Miliardowy rynek, który nie wie, co będzie dalej
Rynek piłkarskich transferów w 2019 roku objął 18 tysięcy operacji międzynarodowych na ponad 6,74 miliarda euro. Zagadką pozostaje jego przyszłość.
Fot. Getty Images
Przerwa od pracy i niepewność wywołane przez koronawirusa, które wypełniły domy między innymi własnoręcznie wypiekanym chlebem, popchnęły do garnków także jedno z najbardziej szalonych środowisk w futbolu. „Uczę się gotować. W ostatnich dniach przygotowałem karkówkę, małże czy królika. I wszystko wyszło doskonale”, opowiada Luis Alonso, wspólnik Stellar Group i dyrektor generalny oddziału w Hiszpanii. Wśród jego klientów są Gareth Bale, Saúl Ñíguez czy Maxi Gómez. „Policzyłem sobie, że w ostatnich 5 latach byłem w 37 krajach na całym świecie. Spędziłem 70-75% nocy poza domem. Teraz cały miesiąc spałem w swoim łóżku, jedząc u siebie śniadania, obiady i kolacje. Nie robiłem czegoś takiego od 10-12 lat. Masz czas, by przeanalizować rzeczy i pomyśleć. Dochodzisz do wniosku, że czasami żyjemy ponad naszymi możliwościami pod względem stresu czy pośpiechu”, dodaje.
Wydatki transferowe w pięciu największych ligach w pięciu ostatnich sezonach. Hiszpanie w ostatnich rozgrywkach wskoczyli na drugie miejsce i podwoili swoje inwestycje dwukrotnie względem sezonu 2017/18.
Nagłe hamowanie sprawiło, że rynek transferów przeszedł w fazę oczekiwania i samoanalizy, a przed zawodnikami, agentami, dyrektorami sportowymi i zarządami klubów postawiło wielkie zagadki. Wielkość sprawy, z jaką mierzą się te podmioty, jest ogromna: tylko w 2019 roku, i to bez brania pod uwagę ruchów wewnątrz jednego kraju, FIFA zatwierdziła ponad 18 tysięcy międzynarodowych transferów piłkarzy o wartości 6,74 miliarda euro. Pandemia wstrzymała większość prac, jakie prowadzono już w kontekście kolejnego okienka, które miało zostać otwarte 1 lipca. FIFA już potwierdziła, że letni okres rejestracji graczy zostanie przesunięty.
Brak pewności wobec czegokolwiek wyraża Miguel Ángel Gil Marín, dyrektor generalny Atlético Madryt: „Nikt nie wie, jaki po tym wszystkim wyłoni się rynek. Jest wiele wątpliwości, nic nie jest określone. Jedyna klarowna rzecz jest taka, że nie można otworzyć rynku przed zakończeniem sezonu, bo musimy chronić integralność rozgrywek”.
„Inwestowanie budzi strach i dojdzie do spowolnienia, pewnie także bardziej skontrolowanego rynku. Nie sądzę, że zobaczymy wielkie inwestycje, chociaż zawsze będzie ktoś zdolny do ich wykonania”, dodaje działacz Rojiblancos.
W największych klubach wszyscy patrzą na sytuację tak samo. „Tak wysokich cen, jakie widzieliśmy w ostatnich latach, nikt teraz nie zapłaci, bo wszystkie kluby zanotują straty, co wymusi dokładną kontrolę wydatków”, dodaje pracownik innego klubu, w którym nikt nie widzi nawet zbliżenia się do wydania w tym roku 100 milionów euro na jednego gracza. Nawet na Camp Nou. Źródła z Barçy mówią o nastawieniu na poszukiwanie wymian zawodników.
Dwie organizacje specjalizujące się w wycenach zawodników – CIES Football Observatory i portal Transfermarkt – spróbowały liczbowo określić nadchodzące tąpnięcie. Algorytm wyceniający zawodników stworzony przez CIES, który bierze pod uwagę różne czynniki boiskowe oraz wiek i długość kontraktów, przewiduje średnio 28% obniżkę cen, jeśli rozgrywki nie zostaną wznowione. Z kolei Transfermarkt dzieli zawodników na urodzonych przed 1998 rokiem, których wartość ma spaść o 20% oraz urodzonych po 1998 roku, którzy stracą 10% wartości. Stosując to do obecnych kadr zespołów z Primery, wartość ekip spadnie z miejsca o 1,17 miliarda euro, ponad 18,5%.
„Rozwój cen zostanie określony przez zakończenie sezonów w różnych krajach. Oczywiście nikt nie odda piłkarzy za darmo”, dodaje Alonso. Pedro Bravo z Hiszpańskiego Związku Agentów Piłkarskich wskazuje na klarowną tendencję: „Wszystko wskazuje, że świat piłki opadnie. Nie widzę szansy na poważne operacje, a raczej małe inwestycje. Uważam, że będzie dużo więcej wypożyczeń”.
W oczekiwaniu na to, co przyniesie przyszłość, główną zmianą dla agentów jest wykorzystanie ich czasu. „Gdy rozmawiasz z piłkarzami, teraz bardziej martwią się o siebie, o rodzinę i zdrowie...”, mówi Bravo. Sam najwięcej czasu poświęca sprawie kontraktów wygasających 30 czerwca wobec perspektywy dogrywania rozgrywek w lipcu i sierpniu. Załatwia na przykład ubezpieczenia na wypadek kontuzji na ten dodatkowy okres czy automatyczne przedłużenie umowy w przypadku poważnego urazu.
Wydatki klubów Primery i najdroższe transfery w Europie w sezonie 2019/20.
W agencji Bahía Internacional też zmieniły się priorytety: „W zasadzie zajmujemy się obecnie tylko dwoma sprawami: doradztwem prawnym dla zawodników przy negocjowaniu obniżek pensji i opieką psychologiczną”.
Alonso podkreśla, że zmieniły się też jego relacje z klubami: „Teraz bardziej utrzymujesz stosunki niż negocjujesz. Kluby proszą o informacje o danych graczach, ale na razie nikt nie jest na tyle odważny, by wystosować ofertę”. Felipe Miñambres, dyrektor sportowy Celty, odpowiada: „Dopóki nie będzie wiadomo, co się wydarzy, nie możemy niczego zrobić”.
Kluby skupiają się także na wypożyczeniach, które kończą się 30 czerwca. „Kto ma zapłacić tym piłkarzom za dodatkowe miesiące?”, pyta dyrektor sportowy Getafe, Ángel Martín González. „Częstotliwość telefonów zmniejszyła się. Agenci pytają, kogo będziemy potrzebować, ale nie możemy działać, dopóki nie dowiemy się, w jaki sposób i kiedy skończy się ten sezon”.
To wszystko z toczącą się w tle walką na szczycie. „Jesteśmy w takiej sytuacji i jest to żałosne, że La Liga i Federacją są w stosunkach, w jakich są oraz że w środku tego wszystkiego jest jeszcze Związek Piłkarzy. Od Krajowej Rady Sportu nie ma nawet sensu oczekiwać pomocy”, skarży się Bravo.
Finalizacja kontraktów u 385 zawodników z Primery i Segundy z końcem czerwca szachuje hiszpańskie kluby. We wtorek La Liga potwierdziła, że dostosuje się do zaleceń FIFA i że wszystkie takie umowy powinny zostać przedłużone do końca sezonu. Związek Hiszpański Piłkarzy twierdzi jednak, że nie może dojść do odgórnego porozumienia z powodu hiszpańskiego prawa pracy. Kluby uważają, że można interpretować datę końca kontraktu jako sam moment zakończenia rozgrywek ligowych.
„Na końcu trzeba będzie iść od kontraktu do kontraktu. Trudno będzie ustalić coś odgórnie. Jeśli będzie trzeba zapłacić graczowi za 1-2 miesiące dodatkowej gry, zrobimy to, bo brak wypłaty raczej wpłynąłby na jego postawę. Jesteśmy jednak pewni, że pojawią się przypadki, gdy 30 czerwca umowa wygaśnie i piłkarz stwierdzi, że przenosi się do nowego klubu. Będą mogli odmówić gry i na końcu wszystko rozstrzygać będą sądy”, podsumowuje działacz z La Ligi.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze