„Zidane jest bardziej menedżerem niż trenerem”
Geremi w piłce wygrał niemal wszystko. Dwie Ligi Mistrzów i mistrzostwo Hiszpanii z Realem Madryt, mistrzostwo Anglii z Chelsea i złoto olimpijskie w Sydney.
Fot. Getty Images
Choć na co dzień żyje na przemian w Paryżu i Jaunde, jego marzeniem jest zobaczyć ze swoimi dziećmi nowe Bernabéu. Dziś były pomocnik pełni rolę wiceprezesa światowego związku zawodowego piłkarzy (FIFPro). Ostatnio zaś udzielił wywiadu dziennikarzom Asa.
Po raz ostatni widzieliśmy się 15 lat temu. Jak układa ci się życie?
Wszystko idzie bardzo dobrze. Żyję w Paryżu i Juande, dzieląc czas między Francję i Kamerun. Jestem też wiceprezesem światowego związku zawodowego piłkarzy. Przy obecnej sytuacji epidemiologicznej mam dużo pracy.
Jakie jest stanowisko FIFPro? Żeby grać czy jednak nie?
Każdy kraj musi patrzeć na swój przypadek. We Francji jeszcze 48 godzin temu przechodziliśmy przez izolację. Zdecydowano się zakończyć rozgrywki. W Niemczech z kolei postanowiono wrócić do gry, w Hiszpanii zaś opracowano już konkretny plan. Dla FIFPro najważniejsze jest zdrowie piłkarzy i zakładamy, że tam, gdzie futbol wraca, wszyscy są bezpieczni. Nie możemy dawać nikomu bardziej wiążących wytycznych, ponieważ to coś nowego, czego nikt nie znał. Możemy wymagać jedynie dbałości o zdrowie zawodników.
A co z kontraktami graczy, których umowy wygasają z końcem czerwca? Jakie jest wasze stanowisko?
Stawiamy czoła wyjątkowej sytuacji, wymagającej szczególnego traktowania w wielu przypadkach, w tym zawierają się sytuacje kontraktowe. W tym aspekcie każdy kraj ma swoje normy prawne, naszą ogólną sugestią jest indywidualne rozpatrywanie każdej sprawy, tak najłatwiej będzie osiągnąć porozumienie. Poinformowaliśmy już o tym FIFA, a oni się z nami zgadzają. Niech każdy piłkarz ma prawo zadecydować.
Grałeś w Paragwaju, Turcji, Hiszpanii, Anglii, Grecji... Jaki klub jest najbliższy twemu sercu?
Real Madryt! Tam spędziłem najlepsze lata kariery i najbardziej cieszyłem się grą. Mam dwójkę dzieci, 11-letnie bliźniaki, które podobnie jak ja mają białe serce.
Byłeś już z nimi na Bernabéu?
Jeszcze nie znają tego stadionu. Czekam na koniec przebudowy, byśmy wszyscy mogli zobaczyć nowe Bernabéu. Raz widzieliśmy na żywo Real, ale to było w Paryżu.
Utrzymujesz kontakt z Realem?
Tak, ale szczerze mówiąc nie w aż takim stopniu, w jakim bym chciał. Kiedy jednak dzwonię do Florentino, zawsze odnosi się do mnie bardzo życzliwie i zaczyna mówić po francusku. Jako że zazwyczaj ma mało czasu, później podaje telefon Sępowi i w ten sposób kończymy załatwianie spraw.
A jak twoje relacje z Zidane'em, z którym bardzo przyjaźniłeś się jako piłkarz? Byliście nierozłączni, miałeś ten rzadki dar budzenia uśmiechu na jego twarzy.
Po raz ostatni spotkałem się z nim na meczu weteranów, to było trzy lata temu... może trochę więcej. Nieważne jednak, ile czasu minęło. Cały czas czujemy się tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj. Dziś nie mamy bieżącego kontaktu, bo zmienił numer telefonu. Możecie dać mu mój? Niech sobie zapisze.
Pewnie. Zdziwiły cię jego trenerskie zdolności?
Nie, ponieważ Zidane to kumaty gość, który wzoruje się na Del Bosque. Wie, że nie musi pokazywać piłkarzom zbyt wielu rzeczy, bo oni przecież należą do grona najlepszych na świecie. On jest bardziej menedżerem niż szkoleniowcem. To wielki psycholog, jak Del Bosque. Jego mocną stroną jest umiejętność zarządzania kadrą pełną światowych gwiazd. Tutaj należy szukać sekretu Zizou.
Dokładnie ten sam przekaz promował Del Bosque. U niego najważniejsze było, by piłkarze się nie kłócili.
W szatni Realu zawsze są gwiazdy i trzeba umieć sobie z tym radzić. Piłkarze są jak koty, zaznaczają swoje terytorium. Jeśli chcesz uniknąć niesnasek, nie możesz wkroczyć na teren innego. Zidane doskonale wie, o czym mówię.
Kto biegał więcej, ty czy Makélélé?
Nie wiem, ale obaj wiele biegaliśmy. Takie było nasze zadanie. Jestem bardzo wdzięczny Del Bosque, ponieważ w galaktycznej drużynie zawsze znajdował dla mnie miejsce. Grałem dużo, czasami jako obrońca, czasem jako środkowy pomocnik, ale koniec końców zbierałem minuty. Del Bosque darzył mnie zaufaniem.
Jesteś prezesem związku zawodowego piłkarzy w Afryce, wiceprezesem światowego związku zawodowego oraz znajdujesz się w komisjach FIFA. Jaki jest następny krok?
Nikt nie zna przyszłości, ale chciałbym zostać ambasadorem Realu Madryt w Afryce. To byłby dla mnie zaszczyt. Na razie jednak jestem szczęśliwy, że mogę bronić młodych zawodników, zwłaszcza na moim kontynencie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze