Asensio chce wreszcie nadrobić stracony czas
To nie będzie zwykły sezon dla Marco Asensio. 24-latek rozpocznie swój piąty rok w białej koszulce z celem wywalczenia sobie wreszcie miejsca w podstawowym składzie. Balearczyk pokazał pod koniec minionego sezonu, że najmroczniejsze chwile są już przeszłością i że nadszedł czas ugruntowania swojej pozycji w zespole Królewskich.
Fot. Getty Images
Marco starał się dokonać skoku w hierarchii po odejściu Cristiano Ronaldo, ale z różnych przyczyn do tej pory nie było mu to dane. W poprzednich dwóch latach wręcz wyhamował. Transfer Portugalczyka do Juventusu był w zasadzie jednoznaczny z odważniejszym stawianiem na Asensio. Tak też się stało. Piłkarz cieszył się zaufaniem po pierwszych dwóch świetnych sezonach. W pierwszym na starcie błysnął fantastycznym golem w Superpucharze Europy, na koniec zaś trafił do siatki w finale Ligi Mistrzów z Juventusem. Sezon kończył z 38 meczami i 10 golami.
Drugi rok Asensio w białej koszulce to 53 spotkania i 11 bramek. Wszystko wskazywało na to, że fala jest wznosząca. Dlatego też po sprzedaży Ronaldo nie rozglądano się gorączkowo na rynku, lecz wewnątrz kadry. Marco był rozchwytywany przez wielkie kluby, które gwarantowały mu status gwiazdy. Gdyby włodarze Los Blancos nie obiecali mu czegoś podobnego, zawodnik był skłonny rozważyć inne oferty.
Ostatnie dwa lata jednak pokazały jednak, że o pierwszy skład w Realu Madryt wcale nie jest tak łatwo. W sezonie 2018/19, tym, który miał być kluczowy, Asensio nie stanął na wysokości zadania. Niewykluczone, że Balearczyk najwięcej stracił na odejściu Zidane'a po finale w Kijowie. Julen początkowo wystawiał Asensio w tercecie z Bale'em i Benzemą. Marco zaczął dobrze, ale potem było coraz gorzej. Solari starał się go odzyskać, ale nie pomogła tu trwająca 1,5 miesiąca kontuzja. Atakujący poległ w walce wraz z resztą rozsypującego się wówczas zespołu.
Powrót francuskiego szkoleniowca wlał w Asensio nową nadzieję. Po słabszym okresie znów spotkał się z trenerem, który na niego postawił i w pełni mu ufał. Zizou był w stanie zaoferować piłkarzowi przewodnią rolę mimo transferu Hazarda. Na wszystkim ucierpieć miał Bale, któremu szukano nowego klubu. Podstawowym zestawieniem ataku miał być tercet uformowany przez Benzemę, Hazarda i Asensio właśnie.
Wtedy jednak przyszła poważna kontuzja, zmuszająca 24-latka do odłożenia w czasie swoich planów. Późniejsze okoliczności sprawiły, że ostatecznie piłkarz był w stanie jeszcze pomóc drużynie w lidze. Asensio wrócił i z miejsca pokazał, że ma w sobie dużo siły. Wystąpił w 10 z 12 ostatnich spotkań zakończonego sezonu, strzelając 3 gole. W meczu z City widocznie brakowało go w wyjściowej jedenastce, w której koniec końców znalazł się Hazard.
Dziś Asensio zaczyna od zera, choć cel jest ten sam: wziąć ciężar na swoje barki i stworzyć wraz z Karimem i Edenem zabójcze trio. W wieku 24 lat Marco wraca silniejszy niż kiedykolwiek. Nie powinien mu w tym przeszkodzić nawet ostatni obrzęk kolana, przez który musiał opuścić zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii. Tak delikatny falstart (powrót zawodnika spodziewany w najbliższych dniach) jest niczym w porównaniu do długich miesięcy żmudnej rehabilitacji i marzeń o powrocie na boisko.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze