Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Czy można uciec przed własnym nazwiskiem?

Na oficjalnej stronie Realu Madryt figurował pod nazwiskiem matki, jako Luca Fernández. Postrzeganie go wyłącznie przez pryzmat ojca było dla niego męczące. Wolał unikać sytuacji, w których ludzie wytykaliby mu, że coś załatwił sobie po znajomości.

Foto: Czy można uciec przed własnym nazwiskiem?
Fot. własne

Dla Luki, który obecny sezon spędza na wypożyczeniu w Racingu Santander, jasne jest, że do wszystkiego doszedł sam. Jeśli potrafił przejść w szkółce Realu Madryt przez wszystkie szczeble i trafić do pierwszej drużyny, to tylko dlatego, że włożył w to odpowiedni wysiłek. Gdy tylko zaliczył dwa występy dla Królewskich (przeciwko Villarrealowi i Huesce), zaczęły się złośliwości. Ci, którzy uważają, że nie prezentuje odpowiedniego poziomu, od razu chwytają się argumentu, że u ojca miał specjalne względy.

Luca Zidane Fernández za niecały miesiąc kończy 22 lata i wkrótce będzie musiał podjąć ważną decyzję zarówno w aspekcie zawodowym, jak i prywatnym. Musi przeanalizować, czy powrót do Realu Madryt i dalsze udowadnianie, że zasługuje na miejsce w bramkarskiej trójce na przyszły sezon, ma sens. Poza powrotem istnieje opcja kolejnego wypożyczenia lub definitywnego zerwania z Królewskimi. W całej tej łamigłówce golkiper i trener, jakkolwiek trudno będzie im odłożyć na bok więzy krwi, będą zmuszeni dokonać bilansu i przedstawić swój punkt widzenia.

Przed odejściem do Racingu sytuacja bramkarza była pozytywna pod względem sportowym i niezbyt komfortowa w aspekcie medialnym. „Kiedy gram, jestem Luca, a nie Zidane”, powiedział po ligowym debiucie w pierwszej drużynie. Był to zresztą debiut o słodko-gorzkim posmaku. Z jednej strony Luca spełnił marzenie, z drugiej – była to ostatnia kolejka sezonu i dwukrotnie przyszło mu wyciągać piłkę z siatki. Zidane senior doskonale wiedział, co się szykuje po meczu. Szkoleniowiec uparcie powtarzał, że jego syn po prostu sobie na tę szansę zapracował.

Kolejna okazja nadeszła w zeszłym sezonie, przeciwko Huesce. Tym razem Luca miał okazję pokazać się publiczności na Bernabéu. Znów dał się pokonać dwa razy. Zmęczony czy też może zmartwiony wystawianiem ojca na ostrzał oraz chętny udowodnienia swojej sportowej klasy zdecydował się przenieść do Santander. Obecny sezon jest dla niego trudny. Jest osamotniony i bardzo często sam musi stawać w obronie słabego zespołu. Luca jest tam w zasadzie najsilniejszym ogniwem. Chwali się go za refleks, zwinność i łatwość w grze nogami. Czy to jednak wystarczy, by w przyszłym sezonie wywalczyć sobie miejsce w trójce golkiperów Realu Madryt?

W stolicy Hiszpanii kwestia bramkarzy wciąż pozostaje otwarta. Pewne miejsce ma Courtois, Keylor odszedł, Areola jest wypożyczony z PSG, a przyszłość Łunina cały czas wisi w powietrzu. Ostatni z wymienionych jest jednym z owoców polityki pozyskiwania młodych talentów. Ukrainiec już drugi sezon spędza jednak na wypożyczeniu. W jakiś sposób trzeba wspomagać jego rozwój. Klub wyłożył przecież za niego 8 milionów euro. Łunin uchodzi też za gracza zbliżonego profilem do Courtois, w odróżnieniu od Luki, którego złośliwi już sklasyfikowali jako niepewnego pożeracza popcornu. Tego typu krytyka oraz zarzucanie mu bycia forowanym przez ojca z pewnością muszą budzić w nim chęć zakończenia relacji z Realem Madryt.

Luca ma swoją dumę, ambicję, szacunek do siebie i osobowość. Pod tym względem przypomina ojca, o matce nie wspominając. Veronique od zawsze uchodziła za kobietę o silnym charakterze. To ona nieustannie czuwa nad wszystkim i stara się, by jej syn był szczęśliwy oraz by jak najczęściej udawało się unikać porównań z legendą ojca. Luca to jedyny z czwórki synów, który postanowił zostać bramkarzem. Niemalże z obowiązku. Jego starszy brat Enzo (dziś w Almeríi prowadzonej przez José Maríę Gutiérreza) stale zachęcał go, by stawał między słupki. Tam odnalazł swoją pasję. Oraz cel: być dobrym bramkarzem, który uniknie porównań z ojcem. To okazało się jednak niemożliwe.

Przyszłość stoi pod wieloma znakami zapytania. Czy Luca zasługuje na kolejną szansę w Realu Madryt? Czy sprawiedliwe jest ciągłe obserwowanie go pod lupą? Czy powinien poszukać nowego klubu? To bez wątpliwości wyjątkowy przypadek w Realu Madryt. Sam zainteresowany dał małą wskazówkę w wywiadzie dla L’Équipe. – Kocham Hiszpanię, ale czuję się Francuzem. Przebywam w Hiszpanii od 3. roku życia, ale mój styl życia jest francuski. Jeśli pojawi się szansa gry we Francji, to dlaczego nie? – wyznał. Nikt nie musi go przekonywać, że jest w stanie odnieść w piłce sukces. On sam sobie to powtarza. Definiuje siebie jako nowoczesnego bramkarza. Który i tak nieustannie musi odpędzać od siebie porównania do pewnego legendarnego pomocnika.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!