Militão przeszedł chrzest bojowy
W Manchesterze Éder Militão znalazł się pod dużą presją. Potrafił jednak spełnić oczekiwania. Brazylijczyk z powodzeniem stawił czoła trzem wyzwaniom: rozwiał wątpliwości wokół swojej osoby, zminimalizował jak to tylko było możliwe efekt nieobecności Ramosa i nie zadrżał przed ofensywą City.
Fot. Getty Images
Były gracz Porto ze znaczną częścią krytyki uporał się w lipcu przeciwko Athleticowi. Przy każdej okazji czyścił niezwykle szybkiego Williamsa, pokazując tym samym namiastkę swojego potencjału. Tamten występ wzbudził pewne nadzieje w związku ze starciem na Etihad. Mimo ogólnej katastrofy dowodzonej przez Varane'a w rewanżu z Obywatelami Éder słusznie znalazł się poza linią ognia.
Brazylijczyk, który musiał mierzyć się z bardzo groźnym Sterlingiem, zakończył mecz z dobrymi liczbami. Wygrał dwa pojedynki bark w bark, zablokował pięć strzałów (w tym bardzo groźne De Bruyne'a i dwa Fodena), zaliczył też cztery wybicia, jeden odbiór, a dwa razy doszedł do piłki przed rywalem. Nie parzyła go też sama piłka. Choć zanotował sześć strat, celność podań stała u niego na poziomie ponad 88%. Zwłaszcza długie zagrania mogły zwrócić uwagę. City gryzło, ale Militão nie bał się brać udziału w grze. W liczbie kontaktów z piłką był trzeci w drużynie (73). Odważył się również na dwa dryblingi.
Militão nie miał łatwego zadania, ale w ogólnym rozrachunku pod nieobecność Ramosa zdecydowanie zasłużył na pochwały. W klubie są bardzo zadowoleni z tego kroku do przodu. Najdroższy obrońca w historii klubu nareszcie bowiem przeszedł prawdziwy chrzest i wyszedł z opresji cało. Dalszy ciąg jego losów w stolicy Hiszpanii zapowiada się obiecująco.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze