28 lat od śmierci Juanito
Fot. Getty Images
Są tacy ludzie, których nigdy nie przyszło nam poznać, ani nawet zobaczyć, ale i tak potrafimy odczuć ich obecność. To czuje całe Bernabéu, gdy zbliża się siódma minuta. Jedni pamiętają go jeszcze z boiska, a inni znają jedynie z opowieści, ale gdy nadchodzi ten moment, wszyscy czują ducha Juanito, ducha legendy, ducha, który niejednokrotnie pomógł w dokonywaniu cudów. Dzisiaj mija dwadzieścia osiem lat od śmierci jednego z największych piłkarzy, którzy kiedykolwiek zakładali koszulkę Realu Madryt. Człowieka, który sam mówił o sobie: „Zawsze czułem się wielkim madridistą. Nie wiem, czy byłem symbolem, to niech rozstrzygną inni, jednak czuję się madridistą do szpiku kości”. I nie było w tych słowach krzty kurtuazji, bo dowodem na miłość do Realu była każda minuta, w której Juanito sprawiał wrażenie oszalałego faceta, który jest gotów oddać życie za ten herb.
Juan Gómez González, bo tak brzmiało jego pełne imię i nazwisko, bronił barw Realu Madryt przez dekadę w latach 1977–1987 i w niezapomniany sposób zapisał się na kartach historii klubu. Do stolicy Hiszpanii trafił z Burgos, ale swoją karierę zawodową rozpoczynał u rywala Królewskich zza miedzy, czyli Atlético. Barwy Rojiblancos reprezentował jednak tylko w sezonie 1972/73.
Juanito przyszedł na świat 10 listopada 1954 roku w Fuengiroli w Andaluzji. Dla Los Merengues rozegrał aż 401 oficjalnych spotkań, w których zdobył 121 bramek, wygrał dwa Puchary UEFA, pięć mistrzostw Hiszpanii, dwa Puchary Króla i jeden Puchar Ligi Hiszpańskiej. W sezonie 1983/84 na wespół z Jorge da Silvą zdobył tytuł Pichichi, obaj piłkarze strzelili wtedy po siedemnaście goli. Juanito wielokrotnie występował także w reprezentacji Hiszpanii, dla niej wybiegł na boisko w trzydziestu czterech spotkaniach, wziął z nią także udział w mistrzostwach świata w 1978 i 1982 roku.
Swoją zawodową piłkarską karierę zakończył w Máladze w sezonie 1988/89. Później służył temu klubowi jako dyrektor sportowy. W sezonie 1991/92 został trenerem Méridy, ale nigdy nie zapominał o Królewskich. 2 kwietnia 1992 roku zjawił się na meczu Realu Madryt z Torino, który był ostatnim, jaki przyszło mu zobaczyć. Zginął w wypadku drogowym w Calzada de Oropesa w prowincji Toledo, kiedy wracał do domu po meczu. Kibice na Bernabéu nigdy jednak o nie zapomnieli. Nie zapomniało całe madridsmo. I nigdy o nim nie zapomni.
Zachęcamy do zapoznania się z filmem dokumentalnym traktującym o tragicznie zmarłym legendarnym piłkarzu Los Blancos:
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze