ostatni raz Walijczyk widział się z Francuzem przed rewanżem z Manchesterem City, gdy zapytał trenera, czy ten w ogóle liczy na niego w kontekście walki o odwrócenie wyniku z pierwszego starcia z Anglikami. Dodał, że jeśli nie ma szans na grę, to woli zostać w Madrycie. Wymówką była pandemia, a klub i sam Zizou nie mieli z tym żadnego problemu. Brak ryzyka zarażenia i jeden członek ekspedycji mniej zmniejszały problemy logistyczne, a szkoleniowiec w żadnym wariancie nie zamierzał skorzystać z zawodnika.
Tamta prośba Bale'a w ogóle nie wytrąciła Zidane'a z równowagi. Trener dobrze wie, że Walijczyk nie jest częścią głównej dynamiki w szatni. Może inny zawodnik w tej samej sytuacji nalegałby na wyjazd z drużyną, jak zresztą zrobił to zawieszony kapitan Sergio Ramos, ale nie Brytyjczyk. W klubie nikt nie ma jednak z tym podejściem żadnego problemu. Dlaczego? „Bo dał nam bardzo dużo”, powtarza się w Valdebebas, wskazując po prostu na historię. Nawet na samą przewrotkę z Kijowa, która dała klubowi 13. Puchar Europy. Co więcej, gdy w klubie czyta się ostatnie porównania Edena Hazarda do Bale'a z powodu problemów zdrowotnych Belga, to działacze po cichu odpowiadają, że oby na poziomie tytułów droga tych zawodników była taka sama, bo po prostu w przypadku Bale'a była ona wypełniona największymi sukcesami.
Teraz jednak nie da się dostrzec tego błysku w zawodniku, który w Madrycie zasiada z założonymi rękami na trybunach, a na zgrupowaniu kadry wysyła kolejne uszczypliwości w kierunku klubu. To wszystko na podstawie pozostających dwóch lata kontraktu, z którego nie zamierza odpuścić ani euro nawet w zamian za zagwarantowanie mu podstawowej jedenastki i regularnej gry w nowej ekipie.
Wszyscy czekają na kolejną rozmowę Zidane'a z Bale'em, ale nikt nie wie, jaki będzie jej efekt. Rok temu w środku przygotowań sytuacja wydawała się jeszcze gorsza, a na końcu Bale wyszedł w pierwszym składzie na rozpoczynające sezon wyjazdowe starcie z Celtą Vigo. Czy teraz taki scenariusz jest możliwy? Działacze wskazują na Zidane'a, który ma pełną władzę sportową, a jego pozycję wzmocniło mistrzostwo. Jak dodają, Zizou jest praktyczną osobą i nie ma problemu z wykorzystaniem dostępnego zawodnika, jeśli tylko pasuje mu on do ułożonego planu. Francuz nie toleruje jednak przywilejów.
Madryckie El Mundo twierdzi, że gdy wejdzie się na tę ścieżkę, dochodzi się do bezpośredniego starcia trenera z zawodnikiem, które dotyczy... systemu regeneracji po meczach. Zidane woli, by cała grupa po spotkaniach pracowała w lżejszy sposób, a Bale naciska na bardziej intensywne i specyficzne ćwiczenia. Francuz nie zezwala Walijczykowi na posiadanie wyjątkowego statusu i właśnie to miało pogorszyć ich stosunki. Bale poza treningami stosuje swoje rozwiązania, a Zidane karze go brakiem gry. Na tej podstawie doszli, gdzie doszli na zakończenie rozgrywek ligowych w lipcu.
Gazeta twierdzi, że właśnie ta różnica w podejściu do okresu pomeczowego zawsze wpływała na ich stosunki, pomijając fakt, że w ostatnich miesiącach gdy 31-latek dostawał szansę na murawie, rzadko w pełni ją wykorzystywał. Zizou nie podważa poziomu ani historii Garetha, ale uważa, że jego projekt wymaga świeżych i lekkich nóg oraz wypoczętej głowy. Także z tego powodu Rodrygo Goes w ostatnim roku wyraźnie wskoczył ponad Bale'a w hierarchii prawoskrzydłowych.
Rok temu Bale, po jak sam mówi zablokowanym transferze, postawił na pozostanie w Realu i przekonanie Zidane'a lub poczekanie na nowego trenera i nową szansę. Należy pamiętać, że chociaż Francuz wrócił do klubu w marcu, to już w lipcu był podważany, a w październiku mówiło się, że praktycznie był zwolniony. Do tego jednak nie doszło, Mourinho ostatecznie nie przyleciał do Madrytu, a Bale skończył na trybunach. Portugalczyk teraz czeka na niego w Tottenhamie, ale przyjmie go tylko wtedy, gdy atakujący zrezygnuje z większej części pieniędzy, jakie przez dwa lata gwarantuje mu jeszcze umowa z Realem Madryt.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze