Advertisement
Menu
/ Universo Valdano

Casemiro: Potrafię odebrać tak wiele piłek, bo umiem też myśleć jak ofensywny pomocnik

Casemiro w końcówce 2019 roku udzielił wywiadu Jorge Valdano w jego programie w telewizji Movistar+. Przedstawiamy pierwszą część pełnego tłumaczenia tej rozmowy.

Foto: Casemiro: Potrafię odebrać tak wiele piłek, bo umiem też myśleć jak ofensywny pomocnik
Fot. Getty Images

Casemiro, bardzo dziękujemy za otwarcie swojego domu dla Universo Valdano, by porozmawiać o piłce.
To ja dziękuję. To zaszczyt mieć kogoś takiego jak ty w moim domu. To zaszczyt, bo jesteś osobą, która rozumie futbol i dobrze się na nim zna. Dla mnie to przyjemność.

Jeśli miłośnicy mają takie prawo, to ja mogę wejść do twojego domu, bo jestemu miłośnikiem twojej gry.
Oczywiście, bez wątpienia. Gdy słucham ciebie mówiącego o piłce, a wiesz o niej tak dużo, czuję, że to dla mnie zaszczyt.

Przejdziemy przez twoje życie, przez część osobistą i część piłkarską. Zacznijemy od twojego dzieciństwa. Jesteś starszym bratem w rodzinie, w której twoja matka była wielką bohaterką.
Ja jako piłkarz i Brazylijczyk nie wiem za wiele o dobrym dzieciństwie. Mocno cierpieliśmy. Moja mama pracowała, a w domu wypełniała jeszcze dodatkowo rolę ojca. Ja zawsze od 8-9. roku życia zajmowałem się bratem, gdy mama jechała do pracy. Do tego musiałem jeździć na treningi i mecze... Więc tak, moje dzieciństwo było trochę skomplikowane [uśmiech].

Ale było to też dzieciństwo szczęśliwe.
Oczywiście. Myślę, że stamtąd wziąłem swoje wartości. Moje zasady wzięły się z dzieciństwa i z tego, skąd pochodzę. Dlatego też nigdy nie zapomniałem, skąd się wziąłem i skąd wyjechałem. Ja jestem bardzo dumny, gdy opowiadam, gdzie się wychowywałem i na jakich boiskach grałem. Jestem dumny, że pochodzę z tej trochę trudnej dzielnicy. Czuję dumę opowiadając o mamie i o rodzinie, bo to jest podstawa moich wartości. Takie są moje korzenie i dzięki temu jestem dzisiaj mężczyzną, jakim jestem.

A futbol? Jakie miejsce zajmował w tym dzieciństwie? Jesteś dzieckiem ulicy czy dzieckiem akademii? Wiemy, że szybko zacząłeś grać w mniej lub bardziej poważnych klubach.
Zaczynałem w szkółce, która nazywa się Moreira's Sport. To szkółka jakich wiele w Brazylii. Wiele dziaciaków chce zostać piłkarzami. Jest ciężko, bo nawet jeśli masz talent, to wiesz, że jest wielu chętnych. Ja lubię powtarzać, że ta osoba, Moreira, bardzo mi pomogła, także pod względem ludzkim. Jak mówiłem, moja mam dużo pracowała i nie mogła zawozić mnie na treningi czy mecze. Mama nie miała nawet pojęcia, jak ja się tam dostaję. Fakt jest taki, że wcześniej nie było aż tak niebezpiecznie...

Ale szkółkę miałeś blisko domu?
Nie, około 5 kilometrów od domu. Codziennie tam chodziłem...

W wieku?
8-9 lat.

Mówisz, że to była inna Brazylia. Bezpieczeniejsza?
Spokojniejsza. Kiedyś można było spokojniej chodzić po ulicach, wszystko działo się spokojniej. Teraz wiele się zmieniło, nie za bardzo możesz chodzić sam po takich ulicach.

Ta osoba, o której mówisz, że była dla ciebie ważna, była tam twoim trenerem?
Tak, trenerem. To był ktoś bardzo ważny. Uważam, że w życiu napotykasz wiele ważnych dla siebie osób, ale pierwszym... Oczywiście, pierwsza we wszystkim była mama, ale poza tym on był taką pierwszą ważną dla mnie osobą. Zawsze mi pomagał, dawał buty, ubrania, dawał jedzenie, bo też nie było aż tak wiele do jedzenia... Myślę, że on był tym pierwszym i jestem dumny, że mogę tak o nim mówić.

Więc znał się na piłce, ale jeszcze lepiej znał się na ludziach.
Myślę, że najważniejsze jest to, jakiego człowieka ze mnie zrobił, jakiego ojca ze mnie zrobił... Niezależnie od bycia piłkarzem musisz być też człowiekiem, bo tylko Bóg wie, czy zostaniesz graczem. Jestem, jaki jestem dzięki nie tylko mamie, ale także jemu, za co bardzo mu dziękuję.

Ja wiedziałem od początku, że będę piłkarzem. A ty?
W Brazylii nie mamy tylu szans życiowych, więc gdy zaczynasz grać w wieku 7-8 lat, to wcześnie zaczynasz mieć tę wizję i widzisz, że możesz pomóc rodzinie, możesz pomóc jej wyjść z biedy. Tak, wtedy chciałem zostać piłkarzem, ale wiedziałem, że będzie bardzo ciężko. W wieku 11 lat Moreira zawiózł mnie do São Paulo FC i tam zrozumiałem to z całą pewnością. Gdy zobaczyłem poziom zawodników, zrozumiałem, że mogę to osiągnąć. Widziałem, że jestem na tej wysokości. Czułem, że mogę zostać świetnym zawodnikiem. Jasne, zostawało wiele pracy przede mną, ale właśnie wtedy zacząłem widzieć, że mogę zajść w futbolu bardzo daleko.

Na osiedlu czy w twoim otoczeniu starsi traktowali cię poważniej, bo grałeś w takiej ekipie? W Ameryce Południowej zawsze istniały takie wewnętrzne zasady [śmiech].
Kiedy miałem 9 lat, grałem już z 18-, 16- czy 15-latkami. Miałem zawsze starszych kolegów, bo gdy dobrze grasz w piłkę, ci starsi, którzy nie są tak dobrzy, zawsze chcą cię mieć w swojej ekipie [śmiech]. Zawsze tak było. Miałem 10 lat i kolegowałem się z 18-latkami. To dotyczyło szkoły i ulicy. Zawsze mnie chroniono, byłem najlepszym graczem swojego zespołu [śmiech]. Myślę, że wtedy to wszystko się zaczęło.

Więc w São Paulo zaczęło być poważniej i dostrzegłeś, że faktycznie masz jakąś szansę dojścia na maksymalny poziom.
Zgadza się. Moim zdaniem São Paulo pod względem szkolenia jest najlepsze w Brazylii. Ich struktura piłkarska jest niesamowita. Pod względem szkolenia i struktury São Paulo zawsze było najlepsze. Stamtąd zawsze wywodziło się wielu graczy, którzy odnieśli sukces. Więc gdy oglądasz trochę futbolu i widzisz, że jesteś na poziomie najlepszych z tej szkółki, to zaczynasz mieć te pierwsze marzenia, na przykład gra w pierwszej ekipie São Paulo. Nigdy jednak nie wierzyłem, że zagram w Realu Madryt czy kadrze Brazylii. Wierzyłem w pierwszą ekipę São Paulo, ale więcej...

A to przecież też nie jest nic małego!
Dlatego tak o tym mówię. Wtedy moim największym marzeniem było zagranie w pierwszej drużynie São Paulo i zobaczenie, co zdarzy się dalej.

Urodziłeś się piłkarzem czy od razu urodziłeś się środkowym pomocnikiem?
[śmiech]

Mówię tak, bo wydaje się, że od zawsze byłeś człowiekiem na tę pozycję, byłeś kimś od narzucania porządku i znajomości wszystkich sekretów tej gry.
Nie, nie, nie... Gdy ludzie mnie o to pytają, odpowiadam, że zawsze byłem zawodnikiem, który lubił po prostu grać w piłkę. Zawsze chciałem grać. Jeśli mogłem zagrać na bramce, szedłem na bramkę. Trzeba stopera? Jestem stoperem. Defensywny pomocnik? Jestem. Napastnik? Napastnik. Chciałem cieszyć się grą i być na boisku.

Grałeś na wszystkich tych pozycjach?
Na wszystkich. Mój pierwszy trener powtarza, że moją najlepszą podstawą jest właśnie to. Zawsze chciałem grać w piłkę i pozycja nie miała dla mnie znaczenia. Chciałem cieszyć się kopaniem piłki niezależnie od wszystkiego. Dzisiaj dzieciaki mówią: chcę być napastnikiem i gram tylko w ataku. Nie, tak nie jest. Dzisiaj jestem dobrym pomocnikiem, ale wcześniej przeszedłem przez inne pozycje.

Dzięki temu lepiej rozumiesz całe boisko.
Jasne. Ja grałem na wielu pozycjach i uważam, że dzisiaj potrafię odebrać tak wiele piłek, bo potrafię też myśleć jak ofensywny pomocnik. Uważam, że to jedna z moich zalet, że potrafię włączyć też takie myślenie. W szkółce grałem jako napastnik, jako prawy obrońca, jako skrzydłowy... Grałem wszędzie, bo po prostu chciałem grać.

W polu karnym też czujesz się jak w domu.
[śmiech] Wiadomo, że dzisiaj jestem przywiązany już bardziej do środka pola, ale na przykład w pierwszej drużynie São Paulo grałem na pozycji numer 8. Tam grałem od pola karnego do pola karnego. Dzisiaj na pewno czuję się wygodniej jako ten pomocnik defensywny. Nie widzę jednak żadnego problemu w zmianie pozycji. W Realu grywałem mecze jako stoper.

Dzisiaj zawsze mówi się o tobie jako opcji na dzień, gdy zabraknie stoperów.
[śmiech] To trudne tematy, ale zawsze byłem zawodnikiem, który chce grać w piłkę. Nawet grałem raz czy dwa jako bramkarz. Po prostu chciałem być na boisku.

Kiedy mniej więcej określiłeś swoją pozycję?
Opowiem ci historię. Gdy przyszedłem do São Paulo w wieku 11-12 lat, było tam 300 innych graczy. To byly takie testy i tamtego dnia mieli wybrać koło 50 osób. Ja szedłem tam jako napastnik. Gram jako „9” i jestem napastnikiem.

Chodziło o twoje warunki fizyczne?
Tak, zawsze byłem najwyższy w swojej kategorii i strzelałem dużo goli głową. Dobrze to pamiętam, że trener zaczyna pytać: „Dobra, kto jest bramkarzem?”. Ręce podnosi ze trzech. „Ok, bramkarze na bok. Kto jest napastnikiem?”. Ręce podniosło z 40-50 chłopców. Patrzę na nich i mówię: nie no, ja nie jestem napastnikiem [śmiech]. Za duża rywalizacja, nie pogram tu jako napastnik. „Mediapunta?”. Kolejnych 50. Mówię: to też nie ja [śmiech]. „Defensywny pomocnik?”. Podniosło 7-8. Ja też! Trenowałem więc jako defensywny pomocnik. Zaczęliśmy pracować i trener woła mnie, że jestem zapisany jako napastnik. „Nie, nie, ja jestem defensywnym pomocnikiem!”. Wtedy wszystko się zaczęło i zacząłem określać swoją pozycję [śmiech].

Miałeś już wtedy ten przegląd całego boiska.
Tak. I wtedy to wszystko zaczęło się toczyć na tej pozycji.

Zadzwoniła reprezentacja, wszedłeś w dorosłość...
W kadrze grałem od 14. roku życia. Zawsze byłem w reprezentacjach. Od początku grywałem z Neymarem czy Coutinho. Znamy się więc od naprawdę bardzo dawna.

To tutaj wyraźnie podeszła ci pozycja pomocnika. Gdybyś miał być w kadrze atakującym, miałbyś problem.
Tak [śmiech]. Od tamtego momentu zawsze byłem jednak w reprezentacji. W São Paulo też zawsze byłem kapitanem swojego zespołu i ciągle grałem ze starszymi. Ta podstawa była zawsze u mnie bardzo mocna, szczególnie patrząc na siłę szkółki São Paulo.

W końcu doszedłeś do pierwszego zespołu São Paulo.
Pamiętam, że na mojej pozycji grał zawodnik, który był jednym z najlepszych w całym zespole. Trener zaczął więc stawiać na mnie na pozycji numer 8. Ja byłem zadowolony, bo chciałem grać, ale moja pozycja była inna. Zagrałem trochę jako defensywny pomocnik, ale nie miałem problemu, by grać jako „8” od pola karnego do pola karnego. Gdy jednak przeszedłem do Realu Madryt, powiedziałem jasno od początku: jestem defensywnym pomocnikiem i chcę grać tam.

Więc właśnie wtedy ostatecznie określiłeś swoją pozycję. Z Realu wypatrzył ciebie Ramón Martínez na mistrzostwach Ameryki Południowej w Peru... Ile miałeś wtedy lat? 17?
Tak, wygraliśmy tytuł, gdy miałem 17 lat.

Strzeliłeś 2-3 gole i przykułeś uwagę swoją grą. Ramón Martínez mówił mi wtedy: spodobał mi się jeden zawodnik, trochę wielkolud, ale ma mobilność; wydaje się wolny, ale zawsze zdąża za rywalem i wybija piłkę czubkiem buta. Taki miałeś u niego wizerunek.
[śmiech] Wtedy grałem trochę wyżej i częściej dochodziłem pod pole karne. Nie zostawałem przed swoją obroną, jak robię dzisiaj. Gdy mówimy o Ramónie Martínezie, to naprawdę miałem w życiu wiele ważnych osób, ale ten pan był dla mnie niesamowicie ważny. On pomógł mi, gdy przyszedłem tutaj. Po pierwsze, on mnie tu sprowadził i on na mnie postawił. Nie miałem wtedy dobrego okresu w São Paulo. Jasne, rozegrałem wiele meczów w klubie i reprezentacji, ale przyszedłem tutaj i musiałem zacząć wszystko od nowa. Trafiłem do Castilli i to było ryzykowne. Przychodziłem z seniorskiej ekipy i z meczami w seniorskiej kadrze do Castilli. Jasno jednak wiedziałem, że nie wrócę już do São Paulo. Chciałem grać w pierwszej ekipie Realu Madryt. Postawiłem na siebie i swój futbol.

Pozostańmy jeszcze sekundę przy São Paulo. Jak zmieniło się twoje skromne życie po wejściu do profesjonalnego futbolu i pierwszej ekipy? Przypuszczam, że wiele się zmieniło, gdy osiągnąłeś swój wielki cel i marzenie.
Przed wejściem do drużyny w klubie mówiono o mnie wiele dobrych rzeczy, bo zawsze byłem kapitanem w szkółce. Nie wierzyła we mnie za to moja mama. Ona nic nie rozumie z piłki. Gdy jest dzisiaj o to pytana, odpowiada, że dla niej grałem wtedy w piłkę dla zabawy. Mama nigdy nie wierzyła, że to będzie mój zawód i że będę mógł dojść tak daleko. Gdy jednak podpisałem swój pierwszy kontrakt, kończąc 16 lat, to wróciłem z nim do domu i wtedy ona uwierzyła, że może coś z tego będzie [śmiech].

Musiała być jednak ciągle bardzo dumna.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem z pieniędzmi z futbolu, było powiedzenie mamie, że kupię jej dom, że czas przestać żyć poprzez wynajem. Oddawałem jej 80% moich pierwszych zarobków, bo chciałem dać jej dom. Ona zawsze pracowała przy domach innych osób jako pomoc, a miała problemy z ręką. Musiała jednak pracować dla nas, więc gdy zacząłem zarabiać, najpierw pomyślałem o niej, mówiąc, że może przestać już pracować, bo futbol da nam wiele rzeczy. Wtedy się rozpłakała i dzisiaj zawsze płacze, gdy o tym wspominamy, bo to historia z wieloma emocjami. Dlatego też nigdy nie zapominam, skąd pochodzę.

To był twój taki pierwszy dług do spłacenia wobec futbolu.
Tak jest. Nie tylko piłkarski, bo São Paulo też mocno na mnie postawiło. Futbol zawsze był moim życiem i wiele mi dał. To jest szczególnie ważne dla nas w Ameryce Południowej, bo szkoły nie są tak dobre i dzieci z peryferii nie mają tak dobrej edukacji. Jestem jednak dumny z tego etapu mojego życia, bo jeśli jestem tym, kim dzisiaj jestem, to dzięki temu, skąd pochodzę.

W São Paulo miałeś jednak moment, gdy wypadłeś z tej idealnej drogi. Nie zachowywałeś się w pełni profesjonalnie i zacząłeś być sławny od tej strony, w którą trudno dziś uwierzyć, patrząc jakim profesjonalistą jesteś [narzekano na podejście Casemiro do bycia jednym z wielu piłkarzy, a nie gwiazdą, jaką był w szkółce; twierdzono, że jego zranione ego wpływa na jego złą formę; Casemiro miał mieć ostre dyskusje na ten temat z samym prezesem klubu].
[śmiech] Masz takie etapy, gdy 17- czy 18-latek znajduje się w pierwszej ekipie São Paulo, a to ogromny klub w Brazylii i zaczyna zarabiać, zaczyna mieć pierwsze rzeczy, zaczyna być sławny i zaczyna się kreować go na zewnątrz na kogoś, kim nie jest. 17-latek może popełnić błędy w życiu i każdy na pewno jakieś popełni. Zawsze rozmawiam tak z dzisiejszymi canteranos: na pewno popełnisz błąd. Musisz jednak zmierzyć się z pomyłką, musisz pozostać profesjonalistą. Na pewno gdzieś się pomylisz, niezależnie od swojej woli czy zamiarów. Nie żałuję niczego, co zrobiłem. Wiadomo, jak zachowują się młodzi chłopcy, ale dzisiaj niczego nie żałuję.

Więc wtedy wszystko wyolbrzymiono?
Uważam, że nie. Jasne, zrobiłem wtedy dobre i złe rzeczy, ale nigdy nie spóźniłem się czy nigdy nie zabrakło mi szacunku wobec São Paulo. Przeciwnie, zawsze traktowałem pracę bardzo osobiście. Jasne, to nie była taka praca, jaką wykonuję dzisiaj, bo wtedy też nie miałem takiej mentalności. Więc uważam, że miałem normalne zachowania dla 18-latka, który cieszył się tym, co ma. Najważniejsze, że ten etap szybko przeminął [śmiech].

*koniec części 1.*

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!