Advertisement
Menu

Z jaszczuroludźmi wszystko jest łatwiejsze

Niby można jeszcze grać w piłkę i walczyć o trofea, ale w zasadzie to po co? Gdyby ostatecznie rozgrywek nie wznawiano, wszystkim wyszłoby to na lepsze, jeśli chodzi o stan zdrowia psychicznego.

Foto: Z jaszczuroludźmi wszystko jest łatwiejsze
Fot. YouTube

Przecież niezależnie od tego, kto zdobędzie mistrzostwo, na pewno dokona tego w skrajnie nieuczciwy sposób. Ukradnie, przekaże pod stołem okolicznym baronom cięższą siatkę niż konkurencja, podaruje sędziemu Fiata 126p, zafunduje komu trzeba rodzinne wakacje... Tam się uśmiechnie, tu sypnie, gdzie indziej jeszcze coś obieca. Dzień jak co dzień, dzień po dniu, tak się dzieje życia cud. A gdy po dobroci nie poskutkuje, zawsze naśle się na kogoś bandę lokalnych zbirów, zaszantażuje kompromitującymi taśmami lub – przynajmniej w przypadku Realu Madryt – odmówi różaniec za duszę Generała Franco, on zawsze przecież pomagał w potrzebie (choć Florentino Pérez podobno może się po prostu dodzwonić do zaświatów, tutaj trudno ocenić, ile w tym prawdy. Katalończycy jednak rzadko mylą się w takich sprawach).

Przegrywamy, ponieważ jesteśmy ciency jak sik węża. Wygrywamy zaś, ponieważ jesteśmy beneficjentem międzygalaktycznego spisku sędziowskiego. Na VAR siedzą tak naprawdę Reptilianie, którzy najzwyczajniej w świecie wykonują polecenia mieszkającego na Słońcu Różowego Słonia. Można by oczywiście sterować tym misternym planem w nieco bardziej dyskretny sposób, jednak to już chyba najwyższy czas, by stopniowo zacząć oswajać ludzkość z istnieniem pozaziemskich form życia. A że ci sami Reptilianie jeszcze przed chwilą przekręcali ciebie, działając na korzyść twojego największego rywala? To na pewno jedynie zabieg mający odwrócić uwagę przed ostatecznym ujawnieniem się obcych cywilizacji. Tak to sobie wymyślił Bill Gates.

Aż dziw bierze, że przy tych wszystkich wyżej wymienionych oczywistościach, wciąż jeszcze chodzą po tej planecie jednostki, które uważają, że ktoś w trudnej sytuacji podjął właściwą decyzję lub miał zwyczajne prawo do błędu. Że jeden sędzia jest lepszy, drugi słabszy, jeszcze inny fatalny, ale żaden z nich mimo wszystko nie śpi w pościeli Realu Madryt, Barcelony czy FC Nankatsu. A gdyby ktoś jeszcze porwał się na stwierdzenie, że każdy z arbitrów zna przepisy i potrafi je interpretować lepiej niż przeciętny kibic czy mający monopol na prawdę dziennikarze... płoń ogniu piekielny i traw heretyka przez wieczność.

Real Madryt nadal będzie się jednak wszystkim bezczelnie śmiał w twarz i ani myśli rezygnować z tej ustawionej gry. Dziś do spółki z jaszczuroludźmi i właścicielem Microsoftu podejmiemy na własnym stadionie Estadio Alfredo Di Stéfano ekipę Mallorki. Odpowiednie wsparcie, bynajmniej nie publiczności, z pewnością pomoże nam w poradzeniu sobie z demonami przeszłości. To, co wydarzyło się 19 października 2019 roku na San Moix, do teraz budzi bowiem jak najgorsze wspomnienia.

Królewscy rozegrali wówczas na Balearach jeden z najtragiczniejszych meczów zakończonych porażką 0:1 w tym tysiącleciu. Jeszcze dziś trudno znaleźć odpowiednie słowa na to, co zaprezentowali tamtego feralnego wieczoru podopieczni Zinédine'a Zidane'a. Redaktor Leszczu w pomeczowej relacji nazwał tamto starcie festiwalem żenady i określenie to w zasadzie najlepiej oddaje ducha potyczki. Gdyby ktoś chciał powrócić do szerszej analizy tych smutnych chwil, zapraszamy tutaj.

Walka z traumą nie będzie jednak ograniczać się dziś wyłącznie do zamazywania obrazu beznadziejnej postawy zespołu. Porażka na Majorce miała także konsekwencje idące dalej niż w zachwianie walorów estetycznych. Królewscy po trzech seriach gier stracili wtedy pozycję lidera, na którą wrócić zdołali dopiero w lutym tego roku (potem rzecz jasna znów ją stracili). O ile w październiku można jednak było jeszcze wybaczyć nieco więcej, o tyle teraz druga wpadka z tym samym, gorączkowo walczącym o utrzymanie rywalem, byłaby już prawdziwym ciosem w serce.

Nie możemy pozwolić na to, by cały perfidnie knuty miesiącami fortel spalił na panewce właśnie teraz, gdy cel jest już może nie tyle bardzo blisko co jednak wyraźnie zauważalny. Z pomocą jaszczuroludzi wszystko powinno być jednak dużo łatwiejsze. Jeszcze tylko osiem meczów do realizacji planów, a potem można już spokojnie udać się na wspólne wakacje na Atlantydę. Tam nie będą widzieli nas ani Katalończycy, ani nawet antyszczepionkowcy.

Początek meczu o 22:00 na Estadio Alfredo Di Stéfano. W Polsce na żywo będzie można obejrzeć go w CANAL+ Now i nSport+ na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!