Zemsta starej gwardii
Po poprzednim sezonie wszyscy domagali się rewolucji, która pozwoliłaby odsunąć od drużyny te same stare, zmęczone twarze. Choć wiele z tych twarzy się nie zmieniło, gorycz zastąpił uśmiech, a podopieczni Zidane'a śmiało zmierzają po mistrzostwo Hiszpanii.
Fot. Getty Images
„Ci sami” wydaje się być nazwą zespołu, który grywa w niemalże pustych kasynach i barach, akompaniując brzękowi szklanek i migającym lampom w nadmorskich, nieuczęszczanych miasteczkach. „Ci sami” ma wydźwięk pejoratywny, jakby równoznaczny z zawodem. Jakby „ci sami” spędzili już nieco za dużo czasu tam, gdzie obecnie się znajdują i żaden z nich nie był w stanie wykonać tego kroku w przód. Te słowa odbijały się echem przez cały ubiegły sezon na Santiago Bernabéu. „Kto gra? Ci sami”. W tym czasie, gdy wręcz oddychało się zrezygnowaniem, widać było wiele zmęczonych twarzy.
Ta kapela, „Ci sami”, w poprzedniej kampanii zawiodła na wszystkich frontach i już wczesną wiosną mogła równie dobrze udać się do urzędu pracy. Wszyscy mieli ważne kontrakty, ale kibice już tylko prosili o zakończenie tej mordęgi. Wyrzucić ich wszystkich. Albo prawie wszystkich. Zrobić rewolucję, która sprawi, że w sierpniu ten zespół będzie nie do poznania. Rok później na zdjęciach z meczów dalej widać „tych samych”. Jest Courtois, jest Sergio Ramos, są również Carvajal, Modrić, Kroos czy Benzema. Widać rzadkie przebłyski geniuszu Hazarda, widać Mendy'ego, który stara się wyglądać dobrze przed kamerą i widać nierównego Rodrygo. Tło jest jednak to samo. Różnica polega na tym, że gdzie rok temu była gorycz, teraz zaczyna pojawiać się uśmiech.
Ten sezon ligowy zaczyna się zmieniać w odkupienie starej gwardii Zidane'a i samego Zidane'a. Pokaz energii i siły mentalnej drużyny doświadczonej, z brzuchem pełnym zdobytych w przeszłości trofeów, ale jednocześnie zadrą z ubiegłego sezonu. Poleciały głowy Lopeteguiego i Solariego, a w pewnym momencie miecz katowski był wymierzony w Zizou. To doświadczenie jednak posłużyło umocnieniu się tej starej gwardii. Być może wielu zawodników zdało sobie sprawę z tego, że najbliższy czas w Realu Madryt może być dla nich niczym pożegnalne tournée i chcą pozostawić po sobie dobre wspomnienia.
Courtois zmierza po trofeum Zamora. Zanotował aż 16 czystych kont w 30 rozegranych meczach i wszelkie wątpliwości dotyczące jego postawy zostały daleko w tyle. Jego parady przy remisowych wynikach i ratujące interwencje znacznie przybliżyły Real Madryt do tytułu. To samo dotyczy aktywności Sergio Ramosa w ataku i w obronie. Oczywiście, miał swoje gorsze momenty, ale jeśli spojrzymy na całokształt, to bez niego Królewscy nie byliby tu, gdzie są. Nawet Dani Carvajal poprawił swoje ofensywne wejścia i po jednym z nich wywalczył rzut karny, który może w ostatecznym rozrachunku zaważyć na mistrzostwie. Również i Varane, po wprost tragicznym sezonie w jego wykonaniu, odzyskał miejsce wśród najlepszych stoperów na świecie. Odzyskano Modricia, który w poprzedniej kampanii był wyczerpany, a Toni Kroos wreszcie nie unika ryzyka, tylko bierze na siebie odpowiedzialność za coraz bardziej odważne zagrania. To wszystko zwieńczone jest Karimem Benzemą, który również miał gorszy moment tuż przed pandemią, ale nadal jest najlepszym strzelcem zespołu i goni Messiego w klasyfikacji Pichichi.
„Ci sami” są blisko zrealizowania swojej vendetty. Zawodnicy wzięli się do ciężkiej pracy, która zaczyna przynosić owoce. Przeciwko Getafe byli lepsi od rywali w liczbie wygranych pojedynków i odzyskanych piłek. To ważna statystyka, jeśli weźmiemy pod uwagę wojowniczy styl podopiecznych Bordalása. Królewscy wygrali niezwykle ważny mecz, który już miał zakończyć się remisem, ale ostatecznie udało się zdobyć trzy punkty dzięki nieustępliwości i walce. W tym sezonie Los Blancos za każdym razem grają do końca, co przecież też nie było regułą.
Pięć razy wygrali mecz tylko 1:0. Cztery kolejne jednobramkową przewagą, a obecnie mają serię sześciu zwycięstw z rzędu po powrocie La Ligi. Królewscy nie są już niczym snajper, który atakuje niezwykle dokładnie i zawsze trafia, choć zdarzają mu się pudła. Hiszpańskie media porównują drużynę Zidane'a do wytrzymałego zapaśnika, który nieustępliwie walczy do końca, próbując zamęczyć rywala. Zabiera to dużo więcej czasu, ale jest zdecydowanie bardziej efektywne i pozwala uniknąć głupich i niepotrzebnych wpadek. „Tym samym” zostało pięć występów w tym sezonie. Najbliższy odbędzie się w niedzielę w Bilbao. To może być sama końcówka sezonu odkupienia i zrealizowania prywatnej vendetty każdego z nich. Nie ma już miejsca na błędy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze