Cannavaro: Trzy lata w Realu Madryt były najlepszymi w moim życiu
Fabio Cannavaro spędził w Realu Madryt tylko trzy lata, ale, jak sam mówi, były to najlepsze lata w jego życiu. Do stolicy Hiszpanii przeniósł się tuż po wygraniu mundialu z reprezentacją Włoch w 2006 roku, a w koszulce Królewskich zdobył dwa mistrzostwa kraju i Superpuchar Hiszpanii. Teraz w wywiadzie dla klubowej telewizji wspominał swoją przygodę na Santiago Bernabéu.
Fot. Getty Images
– Gra z takimi piłkarzami jak Roberto Carlos zawsze była dla mnie wielką przyjemnością. Miałem również okazję grać z Marcelo. Jestem z tego dumny. To dwóch najlepszych lewych obrońców w historii Realu Madryt. Obaj uwielbiali zapuszczać się do przodu, co czasami było dla mnie nieco skomplikowane. Ale asekuracja z tyłu takich piłkarzy to przyjemność.
– Szpaler w wykonaniu Barcelony? Mówiło się wtedy, że tego nie zrobią, że nie zgodzą się na to. Decydując się na taki gest wykazali się wielką osobowością. Udowodnili, że są silni, podchodzą do tego z pokorą i szanują mistrzowską drużynę. Powiedziałem Puyolowi, że zrobili coś niesamowitego. Taka oznaka szacunku mimo tego wszystkiego, co dzieje się wokół Barcelony i Realu Madryt. Bardzo się nam to spodobało.
– Najlepszym piłkarzem, z jakim miałem okazję grać, był Ronaldo. Ale mam również wielki szacunek do Zidane'a. Miał niesamowitą klasę i na boisku był prawdziwym liderem. Gdy zaczynał swój taniec z piłką, to wszyscy mieliśmy zawroty głowy. To był magik. Pamiętam, że gdy przychodziłem do Realu Madryt, to wziąłem numer 5 właśnie po nim. Pytali mnie, czy jestem tego pewny, ponieważ będzie ciężko to wziąć na siebie. Oczywiście byliśmy różnymi piłkarzami, ale miałem odpowiednią osobowość, aby się z tym zmierzyć. Zidane jako piłkarz był niesamowity, a jako trener – czapki z głów. Wszyscy są nim zachwyceni i spędzi w Realu Madryt jeszcze wiele lat.
– Praca, jaką wykonuje Zidane, jest niesamowita. Jestem przekonany, że już nigdy nie zobaczymy czegoś takiego, co osiągnął w Lidze Mistrzów. Na początku jeszcze za czasów jego pracy w Castilli ludzie w niego nie wierzyli. Mówili, że nie poradzi sobie w pierwszym zespole. Wszyscy powinniśmy być wdzięczni Zidane'owi za to, że zarządza szatnią Realu Madryt jak nikt inny. W tych najtrudniejszych momentach zawsze podejmuje właściwą decyzję.
– Podczas mojej kariery zawsze towarzyszyło mi szczęście. Spełniłem wszystkie marzenia z dzieciństwa. Nigdy bym nie pomyślał, że któregoś dnia mógłbym zagrać w Realu Madryt. Od pierwszego dnia był ten feeling z kibicami, czułem ich szacunek. Trzy lata w Madrycie były najlepszymi w moim życiu. Szkoda tylko, że do transferu doszło tuż po mundialu i dużo mnie kosztowało, aby zaadaptować się do hiszpańskiego futbolu. To pierwsze mistrzostwo było bardzo wymęczone, a ostatni mecz z Mallorcą był szaleństwem.
– Niełatwo było wejść do szatni Realu Madryt. Była ona pełna ludzi z charakterem. Jednak od zawsze miałem bardzo dobre relacje z Capello. Pamiętam, że któregoś dnia powiedziałem mu, że jestem wyczerpany – nie miałem jeszcze domu, miałem na głowie trójkę dzieci. Poprosiłem go, żeby dał mi trochę odpocząć. On tylko odpowiedział, żebym się nie przejmował i na pewno pomogę w zdobyciu mistrzostwa. Koledzy z zespołu zawsze mnie wspierali. Cała drużyna dała z siebie wszystko i przeprowadziła niesamowitą remontadę.
– Dużo się mówi o mojej Złotej Piłce, gdyż byłem obrońcą. Wszyscy mi mówili, że to raczej nie będzie możliwe. W całym życiu widziałem tylko dwóch obrońców, którzy mogliby ją zgarnąć – Paolo Maldiniego w Milanie i Roberto Carlosa. Roberto miał jednak tego pecha, że zawsze przed nim był jakiś napastnik. A akurat w roku mojej Złotej Piłki wielu zawodników ofensywnych w jakimś aspekcie zawiodło – Zidane, Ronaldinho, Henry...
– Od samego początku nie miałem żadnych wątpliwości co do jakości Ramosa, Marcelo i Pepe. Nasza linia defensywy to była ta trójka i ja. Na początku Marcelo trochę to wszystko kosztowało, ponieważ Schuster wystawiał go nieco bardziej z przodu. Jednak po całej trójce było widać, że będą się rozwijać i potrzebują tylko pewności siebie. Byli bystrzy i rokowali na przyszłość. Na przestrzeni ostatnich piętnastu lat byli najlepszymi zawodnikami na swoich pozycjach.
– Czego mi zabrakło? Ligi Mistrzów. Jednak najbardziej zapamiętam La Ligę z Capello – to było istne szaleństwo. Niektórzy sugerowali, że tamta drużyna była rozbita i podzielona, ale to nieprawda. Mieliśmy ludzi z charakterem i z genem zwycięzców.
– W pierwszym sezonie z Schusterem mieliśmy większą pewność siebie. Z drużyny odeszli tacy piłkarze jak Roberto Carlos czy Ronaldo, ale z drugiej strony przyszli Robben, Sneijder... Zaczęliśmy na naprawdę wysokim poziomie. Drużyna grała coraz lepiej, a Schuster zarządzał tym wszystkim z wielkim spokojem. Capello bardziej stawiał na dyscyplinę, na włoski system. Schuster z kolei dał nam większą swobodę w życiu poza futbolem – mniej sztywnych zasad, muzyka w szatni... Wszyscy byliśmy bardziej wyluzowani.
– Jako piłkarz miałem to szczęście, że mogłem pracować z wieloma trenerami. Od każdego czegoś się nauczyłem. Teraz sam jako trener bywam wymagający jak Capello, ponieważ lubię dyscyplinę i porządek. Ale z drugiej strony czasami pozwalam chłopakom się wyluzować w szatni. Pamiętam, że Schuster świetnie mną zarządzał – grałem dwa czy trzy mecze z rzędu, a potem dawał mi odpoczynek i pozwalał zostać w domu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze