Nikt nie może równać się z Casemiro
Khedira, Illarra, Kovačić, Ceballos, Llorente… Żaden z nich nie potrafił w pełni poradzić sobie w drugiej linii Realu Madryt, gdzie na „piątce” od lat dominuje tylko Casemiro.
Fot. Getty Images
Pozycja defensywnego pomocnika w Realu Madryt zawsze była tą najbardziej newralgiczną. W ostatnich latach przez klub przewinęło się wielu graczy mających występować na „piątce”, ale prawdziwy sukces odniósł tylko jeden z nich. Był nim Casemiro, czyli ten, po którym początkowo można było spodziewać się… najmniej. Brazylijczyka sprowadzono przede wszystkim po to, aby wzmocnić zespół rezerw, a dziś nikt nie potrafi wyobrazić sobie wyjściowej jedenastki bez niego.
Mniej więcej w tym samym czasie w Madrycie pojawiło się wielu zawodników, którzy w pomocy mieli przede wszystkim pełnić zadania defensywne. Byli to zarówno ci, za których trzeba było zapłacić więcej, niż można było się spodziewać, jak Sami Khedira czy Illarra, a także ci, którzy zostali pozyskani za stosunkowo adekwatne pieniądze, jak Dani Ceballos czy Mateo Kovačić. A przecież próbowano także graczy z cantery, bo wystarczy wspomnieć o Marcosie Llorente. Casemiro okazał się jednak znacznie lepszy od każdego z nich.
Khedira był piłkarzem, którego sprowadzono na prośbę Mourinho i tym, na którego chętnie stawiał też później Ancelotti. Jego madrycką karierę zaburzyła niestety kontuzja, której nabawił się w sezonie, gdy Królewscy sięgali po La Décimę, a Niemiec zdążył nawet wyleczyć się na czas i zagrał od początku w pamiętnym finale w Lizbonie. Wówczas rola Casemiro w drużynie był marginalna, aczkolwiek nikt nie zapomina o jego występie w Dortmundzie, gdy pomocnik uratował Los Blancos przed odpadnięciem. Po wygraniu dziesiątego Pucharu Europy zdecydowano się zaś na transfer Toniego Kroosa, a Case udał się na wypożyczenie do FC Porto. Rok później wrócił i Khedira musiał pożegnać się z Madrytem, przenosząc się do Turynu.
Powrót Brazylijczyka sprawił także, że Królewscy zdecydowali się na sprzedaż Asiera Illarramendiego, który kompletnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a te były bardzo wygórowane. Wielu kibiców początkowo widziało w nim nowego Xabiego Alonso, ale młodszy Bask nie był w stanie dorównać starszemu koledze choćby przez chwilę. Ancelotti dał jasny sygnał, że zdecydowanie bardziej woli Casemiro niż Illarrę, więc ten wrócił do Realu Sociedad, którego barw broni do dziś.
Mateo Kovačić został zaś kupiony również wtedy, gdy do Madrytu wrócił Casemiro. Chorwat miał zaś wejść w buty Luki Modricia i stać się następcą starszego rodaka. Zinédine Zidane często posyłał go do gry, ale rzadko wystawiał w pierwszym składzie, ponieważ widział w nim świetnego zadaniowca. Pragnieniem Kovačicia była zaś częsta gra od pierwszej minuty i dlatego samemu poprosił o odejście. Los Merengues najpierw wypożyczyli, a następnie sprzedali go do Chelsea.
Marcos Llorente był kolejnym z graczy, któremu wróżono wielką przyszłość, ale za niego nie trzeba było płacić ani grosza. Hiszpan dorastał w szkółce Realu Madryt, z której trafił na wypożyczenie do Deportivo Alavés. Tam radził sobie na tyle dobrze, że po powrocie został włączony do pierwszego zespołu. Ani Zizou, ani później Lopetegui nie widzieli jednak w nim gracza, który mógłby regularnie występować w drugiej linii. Zaufał mu dopiero Solari, ale Argentyńczyk nie zabawił na ławce zbyt długo. Powrót Zidane'a oznaczał, że Llorente będzie musiał poszukać sobie nowego zespołu, jakim finalnie zostało Atlético. Podobny los spotkał także Daniego Ceballosa, którego kupiono z Betisu. Francuski szkoleniowiec również nie był skłonny do dawania mu szans, a Hiszpan ostatniego lata został wypożyczony do Arsenalu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze