Courtois: Proszę Ramosa, by nie strzelał mi karnych à la Panenka
Thibaut Courtois udzielił wywiadu El Mundo. Jak informuje dziennikarz Jaime Rodríguez, rozmowa rozpoczęła się jeszcze zimą w Valdebebas, a została dokończona telefonicznie w ostatnich dniach. Przedstawiamy jej pełne tłumaczenie.
Fot. Getty Images
Co poczułeś przy powrocie na murawę po okresie izolacji?
To dobre odczucie po byciu w domu przez dwa miesiące. Trenowanie w Valdebebas, nawet jeśli ćwiczysz w inny sposób, jest świetne. Jednak najbardziej emocjonuje nas granie i trenowanie całą grupą. Mam wielkie chęci na dokończenie La Ligi.
Co było najcięższe w czasie tej izolacji?
Bycie daleko od rodziny. Ja na szczęście mogłem trenować w domu i utrzymać formę. Zamknięcie to nic miłego, ale najważniejsze było zatrzymanie wirusa i jeśli to był sposób, trzeba było to zrobić.
Belgia i Hiszpania, twoje dwa kraje, były jednymi z najbardziej poszkodowanych.
Tam izolacja wyglądała inaczej, można było trenować indywidualnie na świeżym powietrzu. Ludzie dużo ćwiczyli, bo to pomaga ci oczyścić głowę. Blisko mojego miasteczka było mnóstwo przypadków i moi bliscy byli bardzo zmartwieni. Szczęśliwie nie stało się nic złego.
Jak patrzysz na nowy futbol bez uścisków po golach i przy pustych trybunach?
Będzie dziwnie. Kto uwielbia futbol, temu podobają się stadionowe emocje, okrzyk po golu, atmosfera, przyśpiewki... Jednak trzeba będzie dostosować się do nowej normalności w sporcie. Oby kibice mogli szybko wrócić. Jednak w naszym przypadku granie na stadionie imienia Alfredo di Stéfano bardzo motywuje. Fajna sprawa.
Boicie się w drużynach, że zarazicie się na treningu czy w czasie meczu?
Robimy to, co każe nam klub. Wypełniamy zalecenia i protokół... Trzeba okazać zaufanie. Strachu nie ma, ale zawsze musisz być ostrożny, by nie złapać wirusa i nie przekazać go bliskim. Jeśli wypełnimy protokół, nie powinno być problemów.
Twój przyjaciel Hazard będzie gotowy do gry?
Wrócił z ogromną energią. Ta przerwa pomogła mu w rehabilitacji. Może nam pomóc wygrać tytuł. To dla nas kluczowy gracz.
Nie miał szczęścia...
Ale jest szczęśliwy w Realu Madryt. Znam go od lat i zawsze chciał tu przyjść, to było jego marzenie. W szatni Chelsea rozmawialiśmy o szansie na wspólną grę tutaj. „Casa blanca, biały dom”, mówiliśmy sobie. Pięknie było o tym spekulować. Teraz mamy wielkie chęci na zdobywanie tutaj tytułów.
Hazard powtarza, że jego idolem z dzieciństwa był Zidane. A twoim?
Patrzyłem na Van der Sara, Čecha czy Buffona. Oglądałem dużo meczów.
A skończyłeś prawie jako siatkarz.
Cała moja rodzina grała w siatkówkę. Jesteśmy bardzo wysocy. Mama ma 1,76 metra wzrostu, tata 1,93, brat 1,96, ja 2 metry... Najniższa jest siostra, która mierzy 1,70 metra. Takie geny. Do ósmego roku życia grałem w siatkówkę.
A w piłce nożnej zacząłeś od strzelania goli. Tak mówi twoja rodzina.
Cóż, najczęściej byłem lewym obrońcą i strzelałem gole z rożnych. Ale grałem też jako napastnik.
Tęskniłeś za Madrytem, gdy grałeś w Londynie?
Podoba mi się wasza kultura. Zostanę w Madrycie po zakończeniu kariery.
Poza futbolem za czym tęskniłeś w czasie izolacji?
Za golfem. To mnie mocno odpręża, oczyszcza głowę. Gram z przyjacielem, który ma dobry handicap i dużo się od niego uczę.
Ale chyba nie z Bale'em?
Nie. Gareth jest dla mnie za dobry. Ja mam handicap 17 czy 18 [Bale ma 6].
Co najbardziej interesuje cię poza golfem?
Dokumenty sportowe. Podobał mi się ten o Aaronie Hernándezie, graczu NFL, który zabił kolegę, a następnie popełnił samobójstwo. Do tego biografie sportowców jak te Agassiego, Nadala, Federera... Zawsze wyciągasz coś, co może ci pomóc pod względem mentalnym.
Byłeś kiedyś u psychologa?
Mentalnie uważam siebie za kogoś bardzo mocnego. Nie potrzebuję psychologa, ale uważam, że to bardzo wielka pomoc. Nie można też żartować z tych spraw, więc bardzo zabolało mnie, gdy podano, że w meczu z Club Brugge miałem atak paniki. Niektórzy naprawdę mają wielkie problemy, profesjonalni sportowcy nie wytrzymują presji. Nawet mistrz NBA Kevin Love przyznał się do depresji.
Masz jakieś tatuaże?
Jedyne dwa, jakie mam, to imiona moich dzieci, Adriany i Nicolása. Inspirują mnie. W meczach na Bernabéu córka zawsze przesyła mi rączkami serduszko i ja odpowiadam jej tym samym. Czasami przed wyjazdem mówi mi: „Tato, jutro chcę, żebyś wygrał, ok?”. Rozpuszczam się wtedy.
Spodziewałeś się, że kibice Atlético tak źle przyjmą twój transfer do Realu Madryt?
Cóż, trzeba rozróżnić to, co dzieje się na Metropolitano, od tego, co dzieje się na ulicy, gdzie nikt nigdy niczego mi nie powiedział. Przeciwnie, tam ludzie z Atleti życzą mi jak najlepiej. Oni wiedzą, i uważa tak większość, że w czasie trzech lat gry tam dałem z siebie wszystko, co miałem najlepsze i razem wygrywaliśmy trofea. Niektórzy dodają „ta, ale odszedłeś do Anglii”, zapominając, że byłem tylko na wypożyczeniu. Powrót do Chelsea był moim obowiązkiem.
Dzisiaj mija 6 lat od finału Ligi Mistrzów w Lizbonie. Ile razy rozmawiałeś z Sergio Ramosem o jego słynnym golu?
Wiele. W szatni jest zdjęcie tej bramki, a czasami widzimy ją też w klubowej telewizji. Dla mnie to coś smutnego, ale już o tym zapomniałem.
Rzuciłeś się perfekcyjnie, ale zabrakło ci do piłki centymetrów.
Nie za dużo, to prawda. Piłka przeszła bardzo blisko mojej ręki. Tak już jest w futbolu. Nie udało się. Wygraliśmy wtedy mistrzostwo na Camp Nou i tam straciliśmy dużo energii.
Pracowałeś z takimi trenerami jak Simeone, Mourinho i Zidane. Faktycznie tak się od siebie różnią?
Cholo wymaga wielkiego poświęcenia fizycznego i taktycznego. Tytuły, jakie wygraliśmy, wynikały z tego, że wyciągał z piłkarzy po 120%. Mourinho to też zwycięzca. Pracuje nad wszystkim. A z Zidane'em, także ze względu na bycie w Realu, mamy większą odpowiedzialność, by grać dobry futbol, by okazywać większy szacunek grze. Do tego on emanuje charyzmą. To prawdziwa legenda.
Wyobraź sobie, że jesteś trenerem: Oblak czy Ter Stegen?
Obaj są najlepsi na świecie, z każdym poszłoby mi dobrze.
Czy wielcy bramkarze zastraszają rywala na boisku?
Przy Ter Stegenie, Oblaku czy mnie, przeciwnik więcej myśli przy oddawaniu strzału. Mourinho raz posadził mnie na ławce, gdy miałem złamany palec. Powiedział: „Wolę, żebyś wszedł ty, gdy trzeba będzie dokonać zmiany, niż jakiś świeżak”. A ja tylko myślałem wtedy w taki sposób: „Tak, tak, ale jak strzelą mi w tę rękę, to tego nie obronię!”.
Ramos na treningach strzela karne à la Panenka?
Nie, proszę go, żeby tego nie robił, bo bramkarze tego nie lubią, ale poza tym to nam w niczym nie pomaga. Jeśli chce strzelić w środek, mówię mu, żeby uderzał mocno.
A nie mówisz mu: „Sergio, ostrożnie, któregoś dnia ci to obronią”?
Nie, bo on robi to bardzo dobrze. Uderza w ten sposób tylko wtedy, gdy jest pewny, że bramkarz już się ruszył.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze