Varane: Przez 23 lata jadłem to samo śniadanie, ale zmieniłem je, by nie doznawać kontuzji
Raphaël Varane udzielił wywiadu kwartalnikowi Onze Mondial. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi Francuza z tej rozmowy.
Fot. Getty Images
– Zacząłem od grania z bratem w ogrodzie i jako że ja byłem młodszy, musiałem biegać po piłkę, co trochę mi przeszkadzało [śmiech]. Nie raz musieliśmy przerywać mecz, bo płakałem. Mocno jednak rywalizowałem, bo to była gierka 1 na 1 z bratem i nie mogłem przegrać. Chciałem zawsze rzucić mu wyzwanie, nawet jeśli był wyższy. To ukształtowało mnie mentalnie i także rozwinęło mój sposób gry.
– Pierwsza ekipa od 7. roku życia? Byłem dosyć wysoki i całej podstawowej techniki nauczyłem się przez pracę z ojcem. On był bardzo wymagający. Narzucał nam zasady, bo inaczej gralibyśmy na swój sposób. Trzeba było ukierunkować naszą energię. Mama z kolei zajmowała się sprawami naukowymi. Była nauczycielką i zawsze podchodziła do tego poważnie. Przez kilka pierwszych miesięcy grałem w jednej drużynie z bratem, a on był kapitanem. Zawsze robiłem jedno: podchodziłem do wszystkiego z pokorą i wykonywałem na murawie swoją robotę.
– Miałem trudne chwile, gdy dorastałem i wyjechałem do internatu. Tęskniłem za domem. Gdy masz te 13-15 lat, zaczynasz też zadawać sobie pytania dotyczące przyszłości. Skupić się na futbolu? Położyć nacisk na naukę? Jakie wtedy wybiorę studia? To normalne pytania dla nastolatka, a do tego doszła presja sportowa, presja życia w internacie, rywalizacja... Do tego odnosiłem wiele kontuzji. Było ciężko.
– Miałem problemy z kolanami przez to, że szybko rosłem, ale zawsze potrafiłem się dostosować i grać z zaciśniętymi zębami. Rozegrałem wiele meczów z bólem. Musisz wiedzieć, jak przez to przejść. Niektórzy piłkarze nie wiedzą, jak to robić czy nie potrafią tego zrobić. Ja mam takie zdolności, staram się dobrze znać swoje możliwości. Dużo rozmawiam ze sztabem medycznym i lekarze wiedzą, że gdy coś mówię czy na coś wskazuję, to raczej się nie mylę. To bardzo pomaga mi dzisiaj w mojej karierze.
– Siła mentalna? Talent jest tylko małą częścią kariery. Najważniejszy jest umysł. Nie sądzę jednak, że jestem wyjątkowy pod względem psychologicznym. Masz chłopaków w wieku 10 lat, których widzisz i mówisz: „Ten odniesie sukces”. To nie byłem ja. Byłem dobry, ale nie byłem fenomenem. Od małego mówiono mi, że nie mam psychiki, by odnieść sukces. Byłem za miły, nie byłem wystarczająco zły. Mówili, że nie jestem wystarczającym twardzielem. Im więcej problemów miałem, tym mniej we mnie wierzono, ale wtedy im bardziej na to reagowałem, tym byłem lepszy. Moje najlepsze sezony miałem wtedy, gdy szedłem poziom wyżej, a najgorsze, gdy grałem w swoich kategoriach wiekowych. Gdy wszedłem do świata seniorów, jeden z trenerów we mnie zwątpił. Uznał, że jestem za delikatny i uważał, że nie mam wystarczającego werwy, by grać w piłkę.
– Przejście do Realu? Informację przekazał mi Gervais Martel, prezez Lens. Musiałem to zaakceptować, to była wyjątkowa szansa. Rozmawiałem o tym także z moim ówczesnym agentem, a następnie rodziną. To był wybór. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli się nie uda, zawsze będę mógł wrócić.
– Sprowadzili mnie Zidane i Mourinho? Tak. To także talent Zizou, że mnie dostrzegł. To oni byli tymi, którzy coś we mnie dojrzeli.
– W Realu było już łatwiej? Nie, absolutnie! Zidane i Mourinho na mnie postawili, ale w klubie nikt mnie nie znał poza nimi [śmiech]. W Madrycie w drużynie nikt nie wiedział, kim jestem.
– Anegdota o poprawieniu Cristiano w czasie gierki, by nazywał mnie „Rafa”, a nie „Varane”? Nie, nie chodziło o brak szacunku. Jestem supermiłym gościem, szczególnie w szatni, jestem też dobrze wychowany. Może nawet jestem nieśmiały. Jednak w trudnych chwilach musisz pokazać swoją osobowość i pokazać, że można na ciebie liczyć. Piłkarze, którzy znają mnie dłużej, już o tym wiedzą. Oczywiście to nie jest aspekt mojej osoby, jaki dostrzegasz pierwszy czy który cię naznacza. Przyszedł moment, w którym musiałem to zrobić. Nie chodziło o brak szacunku, a o coś takiego: „Nie zauważają mnie, nie doceniają”. Odpowiedziałem w stylu: „Też jestem tu z wami, też mam swoje imię”.
– Cristiano? Jest genialny... Pod względem ludzkim i piłkarskim nie mam już na niego słów. On dokonał czegoś wyjątkowego: sprawił, że ogromne osiągnięcia stały się czymś normalnym, wręcz banalnym. Nie ma słów, by wytłumaczyć to szaleństwo... Jest wyjątkowy, jest ogromny. Dużo mnie nauczył i także zaskakiwał. Sam nie wiem, ile razy mówiłem sam do siebie: „Wow, co za moc”.
– Szybka nauka hiszpańskiego? Chodziło o wspasowanie się w szatnię, by móc rozmawiać z resztą i rozumieć, co się dzieje. Ja lubię wszystko rozumieć [śmiech].
– Presja w Realu? To inna presja. Codziennie masz wiele gazet, programów telewizyjnych, radiowych... A wydarzenia w Realu często mają wydźwięk światowy. To globalny klub. Presja w środku też jest ogromna, a kibice są wyjątkowo wymagający. Zwycięstwo jest dobre, ale to nigdy nie wystarcza. Tu zawsze możesz coś poprawić w grze. Remis to katastrofa. Poziom standardów jest wyższy niż w jakimkolwiek innym klubie. Czujemy to i żyjemy z tym. Jednak nie wszyscy zawodnicy mogą z tym żyć. Widziałem piłkarzy, którzy sobie z tym nie radzili, bo to czasami mocno wpływa na twoją głowę...
– Złota Piłka w 2018 roku byłaby możliwa, gdybym był bardziej ekstrawagancki? To oznaczałoby tworzenie większego hałasu wokół siebie. Ja jestem w cieniu. Masz gole, spektakularne akcje, różne aktywności medialne... Ja jestem inny i nie potrzebuję zmiany. Nie zmienię się, by zdobyć nagrody indywidualne.
–- Granie z Francuzami w Realu? Klubowi idzie z nami świetnie! Szybko sprawiliśmy, że Ferland Mendy świetnie się tu zaaklimatyzował. Mamy świetną atmosferę. Dużo razem się śmiejemy i trzymamy się razem. Czasami Hiszpanie mówią: „Teraz to będziemy mieć odprawy po francusku” [śmiech].
– Benzema klarownie jest na szczycie swojej gry. Psychologicznie widzę, że jest... spokojny. Gdy o nim myślę, przychodzi mi na myśl słowo uspokojony. Podjął rolę lidera ataku z wielką powagą, ale nie, on mnie nie zaskakuje. Widzę u niego stały poziom. Nie tylko w liczbach, ale w grze, jej zawartości... Jest ogromny i robi swoje co każde 3 dni.
– Powrót Zidane'a? Coś dobrego. Świetnie znam jego metody pracy. On też wie, czego może ode mnie oczekiwać. Świetnie mnie zna. Idzie nam dobrze, zaczynamy na nowo odpalać maszynę, odzyskując dobre odczucia indywidualne i drużynowe. Na początku Zidane na mnie nie stawiał? Nie grałem w pierwszym składzie, to prawda. Występowałem, ale nie z taką odpowiedzialnością, jakiej chciałem. Tak było przez 6 miesięcy. Do tego doszła kontuzja przed EURO, co nie było łatwe. To tylko pokazuje, że tu nikt nie rozdaje prezentów. To wysoki poziom sportu i nie ma tu żadnych ułatwień. To sprawiło, że to wszystko przemyślałem. Byłem wtedy sfrustrowany i chciałem więcej.
– Najtrudniejszy moment w karierze? Kontuzja, przez którą straciłem finał Ligi Mistrzów i finał EURO w 2016 roku. Może nie zagrałbym w finale Champions League, ale do EURO przygotowywałem się dwa lata. W tamtym okresie to była trochę moja obsesja. Pewnie już nie przeżyję EURO w ojczyźnie. To pozostało na mnie jak blizna.
– Brat Anthony moim agentem? On zna mnie najlepiej i ma zdolności, by wykonywać te obowiązki. Jest prawnikiem, a jego specjalność to prawo sportowe. Co do mojej kariery, wie, jak myślę i że często mam odmienne zdanie do opinii większości. On to rozumie, bo myśli trochę jak ja.
– Zmiana nawyków w celu unikania kontuzji? Myślałem, że kontuzje to przypadek. Zacząłem jednak szukać zmian w pewnych zachowaniach i rzeczach. Przez 23 lata jadłem to samo śniadanie. W czasie jednego wieczora powiedziałem sobie, że to nie działa, że przez to mam kontuzje i dokonałem w nim zmian [śmiech]. Niektóre zachowania zmieniłem naprawdę z dnia na dzień. Na razie idzie dobrze, ale szukam dalej rozwoju i poprawy przez cały czas. Pogłębiam wszystko, co mogę. Wszyscy poddajemy się masażom, ale ja idę dalej: próbuję pracować nad sylwetką, nad stawami, nad ogólną równowagą. Szukam równowagi mięśniowej. Próbuję przewidywać, gdzie może dojść do napięć mięśniowych i gdy czuję, że nadchodzą, próbuję jak najszybciej się z nimi uporać, by mięsień nie cierpiał.
– Stwierdzenie, jakie mnie opisuje? W Pôle-Espoirs była fraza, która mnie naznaczyła:„Upadek jest dozwolony, powstanie jest obowiązkowe”. Powtarzam to sobie w trudnych chwilach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze