Advertisement
Menu
/ El Mundo

Galaktyka Kubo

Japończyk to fenomen społeczny w swoim kraju. Dzisiaj przejdzie test przed Zidane'em i Realem Madryt. Na kolejny sezon wypożyczyć chcą go Ajax, Milan, Lazio i dziewięć klubów z La Ligi.

Foto: Galaktyka Kubo
Fot. Getty Images

Take Kubo kilka tygodni temu skończył 19 lat. To niski wiek do jakiejkolwiek pracy, ale on wyciągnął z niego bardzo dużo. Jego historia jest długa, a telegraficzny skrót zapełnia kilka linijek: cudowne japońskie dziecko wychowane w La Masii, gra na dwóch mundialach U-20 bez skończenia 18 lat (w wieku 14 i 16 lat), gra na Copa América, odwrócenie się od Barcelony, które ciągle tak boli ludzi na Camp Nou, niespodziewany transfer do Realu Madryt, wspaniałe letnie przygotowania przed Zidane'em oraz debiut w Primerze w walczącej o utrzymanie Mallorce. To wszystko przy byciu fenomenem społecznym w Japonii, co udowadniają liczby telewidzów na meczach ekipy z Balearów.

La Liga twierdzi, że w Japonii 8 na 10 najchętniej oglądanych spotkań z tego sezonu to mecze Mallorki, a jej starcie z Villarrealem przebiło nawet Klasyk. Liczba śledzących Real Madryt w tym kraju na portalach społecznościowych dawno przeskoczyła wyniki Barcelony. Podsumowaniem efektu Kubo jest informacja, że w jego ojczyźnie liga hiszpańska pod względem oglądalności pobiła Premier League. Eksperci spekulują, że jeśli Królewscy polecą z Take na letni sparing do Tokio, dostaną rekordowe pod tym względem pieniądze. Na ten moment 19-latek to główna twarz Adidasa w tym kraju i jeden z liderów ekipy olimpijskiej na 2021 rok.

Dzisiaj Kubo zagra z klubem, który skusił go rok temu, gdy o jego usługi walczyli wszyscy europejscy giganci. Po nakazaniu opuszczenia szkółki Barcelony z powodu kary FIFA jego agenci odmówili podpisania czegokolwiek z kimkolwiek, dopóki zawodnik nie stanie się pełnoletni. Rok temu po ukończeniu 18. roku życia Japończyk zaakceptował ofertę Realu Madryt. Wywołało to złość Blaugrany, którą na domknięcie tego tematu naciskał Rakuten, jej najważniejszy sponsor. Katalończycy po stracie Kubo postawili na napastnika Hirokiego Abe, który jednak ciągle nawet nie zadebiutował w pierwszym zespole.

Kubo dobrze zna stadion Alfredo Di Stéfano, bo latem na nim trenował i rozegrał nawet sparing w barwach Castilli. To ważny mecz dla obu drużyn, ale także samego zawodnika, który wie, jakie znaczenie ma pokazanie się przed klubem, który ma do niego pełne prawa. „Cieszę się z jego dobrego sezonu, ale gdyby został w domu, byłoby lepiej”, zażartował wczoraj Zidane, który będzie mógł przeanalizować jego grę z kilku metrów, gdy Kubo w jednej z połów będzie biegał akurat na skrzydle bliższym ławkom rezerwowych.

Trenera Vicente Moreno wiele kosztowało zaufanie nastolatkowi, szczególnie z powodu przywiązania do weteranów, którzy wywalczyli dla niego dwa awanse od Segundy B. Szybko jednak zrozumiał, z kim ma do czynienia. „Take poznał inną stronę futbolu, ale to dla niego świetna lekcja”, mówią w otoczeniu zawodnika. Japończyk nie gra w tak ofensywnym zespole jak Martin Ødegaard, więc musiał też przyzwyczaić się do pracy w obronie i małej liczby akcji wyprowadzanych przez jego zespół. Wszyscy jednak patrzą na niego, gdy przychodzi czas na atakowanie. Rok temu zostawiał FC Tokyo na pozycji lidera. Bez niego ekipa nie utrzymała pierwszego miejsca.

Kubo izolację spędził na Majorce razem z matką. Ojciec z jego młodszym bratem, 12-letnim Eijim, zostali w Tokio. On zresztą też chce grać w piłkę. „To ktoś taki jak Fede Valverde czy Gerrard”, mówią w Japonii. Zidane nie przeszkadzał mu w trakcie sezonu, okazując szacunek Mallorce. Atakujący nie zawiązał też jeszcze specjalnego kontaktu z nikim z szatni i miał wymieniać wiadomości jedynie z Andrijem Łuninem, który jest wypożyczony do Oviedo.

Kilka razy odwiedzał go za to Juni Calafat, główny skaut Realu Madryt. Przed Realem Madryt ważna decyzja. Kubo to jedna z opcji na prawą flankę, z którą Zidane ma tyle problemów. Minusem Japończyka jest brak paszportu Unii Europejskiej i to zapewne przeważy szalę na korzyść decyzji o kolejnym wypożyczeniu. Już dzisiaj Królewscy mają nie mniej niż 12 poważnych zapytań w tej sprawie. Z Hiszpanii dzwoniły takie kluby jak Betis, Levante czy Osasuna, a z Europy Milan, Ajax, Lazio czy Celtic. Jakby tego było mało, Paris Saint-Germain pytało o cenę transferu definitywnego. Królewscy odesłali Francuzów do umowy 19-latka, w której klauzula odejścia to 250 milionów euro.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!