Advertisement
Menu
/ as.com

Milla: Miałem wrażenie, że Barcelona wypycha mnie do Realu Madryt

Luis Milla w 1988 roku został wypatrzony przez Johana Cruyffa, który awansował go do pierwszego zespołu Barcelony. Mimo faktu, że był wychowankiem Barçy, już w 1990 roku został, jak to sam określa, „wypchnięty” do Realu Madryt. W stolicy Hiszpanii spędził w sumie siedem lat. Teraz w wywiadzie dla dziennika AS wspomina stare czasy i przedstawia swój punkt widzenia na ewentualny powrót do rozgrywek.

Foto: Milla: Miałem wrażenie, że Barcelona wypycha mnie do Realu Madryt
Fot. Getty Images

Był pan jednym z pierwszych zawodników ze szkółki Barçy, których Johan Cruyff awansował do pierwszego zespołu. Sprostał pan wyzwaniu, aby później przenieść się do Realu Madryt. Jak doszło do tak znaczącej zmiany?
Mam z tamtych czasów wiele wspomnień – zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Cała ta sytuacja z tym transferem była bardzo trudna. Miałem wrażenie, że klub wręcz mnie wypycha do Realu Madryt. W międzyczasie przestałem otrzymywać powołania do reprezentacji, zrobił się z tego duży szum medialny i przechodziłem przez pięć czy sześć naprawdę ciężkich miesięcy. Nie grałem, ponieważ ówczesny trener Barçy podejmował szereg decyzji uzależnionych od klubu. Ostatecznie przeniosłem się do Realu Madryt, w którym spędziłem siedem dobrych lat. Chociaż tuż po transferze zerwałem więzadła.

Jak wspomina pan debatę Milla – Redondo, gdy byliście razem w Realu Madryt?
Wielu kibiców Realu Madryt często mi tę rywalizację przypomina. Była ona z korzyścią dla zespołu. Walczyliśmy o miejsce w składzie, gdyż Jorge Valdano chciał grać tylko jednym środkowym pomocnikiem. Teoretycznie to on był zawodnikiem pierwszego składu, a ja zmiennikiem, ale przez te dwa wspólne lata obaj rozegraliśmy wiele meczów. Byliśmy różni, ale dostosowywaliśmy się do tego, czego oczekiwał od nas Valdano i dokładaliśmy swoją cegiełkę do tego, aby drużyna grała dobry futbol.

Która szkółka pracuje lepiej – Realu Madryt czy Barcelony?
Ciężko powiedzieć, ponieważ z obu szkółek wychodzą bardzo dobrzy piłkarze. Myślę, że Real Madryt postawił na właściwą politykę polegającą na sprowadzaniu młodych talentów. Mają naprawdę świetnych skautów. Patrząc jednak na ogólną linię pracy zespołowej w celu utrzymania konkretnego stylu gry, to Barça w ostatnich latach wykonywała pod tym względem wielką robotę. Młodsze kategorie wiekowe prezentują ten sam styl co pierwszy zespół, a to bardzo pomaga przy przechodzeniu przez poszczególne drużyny. Do tego wszystkiego mamy też cykliczne wysypy talentów – La Quinta del Buitre w Realu Madryt czy La Quinta del Mini w Barcelonie.

Za pańskich czasów środek pola był prawdziwym polem walki. Który zawodnik najbardziej skrobał po kostkach?
Pamiętam, że za czasów gry w Barçy mecze z Realem Madryt były bardzo twarde. Najtrudniej było z Ricardo Gallego. Później byliśmy już kolegami z zespołu i często rozmawialiśmy o futbolu. Ale tamte pojedynki były bardzo intensywne. Nigdy nie zapomnę, jak po jego uderzeniu łokciem schodziłem z zakrwawionymi ustami...

UEFA wciąż nie chce oficjalnie uznać tytułu, jaki Real Madryt wywalczył w 1994 roku po meczu z Boca Juniors. To właśnie pańska bramka dała Realowi Madryt triumf na Copa Iberoamericana. Silny strzał prosto w okienko. Jak pan wspomina tamto trafienie?
Tamtego roku nie szło nam zbyt dobrze i po zakończeniu sezonu mieliśmy okazję wziąć udział w tym turnieju. W towarzystwie Di Stéfano polecieliśmy do Argentyny. To było swego rodzaju tournée, byliśmy też w Chile. Na Bernabéu wygraliśmy 3:1 i w rewanżu na La Bombonera od samego początku bardzo nas naciskali. Mieli wielką drużynę – wygrywali już 2:0, gdy po rzucie rożnym Míchela zdobyłem bramkę, która dała nam to trofeum, którego UEFA do dziś nie chce uznać. To dla mnie wielkie wspomnienie, gdyż w całej swojej karierze nie strzeliłem zbyt wielu goli.

Uważan pan, że La Liga powinna wznowić rozgrywki nawet przy pustych trybunach?
Pośpiech nie jest wskazany, ponieważ najważniejsze jest zdrowie. Jednak aby zapewnić wszystkim maksymalne bezpieczeństwo, to trzeba zredagować i przygotować odpowiednie protokoły. Nie mam wątpliwości, że mecze odbywałyby się przy pustych trybunach, ponieważ nie ma innego wyjścia. Inną kwestią jest to, kiedy tak naprawdę drużyny mogłyby wrócić do treningów. Trzeba będzie zorganizować swego rodzaju minipretemporady... Ciężko będzie wrócić do właściwego rytmu rozgrywek.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!