Real Sanza cz. 2: Luksusowa rewolucja przywraca nadzieję
Złe wyniki sportowe doprowadziły Lorenzo Sanza do szybkiego pożegnania Jorge Valdano i rozpoczęcia rewolucji, którą w sportowej części oddał w ręce Fabio Capello.
♦ Real Sanza cz. 1: Mendoza odchodzi przez finanse ♦
Wobec dymisji Mendozy nie doszło do próżni władzy. Wśród 11 pozostających członków zarządu zgodnie z artykułem 49. Statutu Klubu jako następcę prezesa wybrano Lorenzo Sanza. Nowy sternik miał 52 lata i wypracował swoją pozycję w zarządzie dzięki możliwości poręczenia rosnących długów organizacji. Z 11 najważniejszych działaczy jednak tylko 6 pochodziło z procesu wyborczego, a dwóch z nich, Stampa i Sequeira, ogłosiło solidarność z Mendozą.
Pierwszym zagrożeniem dla Sanza był artykuł 38., który mówił, że jeśli dyrekcja zostanie zmniejszona do mniej niż 5 członków z legitymacją wyborczą, należy rozpisać wybory. Dymisje przyjaciół Mendozy doprowadzały do takiego stanu, chyba że na Zgromadzeniu delegaci zatwierdziliby pozycje pięciu działaczy, którzy nie zostali zatwierdzeni przy urnach, czyli Herrero, Tejero, Escudero, Bustosa i Centeno.
Sanz spotkał się z mediami 21 listopada, w przeddzień meczu z Ajaxem. „Ten zarząd jest zdolny do rozwiązania problemów finansowych, ale nie przedstawimy rozwiązań, dopóki nie zostaną zrealizowane... To nie jest moment na zwoływanie wyborów, nie jesteśmy w okresie kampanii, a proces wyborczy wpłynąłby negatywnie na drużynę... Poddam się woli delegatów przed zakończeniem sezonu... Musimy rozmawiać o futbolu i zostawić za sobą długi wobec piłkarzy, państwa czy kredytodawców. Rozwiążemy tę sprawę”.
Socios i kibice byli zdziwienie sytuacją. Każdego przede wszystkim interesował sukces sportowy, ale przy tym każdy rozumiał, że bez porządku organizacyjnego, ekonomicznego i wewnętrznego będzie o niego dużo trudniej. Przy tym nikt nie wiedział, jak można było doprowadzić do tak złej sytuacji finansowej.
Przegrano 0:2 z Ajaxem na Bernabéu w meczu, w którym Holendrzy byli klarownie lepsi. Stadion był wypełniony, ale kibice ku zaskoczeniu nie manifestowali żadnej złości. Wydawali się pozostawać w letargu spowodowanym ostatnimi wydarzeniami. Ostatecznie triumf w Zurychu pozwolił wyjść z grupy na drugim miejscu i znaleźć się w losowaniu ćwierćfinałów Ligi Mistrzów.
4 lutego doszło do Walnego Zgromadzenia, na którym zatwierdzono pozycję Sanza. Prezes otrzymał legitymację do sprawowania rządów od delegatów. Ostateczny wynik głosowania: 699 na tak, 154 na nie, 21 wstrzymało się, 5 nieprawidłowych głosów. Czas jego mandatu ustalono do lutego 1999 roku, gdy wygasnąć miała prezesura Mendozy.
Kilka dni później do zarządu dołączyli Silva i Onieva, który znajdował się w kandydaturze Pinedy w ostatnich wyborach. Ten drugi w niedługim czasie został prawą ręką prezesa od spraw finansowych. Do najwyższego organu w klubie dołączyli także Ussía i Fernández-Valderrama.
NOWY ZARZĄD OD 1996 ROKU
Prezes: Lorenzo Sanz
Wiceprezes ds. sportowych: Juan Manuel Herrero
Wiceprezes ds. ekonomicznych: Ignacio Silva
Wiceprezes ds. socjalnych: Antonio Méndez
Wiceprezes ds. sportowych: Juan Palacios
Sekretarz: José María Stampa
Skarbnik: Juan Onieva
Księgowy: José María López Tejero.
Członkowie: Francisco Bustos, Marcial Gómez Sequeira, José Luis Fernández Centeno, Eduardo Peña Abizanda, Carlos Escudero.
Dyrektor generalny: Manuel Fernández Trigo.
7 lutego Sanz spotkał w Genewie prezesa Barcelony Josepa Lluísa Núñeza. Na spotkaniu UEFA w sprawie zmian w rozgrywkach doszło do uścisku i przekazania sobie intencji o utrzymaniu dobrych sportowych relacji.
TANIEC NA ŁAWCE
W La Lidze ekipa odbijała się od kolejnych rywali. Trener Jorge Valdano miał problemy z Míchelem, Luisem Enrique i Laudrupem, a zespół balansował między 5. a 8. miejscem aż do porażki z Rayo 1:2 na swoim stadionie. Trzy dni wcześniej pożegnano się z Pucharem Króla po porażce z Espanyolem. W lidze Valdano nie wystawił 5 podstawowych zawodników, a kibice wykrzykiwali „Olé!” przy akcjach gości. Pojawiły się też okrzyki przeciwko trenerom.
Sięgnięto dna i tego samego wieczoru Sanz zwolnił Valdano. „To była najbardziej traumatyczna decyzja, od kiedy przyszedłem do Realu. To trudny moment dla naszej społeczności i dla mnie. W ogóle nie chciałem tego robić”, przekazał prezes. Valdano zażądał prawa do ogłoszenia swojego odejścia. Szkoleniowiec wylał swoje żale, a sztab okazał solidarność ze swoim szefem.
DOPISEK „PRZEWIDYWALNE ZWOLNIENIE”: Gdy Lorenzo Sanz przejmował stanowisko prezesa, miał swój plan i nie było w nim miejsca dla Jorge Valdano, więc jego zwolnienie było przewidywalne. Trener został zwolniony 20 stycznia, ale już wcześniej prezes zaczął przebudowę ekipy bez wiedzy Argentyńczyka. Na przykład, 9 stycznia rozpoczęto rozmowy w sprawie Šukera bez wiedzy trenera.
22 stycznia obowiązki trenera pierwszego zespołu tymczasowo przejął Vicente del Bosque. Wygrał 5:0 na San Mamés po wspaniałej grze, a Raúl nie świętował swojej bramki z szacunku dla Valdano. Z trybun zwycięstwo oglądał Arsenio Iglesias, który dzień później został szkoleniowcem Realu Madryt. Z „czarodziejem z Arteixo”, który w poprzednich sezonach zdobywał z Deportivo wicemistrzostwa, niewiele się poprawiło. Cele pozostawały dwa: dwumecz z Juventusem i zajęcie w lidze miejsca dającego europejskie puchary. Obu nie zrealizowano.
Na Juventus wpłynęła atmosfera na Bernabéu, ale zwycięstwo po golu Raúla nie wystarczyło do awansu. Na Delle Alpi obnażono wszystkie słabości Realu Madryt: absurdalny skład, bojaźliwa gra, piłkarze bez iskry... Skończył się kolejny sezon marzeń o La Séptimie.
DOPISEK „SANZ PRÓBOWAŁ ŁATAĆ OGROMNĄ DZIURĘ”: Po pożegnaniu Valdano to Del Bosque poprowadził ekipę w Bilbao. Pogrom Athleticu z loży oglądał Arsenio Iglesias. Raúl nie świętował gola na San Mamés z szacunku do Valdano. Z drugiej strony, potem okazał brak szacunku Arsenio przy zmianie w Saragossie. Szatnia nigdy nie zaufała nowemu trenerowi.
W La Lidze zajęto ostatecznie 6. miejsce, które nie dawało awansu do pucharów. Do tego w ostatnich meczach odgórnie odsunięto od gry Miquela Solera, by nie zaliczył 15 meczów, które dałyby mu nowy kontrakt. Ten Real nie był tradycyjnym Realem Madryt i trzeba było w nim wiele zmienić.
GARŚĆ WIELKICH TRANSFERÓW
Lorenzo Sanz uważał, że najpierw należało odnowić zespół. Do tego potrzeba było pozyskania zawodników, którzy odbudowaliby nadzieję kibica, ale także odmieniliby atmosferę w szatni. Potrzeba było graczy, którzy wypełniliby koszulkę z taką chwałą swoim duchem zwyciężania. Niektóre ruchy były w tamtym czasie mocno krytykowane przez przeciwników prezesa, czy to z powodu formy operacji, czy to z powodu kosztów dla organizacji, która stale notowała straty.
Czas przyznał rację Sanzowi. Jego nowe transfery odrodziły zwycięską duszę drużyny, a niedługo potem ceny transferów na świecie mocno skoczyły. Šuker, Mijatović, Seedorf i Roberto Carlos byli pierwszymi pozyskanymi perełkami.
Chorwat grał w Sevilli, gdzie wykazywał się zmysłem strzeleckim, opierając się na sprytnym urywaniu się obrońcom i precyzyjnym zagraniom. 9 stycznia doszło do pierwszego spotkania Sanza z prezesem Sevilli, w którym pośrednikiem był Antonio Asensio, prezes telewizji Antena 3, która posiadała prawa telewizyjne obu klubów. Andaluzyjczycy mieli problemy finansowe, a Šuker chciał przejść do zespołu walczącego o tytuły. Szybko osiągnięto porozumienie, chociaż odbyły się negocjacje w sprawie ceny. Napastnik kosztował 600 milionów peset [dla kontekstu: Real w sezonie 95/96 miał budżet w wysokości 8,6 miliarda peset; przy dzisiejszym kursie 167 peset to 1 euro], co na tamte czasy wydawało się przesadzoną kwotą i podpisał umowę na 4 lata z rocznymi zarobkami w wysokości 165 milionów peset.
W starej Jugosławii, na terenie Czarnogóry, wychował się także Mijatović. W sezonie 1995/96 w Valencii pokazał się jako jeden z najlepszych graczy La Ligi. Inteligentny i utalentowany pojawiał się w kluczowych momentach. Nietoperze oczywiście nie zamierzały go sprzedawać, więc Sanz skorzystał z klauzuli odejścia. Po kilku rozmowach telefonicznych wiceprezes ds. finansowych Ignacio Silva spotkał się potajemnie z napastnikiem w jego domu w Walencji. Na kilku kartkach spisano warunki kontraktu, który miał zostać podpisany na 5 lat z pensją na poziomie 250 milionów peset.
Ku zaskoczeniu zawartość tego dokumentu wypłynęła do mediów. Kto przekazał to dziennikarzom? Real musiał wynająć ochronę Mijatoviciowi do końca sezonu, po którym ten wpłacił w La Lidze 1,28 miliarda peset zapisane w klauzuli. Wielu uznało to za barbarzyństwo pod każdym względem, a dodatkowo zniszczono doskonałe relacje z Valencią.
Najciekawszy był przypadek Roberto Carlosa. Sanz poleciał 1 maja do Mediolanu, by spotkać się z działaczami Sampdorii w sprawie Seedorfa. Rozmowy odbyły się w hotelu Principe di Savoia, a negocjacje z Enrico Mantovanim były bardzo trudne. Nagle we Włoszech pojawiła się szansa na pozyskanie Brazylijczyka. Co do Holendra, zapłacono za niego 600 milionów i obiecano Sampdorii sparing w Genui. Seedorf podpisał umowę 22 maja.
Co do Carlosa, nie odnajdywał się on w Interze, gdzie radosny obrońca zderzył się ze ścianą catenaccio. Prezes Massimo Moratti chciał się go pozbyć i zatwierdził transfer na 600 milionów. 22 maja, w ten sam dzień, osiągnięto porozumienie w sprawie Carlosa. Ten zgodził się na przejście do Hiszpanii tuż przed wyjazdem na zgrupowanie kadry, która miała pojechać na Igrzyska. Skarbnik Juan Antonio Onieva po jego podpis poleciał do São Paulo. Świadkiem i agentem zawodnika był Oliveira Junior, a umowę podpisano na 4 lata z zarobkami na poziomie 150 milionów peset.
Tych czterech zawodników było naturalnymi zwycięzcami, a ich transfery były trafione. Ogłoszenie ich pomogło w pozyskaniu innych piłkarzy, przy których napotykano problemy. Karembeu, kolega Seedorfa z Sampdorii, sam zaoferował się Królewskim. Rozmowy z jego klubem były trudne, chociaż zawodnikowi zostawał rok kontraktu. Po drodze do rywalizacji o niego weszła Barcelona. Ostatecznie na jego przyjście trzeba było poczekać rok.
Onieva z Brazylii poleciał do Buenos Aires, gdzie doszedł do porozumienia z 15-latkiem, któremu wróżono ogromną karierę. Chodziło o Estebana Cambiasso z Argentino Juniors, które nie chciało go oczywiście stracić. Działacz Realu zmienił w jego dokumentach zapisy o domowej lokalizacji na Madryt i piłkarz oraz jego brat ostatecznie nie kosztowali klubu ani peso. Esteban odbył przygotowania z pierwszą ekipą, ale ostatecznie został skreślony.
W krótkim czasie i ostatecznie przy kosztach, na jakie mógł pozwolić sobie klub, stworzono kręgosłup, który miał pozwolić na odrodzenie zespołu. Jedynym błędem było pozyskanie bocznego obrońcy Secretario. Portugalczyk nie pokazał się w żadnym momencie z dobrej strony. Niektórzy krytykowali także awansowanie do pierwszego zespołu Fernando Sanza, syna prezesa.
PRZYJŚCIE CAPELLO
Prowadzenie zespołu gwiazd to nic łatwego. Trzeba było znaleźć człowieka z prestiżem i charakterystyką kierowniczą godnego znalezienia się na czele takiego projektu. Być może ten problem rozwiązał przypadek. Zaskakujący telefon otworzył możliwość pozyskania Fabio Capello, trenera Milanu.
Sainz przekazał swojemu rozmówcy, Carlosowi Urirate, że nie znał Capello, ale że jest zainteresowany i chce z nim porozmawiać. Od razu osiągnięto porozumienie, ale pozostało dogadać się z Silvio Berlusconim. Capello spotkał się z szefem Milanu 1 maja w Arcore, gdzie Berlusconi mieszkał w średniowiecznym opactwie przekształconym w luksusową rezydencję. Pięć dni wcześniej Milan zdobył mistrzostwo, a Fabio nie napotkał sprzeciwu co do swojego odejścia. 20 maja zwolniony z zobowiązań w Mediolanie podpisał umowę z Realem Madryt.
DOPISEK „FABIO PRZECHODZIŁ DO PARMY”: Sanz nie planował, że trener z takim prestiżem mógł chcieć opuścić Serie A. Co więcej, Capello doszedł do wstępnego porozumienia z Parmą, by przejąć ją po tamtym sezonie. Uriarte podsunął jednak temat prezesowi, a ten spotkał się ze szkoleniowcem przed wizytą Realu w Turynie. Tam osiągnięto porozumienie.
Efekt, jakiego szukano, został osiągnięty, co było widać 23 lipca na prezentacji zespołu na Bernabéu, w czasie której wykorzystano wszystkie możliwości świetlno-dźwiękowe. Na stadion przyszło 100 tysięcy ludzi, którzy okazali ekipie ogromny entuzjazm. Tłumy pozostały pod obiektem.
Capello dodał do kadry swoich ludzi: mistrza świata z Niemiec Bodo Illgnera z Köln; Brazylijczyka Zé Roberto, wobec którego trzeba było negocjować z dwoma klubami; a w grudniu do zespołu dołączył Christian Panucci, boczny obrońca Milanu, by pokryć rozczarowanie, jakim okazał się Secretario.
Skompletowano elementy, a układankę musiał ułożyć Fabio Capello. Załatwiono sprawy sportowe i skupiono się na problemach finansowych. Klubowi sprzyjały w tej kwestii korzystne okoliczności. Telewizje rozpoczęły wojnę o prawa do transmisji, co przyniosło zwiększenie przychodów. Zarząd musiał odpowiednio je rozdzielić, ale kibice odetchnęli. Pojawiła się drużyna i pojawiły się pieniądze.
Do pracy!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze