Grałem z... Zidane'em
Przyszedł w drugim roku prezesury Florentino Péreza i zadziwił wszystkich. Hierro, Solari, Salgado, Beckham, Samuel, Mejía, Del Piero i Montero mówią dziennikowi MARCA o francuskim geniuszu.
Fot. Getty Images
Latem 2001 roku byliśmy świadkami jednej z najbardziej ubogich i najdziwniejszych debat w historii świata piłki. „Przychodził z innej ligi, z innym rozumieniem futbolu, ale gdy dotykał piłki, wiedziałeś, że jest świetny i co może robić”, stwierdza Fernando Hierro, gdy wspomina o okładkach i analizach dziennikarzy na temat transferu, nad którym prace rozpoczęto rok wcześniej poprzez zapisanie zwykłego pytania na serwetce. Odpowiedź zawodnika nie przeterminowała się do dzisiaj nawet po 20 latach (odpowiedział Florentino latem 2000 roku) i 17 zdobytych tytułach (6 w roli piłkarza i 11 w roli trenera). Tamto połączenie wciąż jest ważne.
Tamtą podważaną osobą był nikt inny jak Zinédine Zidane, Francuz okazujący wszystkim ogromny szacunek, który według wielu przyszedł do Realu kilka lat za późno, ale wciąż zaoferował 5 lat delektowania się jego grą, ale także wyjątkowym stosunkiem do futbolu. Wszystko było kwestią czasu, bo Del Bosque musiał stworzyć system, w którym dał pełną swobodę mistrzowi świata z Francją. Temu samemu, który udał się do szpitala w Paryżu dzień po operacji Ronaldo Nazario. Nie znał go, ale szanował i podziwiał na tyle, by go odwiedzić i wesprzeć w ciężkich chwilach. „Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tej wizyty, ale wtedy narodziła się nasza wielka przyjaźń”, opowiada obecny prezes Valladolidu. Być może to jest podstawa do zrozumienia tego, jakim piłkarzem był Zizou.
ZZ kochał (i ciągle kocha) futbol oraz wszystko, co go otacza. Kochał go tak bardzo, że swojego najstarszego syna Enzo nazwał na cześć swojego idola Francescoliego, co pokazuje, ile znaczy piłka w jego życiu. Ta piłka, w której wygrał 15 tytułów jako zawodnik, 11 jako trener i 2 jako asystent Carlo Ancelottiego.
Pokorny, cichy, ale przede wszystkim okazujący wszystkim maksymalny szacunek. Zawodnik, który sam stwierdził, że nie daje już rady i zrezygnował z ostatniego roku kontraktu, który gwarantował mu wypłatę w wysokości 6 milionów euro netto. „Chodzi o to, że Zizou nikogo nie oszukuje. Robi to, co uważa za słuszne. Nie ma drugiego dna. Przyszedł w ciszy, był bardzo skromny, a jego sposób bycia oznaczał po prostu ciężką pracę i pomaganie kolegom. On po prostu jest tak przejrzysty”, opowiada Hierro, kapitan tamtego Realu Madryt, który wciąż prywatnie utrzymuje stosunki z Zizou. Na ich spotkaniach pojawiają się też takie legendy jak Raúl, Morientes, Figo czy Beckham. Czasami dołącza do nich Salgado, który na pytanie o Zizou, odpowiada krótko: „Wyróżniam w nim elegancję i prostotę”.
„Widzieliśmy, co się mówiło i pisało. Śmialiśmy się z tego, bo widzieliśmy, jak codziennie trenuje i co potrafi robić, więc nie mieliśmy wobec niego żadnej wątpliwości. To logiczne, że na początku miał trudniejszy czas. Przychodził z innego futbolu, innego rozumienia gry i aklimatyzacja sporo go kosztowała. Logiczne. My wiedzieliśmy, kogo mamy w środku, tego wyjątkowego zawodnika, eleganckiego, z klasą, magika, którego każdego zagranie miało sens... Wszystko było kwestią czasu. Nie sądzę, że on czuł się źle, ale musiał się do tego wszystkiego dostosować. Po prostu”, podsumowuje Hierro.
Przed przyjazdem do Hiszpanii pokazywał swoją grę we Francji i następnie we Włoszech, gdzie zatriumfował w Juventusie. W Turynie grał przez 5 lat. Oceny kolegów z tamtych lat są takie same. Wszyscy podziwiają cichego i okazującego szacunek gracza. Jednym z jego najlepszych przyjaciół był Paolo Montero, urugwajski stoper, który obecnie jest trenerem w Serie C. „Nie dało się go nie kochać. Był specjalnym liderem, wykazującym się pokorą, największą, jaką kiedykolwiek widziałem. Był topowym kolegą, najlepszym ze wszystkich. Był maksymalnie skromny. A co do boiska, wszyscy widzieliśmy, co potrafił robić. Niemożliwe było dla niego czymś łatwym”, mówi jedna z najbliższych Zizou osób z czasów jego kariery piłkarskiej.
We Włoszech i w Realu Madryt grał także Walter Samuel. Obrońca był cichy jak Francuz. Obecnie jest drugim trenerem reprezentacji Argentyny i docenia zaledwie rok, przez jaki grał z Zidane'em. „Grałem z nim za krótko, by opisywać go głębiej, ale mam w głowie wizerunek bardzo spokojnej osoby, która jest przywiązana do rodziny i okazuje wielką pokorę”, stwierdza były stoper Królewskich.
„Na pewno był zawodnikiem, od którego się uczyłeś. Chociaż grał na innej pozycji, zawsze patrzyłem na jego ruchy, na jego zrywy. On zawsze przyjmował piłkę w odpowiednim miejscu, by zagrać ostatnie podanie”, dodaje Argentyńczyk. „Grałem przeciwko niemu we Włoszech i dla mnie jest jednym z tych piłkarskich liderów, którzy wiele nie mówią, ale przez ogromną jakość wolisz mieć go u siebie niż w przeciwnej ekipie”.
Samuel dołączył do ekipy z Zidane'em z Włoch, a ze szkółki Królewskich awansował Mejía. Także był stoperem i grał z Francuzem przez trzy sezony. Dzisiaj występuje w Katarze. „Miałem zaszczyt grać z Zidane'em. Wtedy był najlepszym piłkarzem na świecie i trenowanie z nim było cudowne. Każdego dnia pokazywał coś nowego: nowy zwód, nowy strzał, coś zaskakującego... Oglądanie go w meczach było wspaniałe, więc możesz sobie wyobrazić, czym były wspólne treningi”.
„Był konkurencyjną osobą, okazującą ci ciepło, ale rywalizował na maksa. Uwielbiał wygrywać, ale poza boiskiem był bardzo ludzki. Ta jego równowaga zawsze wydawała mi się czymś spektakularnym. Dla młodego chłopaka posiadanie takiego odnośnika i oglądanie jego zachowań na boisku i poza nim było wzorem do naśladowania. Naznaczył moją całą karierę. To był zaszczyt, ale także spełnione marzenie. Mam wobec niego maksymalny podziw”, dodaje Mejía.
Wyjątkowe stosunki Zidane utrzymuje do dzisiaj także z Santiago Solarim. Na początku wieku dzielili szatnię, a teraz obaj pracują dla Realu Madryt. Argentyńczyk nie waha się, gdy zostaje poproszony o opisanie znaczenia Zizou. „To jedna z największych postaci Realu Madryt. Nie da się przypisać mu określeń. Po prostu jest nieporównywalny do nikogo. Zostawmy go w jego miejscu, w jego wielkości”, w taki sposób Solari okazuje podziw koledze, z którym grał przez cztery lata.
Alex Del Piero był kolegą, ale także rywalem Zidane'a. „W karierze grałem z wieloma z największych piłkarzy. Obrońcami jak Maldini, Cannavaro czy Montero, napastnikami jak Inzaghi czy Totti... Zidane jednak był najbardziej niesamowity ze wszystkich. Dołączył do nas jako cichutki chłopaczek, bardzo skromny, ale szybko się zaaklimatyzował. W Juve mocno się rozwinął, chociaż przychodził już z wielką jakością. To było pięć wspaniałych lat, w czasie których powinniśmy byli wygrać więcej. Zidane to czysty futbol. Pokazał to w Realu, Juventusie i reprezentacji”.
Wyjątkowe wspomnienia ze wspólnej gry ma także David Beckham. „Ostatni trening z Zizou był wyjątkowy. Zostaliśmy sami w szatni i powiedział mi: «Dziękuję ci za bycie wielkim kolegą z zespołu, dziękuję ci za wszystko»”, wspomina Anglik.
Ten Zidane lider i człowiek odpowiedzialny za to, co robi, pojawił się pewnego dnia w biurach Realu Madryt, by przekazać, że kończy karierę. Odczuwał wielkie zmęczenie, a klub, już bez Florentino, nie był tym, do czego był przyzwyczajony. Zrezygnował z ostatniego roku kontraktu. Gdy prezes wrócił, szybko wrócił także on. Stworzyli parę, która przeszła już do historii futbolu. Jak w tym roku kilkukrotnie powtarzał sam Pérez, „Zidane to błogosławieństwo dla Realu Madryt”. I dla futbolu, jak dodaje wiele osób.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze