Jedenaście tercetów Zidane'a
Trener nieustannie zmuszony jest dokonywać zmian w ataku. Kontuzje, wahania formy i różne wydarzenia sprawiają, że szkoleniowiec nie odnalazł jeszcze podstawowej trójki napastników.
Fot. Getty Images
Różne wydarzenia z trwającego sezonu sprawiają, że Zinédine Zidane niemal co tydzień musi stawiać na innych zawodników w formacji ataku. W dotychczasowych dwudziestu meczach oglądaliśmy już aż jedenaście różnych ofensywnych tercetów. Trener rotował takimi piłkarzami jak Benzema, Jović, Hazard, Bale, Rodrygo, Vinícius i Lucas Vázquez w spotkaniach ligowych, Lidze Mistrzów czy dwóch starciach w Superpucharze Hiszpanii.
Na samym starcie sezonu zakładano, że librettem ataku będą Benzema, Hazard czy Bale, choć Walijczyka latem wypychano wręcz z klubu. Dwóch szybkich zawodników i piłkarz, który potrafi współpracować z każdym. Nic jednak nie wyszło z tego na dłuższą metę. Kontuzje, drobne urazy i podejrzane wydarzenia sprawiły, że francuski szkoleniowiec nieustannie musiał głowić się jak zastąpić któregoś z nich, a czasem nawet, jak zastąpić całą tę trójkę.
Przeciwko Sevilli trener nie miał większego pola manewru, gdy okazało się, że Bale nie otrzymał nawet powołania, więc z Andaluzyjczykami zagrało eksperymentalne tridente Lucas, Rodrygo i Jović. Takie ustawienie w ofensywie wzbudzało już sporo wątpliwości przed pierwszym gwizdkiem, tym bardziej że goście uchodzą za solidnie grający w defensywie zespół. Atakujących wyręczył ostatecznie Casemiro, choć przy golach podawali mu Hiszpan i Serb.
Zidane najczęściej korzystał zaś z tercetu, który formowali Rodrygo, Benzema i Hazard. Ta trójka zagrała ze sobą w pięciu meczach – z Betisem, Leganés, Realem Sociedad i dwukrotnie z Galatasarayem. Z nimi na boisku Real nie przegrał ani razu, choć mecz z Betisem zakończył się remisem, ale wówczas na wznoszącej fali znajdował się Rodrygo, który niestety zawodzi już w ostatnich spotkaniach.
Trójka, która miała decydować o sile ataku, czyli Bale, Benzema i Hazard, zagrała ze sobą raptem w czterech meczach. Co ciekawe – kibice na Santiago Bernabéu mogli oglądać ich razem tylko raz, gdy Królewscy pokonali 4:2 Granadę. Ponadto teoretycznie podstawowe tridente wystąpiło wspólnie w dotkliwie przegranym meczu w Paryżu, w wygranym spotkaniu wyjazdowym z Sevillą i w bezbramkowo zremisowanych derbach Madrytu na Wanda Metropolitano.
Dobrze lub nie, Zizou nie mógł liczyć na nich częściej z powodu licznych kontuzji. Hazard wypadł już na starcie sezonu, gdy borykał się z problemami mięśniowymi, a obecnie nie pojawia się na boisku od meczu z PSG, w którym sfaulował go Meunier. Sezon Bale'a to zaś typowa sinusoida. Raz jest zdrowy, a innym razem kontuzjowany. Raz wiadomo co mu dolega, a innym razem nie. Jego stan fizyczny jak zwykle pozostaje zagadką.
Nie wszystkie wybory, których zmuszony był dokonać Zidane, okazały się być trafne. Na Majorce zespół poległ, gdy od początku grali Jović, Benzema i Vinícius. Żaden z nich nie potrafił trafić do siatki, by doprowadzić choćby do remisu. Trener w żadnym kolejnym meczu nie zdecydował się już na taki skład w ataku. Wówczas do zdrowia wrócił jednak Hazard, a Vini ustąpił miejsca Rodrygo.
Niektóre decyzje okazywały się być też równie zaskakujące, co i trafne. Na trudnym terenie przeciwko Eibarowi szkoleniowiec postawił na Lucasa, Benzemę i Hazarda, a to zaowocowało pewną wygraną 4:0. To samo tridente wystąpiło jednak również w domowym starciu z Brugią, które zakończyło się zaskakującym remisem 2:2, a przecież Królewscy w pewnym momencie przegrywali już nawet różnicą dwóch bramek.
Były też takie spotkania, w których Zidane nie decydował się na grę w systemie 4-3-3. Z reguły dokonywał zmiany formacji na te najtrudniejsze mecze. Podczas wizyty na Camp Nou z przodu zagrali tylko Benzema i Bale, a na Mestalli w ataku wystąpili jedynie Benzema i Rodrygo. Oba spotkania zakończyły się remisami, choć Królewscy byli w nich stroną przeważającą.
Podczas dwóch spotkań w Superpucharze Hiszpanii trener musiał zaś radzić sobie bez Benzemy, Hazarda i Bale'a. I w obu meczach zaskoczył jeszcze bardziej, ponieważ w środku pola oglądaliśmy aż pięciu pomocników, a z przodu operował jedynie Jović. Co prawda Serb nie trafił do siatki ani razu, ale Królewscy wrócili do Madrytu z pierwszym trofeum. Dziś Los Blancos czeka pierwsze spotkanie w Pucharze Króla, gdzie również możemy spodziewać się innowacyjnego zestawienia w ofensywie.
Grafika Marki, która przedstawia, w jakich spotkaniach zagrały poszczególne tercety:
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze