Advertisement
Menu
/ as.com

Real Sanza cz. 6: La Octava po pierwszym hiszpańskim finale

Vicente del Bosque załagodził problemy, jakie powstały w czasie etapu Johna Benjamina Toshacka i doprowadził Real Madryt do ostatniego Pucharu Europy w XX wieku.

Real Sanza cz. 1: Mendoza odchodzi przez finanse
Real Sanza cz. 2: Luksusowa rewolucja przywraca nadzieję

Real Sanza cz. 3: Fabio Capello na czele pierwszego projektu
Real Sanza cz. 4: Upragniona La Séptima
Real Sanza cz. 5: Drugi Puchar Interkontynentalny w Tokio

Triumfalny powrót z Tokio nie znalazł przełożenia w lidze. Drużyna grała konserwatywnie i reagowała tylko, gdy przegrywała. Wygrano pozostający w Lidze Mistrzów mecz ze Spartakiem i awansowano do drugiej fazy Ligi Mistrzów jako jedna z najlepszych ekip z drugich miejsc. Drugim takim zespołem był Manchester United, który na końcu wygrał wtedy rozgrywki.

Zimowa przerwa w pucharach pozwoliła ekipie Hiddinka spojrzeć w końcu tylko na ligę. W święto Trzech Króli wygrano zaległe spotkanie z Salamancą i cztery dni później udano się na Majorkę, gdzie zwycięstwo dałoby ekipie drugie miejsce. Przegrano, a szóste miejsce nikogo nie satysfakcjonowało.

Trener był podważany ze wszystkich stron, ale łagodne wypowiedzi Sanza pozwoliły przepędzać chmury burzowe. Prezes, pomimo pasma sukcesów pod swoją wodzą, zmieniał trenerów nadzwyczaj często. Ostatecznie dwie kolejne porażki z Barceloną (0:3) i Athletikiem (0:1) doprowadziły 23 lutego do zwolnienia Holendra.

Dwa dni później do klubu powrócił John Benjamin Toshack, który w tamtym momencie trenował Beşiktaş, jakiemu za zerwanie umowy należało zapłacić 80 milionów peset (przy pierwszym podejściu Walijczyka w 1989 roku zapłacono 40 milionów peset Sociedadowi; 167 peset to przy dzisiejszym kursie 1 euro). W debiucie wygrano na Villamarín w doliczonym czasie gry. Nadszedł czas dwumeczu z Dynamem Kijów w Lidze Mistrzów. U siebie Królewscy zremisowali po ciężkim boju 1:1, a w rewanżu dwa gole Szewczenki wyrzuciły ich z rozgrywek.

Ligę skończono na drugim miejscu dzięki 10 zwycięstwom w ostatnich 14 meczach. W Pucharze Króla w 1/8 finału ograno Villarreal, a w ćwierćfinałach Racing. Wszystko jeszcze z Hiddinkiem na ławce, który pożegnał się z ekipą po rewanżu z ekipą z Santander. Półfinały zaplanowano dopiero na czerwiec.

DOPISEK „TOSHACK PODDAŁ PUCHAR”: Toshack zlekceważył Puchar Króla i Real otrzymał w półfinałowym meczu w Walencji jedno z największych upokorzeń w swojej historii. Walijczyk 9 czerwca wystawił jedenastkę zmienników i zostawił na ławce między innymi Raúla, bo trzy dni później grano z Atlético. Szkoleniowiec uznał, że „4. miejsce w La Lidze jest lepsze od zdobycia Pucharu Króla”, bo dawało ono awans do Ligi Mistrzów. W ten sposób poddał te rozgrywki.

Pierwszy mecz na Mestalli obnażył Królewskich. Toshack wystawił ekipę, która zagrała ze sobą pierwszy raz, oszczędzając pierwszy skład na ligowe derby z Atlético. W ten sposób poddał dwumecz. 6:0 było niskim wymiarem kary, a kibice Realu poczuli głęboki wstyd. Stworzono głęboką kadrę, a sezon 1998/99 skończono z Pucharem Interkontynentalnym i katastrofą w każdych innych rozgrywkach. Jak napisał Shakespeare w Hamlecie: źle się dzieje w państwie duńskim.

21 czerwca 1999 roku, dzień po zakończeniu La Ligi, doszło do „buntu 8”. W niedzielę 20 czerwca pracownicy Julio Senn i Francisco Javier Porquera wtargnęli do gabinetu dyrektora generalnego Manuela Fernándeza Trigo w poszukiwaniu pewnych dokumentów. Wieczorem po zapoznaniu się z tym wydarzeniem ośmiu dyrektorów Królewskich spotkało się w restauracji, by porozmawiać o sytuacji i stworzyć strategię działania. Poinformowano o tym Sanza, który nie zgodził się z ich inicjatywą.

DOPISEK „PODZIAŁ STWORZONY PRZEZ ODSPRZEDAWANIE BILETÓW”: Do dymisji 8 dyrektorów, którzy wnieśli o zwolnienie Onievy, doszło po otwarciu śledztwa przez tego ostatniego i jego współpracowników w sprawie rzekomej kontrolowanej odsprzedaży biletów na mecze klubu, którą prowadzić miał Manuel Fernández Trigo, dyrektor generalny. Radio SER podało, że tę praktykę stosowano przez 20 lat. Grupa G-8 uznała wtargnięcie Onievy na teren działania innych dyrektorów i pracowników za coś nie do przyjęcia.

21 czerwca doszło do spotkania zarządu zwołanego przez tychże 8 członków. O godzinie 23 wiceprezes Juan Manuel Herrero ogłosił na konferencji prasowej, że jego grupa złożyła wniosek u Lorenzo Sanza o zwolnienie Onievy lub natychmiastowe rozpisanie wyborów. Herrero oskarżył Onievę o przejęcie obowiązków innych dyrektorów i pracowników oraz zarzucił mu działania na szkodę klubu pod względem finansowym i administracyjnym.

DOPISEK „SANZ ZDUSIŁ PODZIAŁ CZTEREMA NOMINACJAMI”: Lorenzo Sanz nie przyjął żądań grupy Herrero, wsparł Onievę i ogłosił nominacje na członków zarządu dla Jaime Ussíi, Leandro Crespo, José Ignacio Rodrigo i Juana Antonio Barrado. Prezes Realu odmówił uznania zebrania zarządu zwołanego przez G-8 i wsparł się przy tym ekspertyzą kancelarii prawniczej Garrigues & Andersen, która po analizie statutu uznała, że tylko prezes może zwoływać zebrania zarządu i tylko on ma prawo do wymiany jego członków.

22 czerwca prezes zareagował nominując na członków zarządu cztery nowe osoby. Na konferencji dodał: „Naruszamy wizerunek Realu Madryt, ale to odnowienie zarządu było już w planach. Nie zrobiliśmy tego z dnia na dzień. Właśnie tego żądali od nas socios”. Sanz podkreślił, że wymaga przy tym dymisji 8 buntowników. Tego dnia dymisję złożył prawnik Juan Antonio Samper, a legendarny Fernández Trigo został oddalony do zajmowania się jedynie organizacją obchodów stulecia klubu. Niedługo potem odszedł on z klubu uzyskując korzystne dla siebie warunki finansowe: 50 milionów peset rocznie do końca życia (na dzisiaj około 300 tysięcy euro).

23 czerwca dymisje złożyło 8 członków zarządu, przypominając Sanzowi, że podjętą przez nich decyzją ma obowiązek rozpisania wyborów. Dzień później sprawę unieważniły Dyrekcja Generalna Sportu Wspólnoty Madrytu i rządowa Krajowa Rada Sportu, więc buntownicy poszli do sądów powszechnych. Po dwóch latach wydano wyrok korzystny dla Sanza.

W kwestii sportowej Toshack i Sanz zabrali się za tak zwany „Plan Odnowy”. Walijczyk doradził transfery Baljicia i Geremiego, których znał z Turcji. Poza tym pozyskano brazylijskiego stopera Julio Césara, za 2-miliardową klauzulę Míchela Salgado z Celty Vigo, z Espanyolu Ivána Helguerę, Argentyńczyka Bizzarriego i Anglika McManamana. Do pierwszego zespołu awansowali bramkarz Iker Casillas, boczny obrońca Dorado i napastnik Meca.

Wielkim letnim transferem był jednak Francuz Nicolas Anelka, który przyszedł z Arsenalu. Młody zawodnik, któremu wróżono wielką karierę, wyróżniał się świetnymi warunkami fizycznymi i technicznymi. Od początku pobytu w Madrycie prezentował jednak niestabilność psychologiczną. Na Barajas wylądował wieczorem 4 sierpnia przy ogromnym zainteresowaniu mediów. 5,54 miliarda peset wydane na napastnika określa się do dzisiaj jako największe szaleństwo w historii klubu... Anelka podpisał 7-letnią umowę.

DOPISEK „ŠUKER OSKARŻA JBT”: Šuker odszedł z Realu tylnymi drzwiami. Chorwata, który grał niewiele, zdenerwowało, że Toshack zaoferował go Porto. Napastnik insynuował, że trener miał otrzymać za to korzyści finansowe. Real wszczął w tej sprawie postępowanie przeciwko zawodnikowi i ostatecznie rozwiązano z nim kontrakt. Šuker zapłacił za swoją kartę 300 milionów peset.

Z zespołu odeszły głośne nazwiska: Mijatović, Šuker, Panucci, Contreras, Fernando Sanz, Jaime, Rojas, Tena oraz na wypożyczenie Tote.

Przygotowania przebiegały pozytywnie poza porażką z Celtą. Trofeo Bernabéu zostało w Madrycie po pokonaniu Milanu 4:2 po emocjonującym spotkaniu.

DOPISEK „WYPOWIEDZI I ZWOLNIENIE TRENERA”: Przed zwolnieniem Toshack napinał linę poprzez krytykowanie zawodników, co nie podobało się także dyrekcji. „Gdy piłka wlatuje w pole karne, zamyka oczy”, powiedział o bramkarzu Bizzarrim. AS zacytował też jeden z jego buntów: „Jeśli mi zapłacą, to odejdę”. Chwilę później innemu dziennikowi powiedział: „Szybciej zobaczycie nad Bernabéu latającą świnię niż usłyszycie, że wycofuję swoje słowa”. Ostatecznie Walijczyk został zwolniony 17 listopada.

Toshack nie poradził sobie z wyzwaniem, jakim była La Liga. Anelka nie spełniał oczekiwań i nie pasował do drużyny ani tym bardziej nie strzelał goli. Kontuzja Illgnera sprawiła, że wahano się nad Bizzarrim lub Casillasem. Obaj popełniali błędy, które zmniejszały pewność siebie zespołu.

17 listopada, dokładnie po 9 latach od poprzedniego takiego przypadku w kontekście Toshacka, pożegnano trenera i ogłoszono, że ekipę przejmuje Vicente del Bosque. Od października większość działaczy, piłkarzy i kibiców była przeciwko Walijczykowi. Seria 8 meczów z rzędu bez wygranej wyczerpała cierpliwość. Mówiono, że zastąpić go mogą Antić, Passarella czy Valdano. Komentowano, że w drużynie brakuje dyscypliny. Anelka codziennie tworzył nowy problem w zespole.

Real Madryt był 8. w ligowej tabeli i tracił 7 punktów do Rayo Vallecano. Do lidera brakowało 10 oczek, a od strefy spadkowej Królewskich dzieliły tylko 3 punkty. Ani nad Bernabéu nie przeleciała świnia, ani Toshack nie wycofał się z żadnej ze swoich deklaracji. Powiedział, że będzie trzeba mu zapłacić, więc wypłacono odszkodowanie i odszedł. Miał wszystko, by zatriumfować, poza jednym: chęciami do ciężkiej pracy.

DOPISEK „NOWY STYL TRENERSKI”: Vicente del Bosque zastąpił Toshacka i wprowadził nowy styl zarządzania drużyną. Na wstępie Hiszpan naznaczył klarowne zasady i otoczył się profesjonalistami: Javier Miñano zajął się przygotowaniem fizycznym, Manuel Amieiro bramkarzami, Paco Jiménez analizą rywali, a Antonio Grande wypełniał obowiązki drugiego trenera. U Toshacka nie było tak jasnego podziału ról.

W Pucharze Europy jeszcze z Toshackiem bez problemu awansowano z pierwszej grupy z Porto, Olympiakosem i Molde. Del Bosque przede wszystkim zajął się odbudowaniem pewności siebie zespołu. Druga faza grupowa zwiastowała już większe problemy, bo rywalami byli Bayern, Dynamo i Rosenborg. Przed przerwą zimową pokonano Ukraińców i Norwegów.

W La Lidze nie szło tak dobrze i po kilku słabszych wynikach oraz katastrofie w Saragossie (porażka 1:5) wkradły się nerwy. Sanz postanowił odwrócić sytuację i zaoferował Jorge Valdano pozycję dyrektora generalnego z pełną władzą sportową. W czasie przerwy świątecznej, w czasie której niespodziewanie Seedorf odszedł do Interu, udano się do Brazylii na pierwszy Klubowy Mundial. Trzeba było jednak przełożyć dwa mecze ligowe, co wywołało nowe antymadryckie komentarze Joana Gasparta, prezesa Barcelony.

DOPISEK „MUNDIAL ANELKI”: Klubowy Mundial rozegrany w styczniu 2000 roku w Brazylii był pierwszym wielkim momentem Anelki w Realu Madryt. Francuz rozegrał wielki mecz z Corinthians, któremu strzelił dwa gole. Mógł zdobyć hat-tricka, ale przestrzelił karnego. W kolejnym meczu z Rają doznał urazu kolana.

Ogólnie występ na mundialu był słaby. W grupie pokonano egipskie Al-Nassr i marokańską Raję oraz zremisowano z Corinthians. Różnica jednego gola w bilansie dała awans do finału Brazylijczykom. Królewskim pozostała walka o trzecie miejsce z meksykańską Necaxą. Po karnych wygrali rywale. Wydawało się, że Anelka powoli łapie rytm, ale doznał poważnej kontuzji w ostatnim meczu grupowym.

Del Bosque ostatecznie w bramce zaufał młodziutkiemu Casillasowi, a zespół poprawiał grę i wyniki. Po powrocie do Europy rozpoczęto marsz w górę tabeli ligowej, awansując na drugie miejsce ze stratą 6 punktów do Deportivo. 29 lutego przegrano 2:4 z Bayernem na Bernabéu, a po tygodniu 1:4 w Monachium. Po remisie z Dynamem w Madrycie powrócił pesymizm. W ostatniej kolejce drugiej fazy grupowej zagrano o wszystko z Rosenborgiem, który miał 3 punkty przewagi. Zwycięskiego gola strzelił w 3. minucie Raúl. Po nerwowym spotkaniu kibice odetchnęli z ogromną ulgą.

Walka o awans w Lidze Mistrzów zepchnęła ligę na drugi plan. Deportivo uciekało coraz dalej, a pozycji Królewskich zaczęła zagrażać Barcelona. W Pucharze Króla z problemami pokonano Saragossę i Méridę. Losowanie półfinałów stworzyło drabinkę z potencjalnym Klasykiem w finale. Ostatecznie zagrały w nim Espanyol i Atlético.

Realnie drużynie pozostała więc tylko walka o Puchar Europy. Morale zostało naruszone po bezbramkowym remisie z Manchesterem United na Bernabéu w pierwszym meczu ćwierćfinałów. Dwa tygodnie później na Old Trafford odbyło się jedno z tych spotkań, które na stałe wpisały się w historię Realu Madryt. Ekipa Del Bosque rozegrała wyjątkowy mecz z aktualnymi mistrzami Europy.

Wszyscy zawodnicy stanęli na wysokości zadania indywidualnie i drużynowo. Po godzinie na tablicy wyników widniało 0:3. Nikt nie spodziewał się takiego rezultatu, ale był on sprawiedliwy. Akcja Redondo, gole Raúla, parady Casillasa, dowodzenie Helguery, krycie Campo i Karanki, praca McManamana... Wszyscy walczyli, zamykali przestrzenie i atakowali. Perfekcyjny występ.

Pod koniec Anglicy poprawili wynik na 2:3, ale nie przeszkodzili Realowi w awansie. Mecz w Manchesterze kolejny raz odbudował pewność siebie i moc drużyny, co było widać w pierwszym półfinałowym starciu z Bayernem. To nie było takie starcie jak te z fazy grupowej sprzed kilku tygodni. Królewscy zatrzymali atak Bawarczyków, a Anelka w ataku pokazał to, czego się po nim spodziewano. Wygraną 2:0 dało trafienie właśnie Francuza i samobójczy gol Jeremiesa.

Na Olympiastadion Bayern wyszedł szybko na prowadzenie dzięki bramce Janckera, ale po kilkunastu minutach imponującym strzałem głową wyrównał Anelka. Bawarczycy potrzebowali wtedy trzech goli, by awansować i Real miał otwarte drzwi do Paryża. Ostatecznie Niemcy wygrali 2:1, a kolejnego dnia Valencia zachowała przewagę z pierwszego meczu nad Barceloną i także zameldowała się w finale. Pierwszy raz w historii najważniejszych europejskich rozgrywek zmierzyć się w nim miały dwie ekipy z tego samego kraju.

DOPISEK „DWA WYCZYNY W EUROPIE”: Na Old Trafford i Olympiastadion obejrzano najlepsze europejskie wersje Realu Madryt. Wyniki na tych stadionach wybiły Real po ósmy Puchar Europy.

Finaliści przylecieli do Paryża dwa dni przed finałem i zamknęli się w swoich ośrodkach: Valencia w Chateau de la Tour w Govieux, a Real w Trianon Palace w Wersalu. Hiszpańscy fani najechali Paryż, docierając tam samolotami, autokarami, samochodami czy koleją. Nietoperze miały nadzieję na swoje pierwsze trofeum. W madridismo powstały kolejne wątpliwości po 3 porażkach w ostatnich 5 ligowych meczach, ale szalę wyrównywało wspominanie poziomu, jaki ekipa prezentowała w Europie.

Stade de France wypełniło 85 tysięcy fanów, w większości Hiszpanów. Pokojowa postawa fanów obu klubów we Francji była godna pochwały. Del Bosque wystawił trzech stoperów, dwóch wahadłowych obrońców, trzech pomocników i Anelkę z Morientesem w ataku. Héctor Cúper postawił na 4-5-1.

Valencia rozpoczęła nerwowo, a Królewscy dominowali w każdym sektorze boiska. Gol przyszedł 7 minut przed przerwą. Salgado włączył się do ataku i przejął piłkę po zagraniu Anelki, po czym dośrodkował na drugi słupek, gdzie z łatwością akcję wykończył Morientes. Cañizares nie uratował już Valencii, a trafienie było nagrodą dla Realu za jego dominację.

Po przerwie Nietoperze ruszyły do ataku, ale ich kontrola była złudna. Real z łatwością rozbijał akcje rywali. Po godzinie McManamanm dopadł do za krótko wybitej piłki i ikonicznym wolejem zwiększył przewagę Los Blancos.

Wszyscy czekali na gola Anelki, ale trzecią bramkę zdobył Raúl w akcji typowej dla właśnie Francuza. Savio długim zagraniem ominął wysoko wysuniętą obronę Valencii. Raúl po długim biegu stanął naprzeciw Cañizaresa, łatwo go minął i z trudnego kąta trafił za próbującym ratować sytuację Đukiciem.

Valencia poddała się na kwadrans przed końcem. Odniesiono zasłużone zwycięstwo, a Del Bosque wykazał się wielkim gestem, wpuszczając Sanchísa za Anelkę, by legendarny kapitan otrzymał swego rodzaju nagrodę.

 

Lorenzo Sanz dotrzymał słowa i zdobył La Octavę. W jej zdobyciu udział mieli: Roberto Carlos (17 meczów na 17 możliwych), Helguera (16), Míchel (15), Raúl (15), Redondo (15), Morientes (14), McManaman (13), Casillas (12), Iván Campo (12), Savio (11), Hierro (10), Karanka (10), Guti (10), Julio Cesar (9), Anelka (9), Geremi (8), Seedorf (6), Karembeu (5), Baljic (5), Sanchís (5), Bizzarri (4), Eto’o (4), Ognjenović (2), Illgner (1), Aranda (1) i Meca (1).

Na murawie rozpoczęło się świętowanie, które przeniosło się na ulice Paryża, a następnie pod fontannę Cibeles. 25 maja setki tysięcy ludzi towarzyszyło drużynie w przejeździe z Barajas do centrum miasta. Anegdotą była interwencja dyrektora Leandro Crespo, który powstrzymał kibica próbującego dostać się do piłkarzy. Wszystko zakończyło spektakularne świętowanie na Bernabéu.

DOPISEK „PARYŻ SPŁACIŁ SWÓJ DŁUG”: Jeśli Amsterdam finałem w 1998 roku i La Séptimą odwdzięczył się za porażkę w finale z 1962 przeciwko Benfice, to podobna historia dotyczyła tego finału. W stolicy Francji przegrano w finale w 1981 roku z Liverpoolem. Dzisiaj do wyrównania pozostają już tylko rachunki z Wiedniem, gdzie na stadionie Ernsta Happela przegrano finał w 1964 roku z Interem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!