César Prates, od Realu Madryt do brazylijskiego pastora
Wielu piłkarzy po zawieszeniu butów na kołku zostaje trenerami, ekspertami czy po prostu cieszy się życiem. Wśród nich zdecydowanym wyjątkiem jest były zawodnik Realu Madryt, do stolicy Hiszpanii sprowadzony za kadencji Lorenzo Sanza, który poczuł powołanie od Boga i obecnie jest pastorem w Kurytybie. Oto historia Césara Pratesa.
Fot. własne
Chwyta za gitarę i śpiewa, z zaangażowaniem, na cześć Jezusa. Tak wygląda codzienne życie Césara Pratesa, który niemal 25 lat temu podpisał kontrakt z Realem Madryt, a dziś jest pastorem w Brazylii. Pastor Chocolate, jak nazywają go jego wierni, nie zatriumfował w drużynie Los Blancos, a w CV mógł sobie wpisać między innymi kluby Portugalii, Włoch czy Turcji. W 2010 roku jednak się nawrócił, poczuł wołanie, niemalże jak w filmie. César natychmiast rozwiązał kontrakt ze swoją ówczesną drużyną, Náutico, i rozpoczął kolejną karierę – tym razem w kościele. Wprowadził do niego elementy muzyczne, które wykorzystuje w swoich kazaniach.
Większość piłkarzy i byłych piłkarzy na swoich mediach społecznościowych dzieli się swoimi przygodami w różnych tropikalnych regionach. César natomiast na swój profil na Instagramie wrzuca te z mszy, kiedy czyta z Biblii czy wykonuje pieśni religijne. Co ciekawe, jego powołanie zawsze było przy nim, nawet zanim zdawał sobie z tego sprawę. „Niech Jezus cię uleczy”, mówił do kontuzjowanych rywali. Opowiadał o tym dziennikowi Globoesporte. „Pastorem nie można się po prostu stać, to zawsze było we mnie”.
Jego historia w Realu Madyt nie obfitowała jednak w wyjątkowe momenty. Został ściągnięty w wieku 21 lat, kiedy występował w Internacionalu Porto Alegre. Znajdował się na liście 30 nazwisk autorstwa Pirriego, którą konsekwentnie realizowała sekretarka Lorenzo Sanza. Był szczególnie polecany przez Roberto Carlosa, który mówił, że César jest jednym z najlepszych bocznych obrońców w Brazylii. Problem w Realu Madryt był taki, że kontrakt dopiero co podpisał Panucci, a w klubie byli jeszcze Secretario i Chendo. Prates więc od początku był zawodnikiem Realu Madryt B i nigdy nie awansował wyżej.
Odszedł ze stolicy Hiszpanii, aby krążyć na wypożyczeniach po brazylijskich klubach, ostatecznie definitywnie opuszczając ekipę Królewskich i przechodząc do Sportingu CP. „Po sześć miesięcy spędziłem w Vasco, Coritibie, Botafogo i Corinthians, zanim Real Madryt mnie sprzedał”, mówił w niedawnym wywiadzie dla brazylijskich mediów, wyrażając jednocześnie wielki smutek z powodu śmierci Lorenzo Sanza. W Lizbonie z kolei trafił na Cristiano Ronaldo, z którym… ćwiczył rzuty wolne. „Za każdym razem, kiedy trafia z rzutu wolnego, dostaję setki telefonów, aby opowiedzieć jakąś historię”, mówi Prates. Stamtąd Brazylijczyk przeszedł do Galatasarayu, a następnie zwiedził Półwysep Apeniński w Livorno i Chievo. Po przejściu na emeryturę nie zerwał całkowicie więzów ze swoją przeszłością w białej koszulce i zatrudnił się w Klinice Fundacji Realu Madryt w Kurytybie.
Biała jednak jest teraz również broda Césara Pratesa, który swoje doświadczenie i swoje przeżycia stara się przekazać dzieciom, które przychodzą do jego kościoła oraz tym, którym pomaga dzięki swojej fundacji. Również i pod kątem piłki nożnej stara się pokazać im najważniejsze wartości i promuje aktywność fizyczną, bo piłka, tak samo jak Biblia i gitara, zawsze była obecna w życiu Brazylijczyka.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze