Advertisement
Menu
/ Libero

Casemiro: Ludzie oglądają gole, ale nie oglądają meczów

Jego dowód mówi, że jest Brazylijczykiem, ale jego futbol ma niemiecką genetykę. „Nigdy nie lubiłem zakładania siatek i tych rzeczy. Ja jestem bardziej za piłką wertykalną”, tak mówi o pochodzeniu swojej gry. Casemiro w rozmowie z magazynem Libero tłumaczy swoją karierę w wieku 27 lat, gdy został kotwicą i zaufanym ochroniarzem w Realu Madryt.

Foto: Casemiro: Ludzie oglądają gole, ale nie oglądają meczów
Fot. Libero

Gdy wchodzi do madryckiego ośrodka akademickiego Casa do Brasil, słyszy od razu komentarz przypadkowego przechodnia: „Casemiro... no nie jesteś taki wielki!”. Tak samo jak szkoccy wojownicy z Bravehearta nie wierzą, że William Wallace jest człowiekiem, tak znaczenie tego 27-latka dla Realu Madryt jest tak duże, że dla fanów „mierzy 2 metry i wypuszcza z tyłka pioruny”, jak mówi w filmie bohater grany przez Mela Gibsona. „Mierzę 1,83 metra i ważę 84 kilogramy. Będę musiał przytyć, żeby być większy”, żartuje Carlos Henrique nakładający czarny płaszcz do sesji na okładkę.

– Zawsze chodzisz ubrany na czarno?
– Jestem z tych, którzy nie komplikują sobie życia.

W niektórych przypadkach wydaje się, że Casemiro ma 57 lat. Jest pragmatyczny, zdecydowany i niesamowicie mocno wierzy w siebie. To zarys jego osobowści, który widać na pierwszy rzut oka. Chodzi powoli z wypiętą klatką, spokojnie rozgląda się na boki. Taki sam jest na boisku, gdy otaczają go rywale i musi zagrać lewą nogą.

Jesteśmy kilkanaście godzin po najlepszym meczu Realu Madryt od dwóch lat w starciu z gwiazdorskim PSG. „Czuć było tę atmosferę. Ludzie byli z nami mocno połączeni. Zagraliśmy świetnie, a oni byli bardzo dobrzy”, ocenia. Komentujemy grę w trójkącie Hazard-Benzema-Marcelo i mówię, że takiego baletu na lewej stronie nie widzieliśmy od czasów Zidane'a, Solariego i Carlosa. Patrzy na mnie jak na dziwaka z domem pełnym kaset VHS. Widzę, że nostalgia za bardzo go nie napędza. Wykorzystuję wolny czas przed rozmową i proszę go o porady dla defensywnego pomocnika, jak gdyby 37-latek z ligi miejskiej miał margines na rozwój. Jaki jest klucz do tylu odbiorów? Agresywne wejścia? Może rywale nie oczekują, że będzie grać tak mocno.

– Słuchaj, najważniejsze to przewidywać zamiary rywala. Na przykład, jeśli widzę, że mam Canalesa, który ma ogromną jakość i będzie grać z pierwszej piłki, to kluczem jest przewidywanie, gdzie zagra, bo jemu piłki nie zabierzesz. Wczoraj z Mbappé mieliśmy akcję, w której wiedziałem, że zazwyczaj schodzi do środka, on tak zrobił i zabrałem mu piłkę. Głowa jest wszystkim.
– Prawda jest taka, że wydaje się, że wiesz o tym coraz więcej i już nie widzimy ciebie tak często próbującego odbierać piłkę rozpaczliwym wślizgiem.
– A odbieram jeszcze więcej piłek niż wcześniej.

Tym przykładem słownie udowadnia, że jest w pełni swojej dojrzałości. A w jego przypadku dodatkowo bez naturalnego zmiennika, więc zaczynamy wywiad od najpilniejszej sprawy.

Czy Valverde może zostać w przyszłości Casemiro?
Ja już powiedziałem, że w ciągu dwóch lat Valverde będzie jedną z najlepszych „8” na świecie. Myślę, że pomyliłem się, bo on przyśpieszył ten proces. Rozgrywa niesamowity sezon, jest jednym z najważniejszych zawodników i rośnie w każdym meczu. Ciągle ma jednak 21 lat i musi zachować spokój. Nie możemy narzucać na niego takiej presji. Ja miałem 21 lat i wiem, co wtedy dzieje się w twojej głowie. Najbardziej podoba mi się w nim to, że jest spokojną osobą, która lubi słuchać. Pokazał w tych wszystkich dobrych meczach, że jest ważnym zawodnikiem, a pozostaje tak samo spokojny. To jego wielka zaleta na boisku i poza nim. Gra z nim to zaszczyt, a do tego cieszę się codziennie jego obecnością, bo gra z numerem 15 i mamy szafki obok siebie. Dużo rozmawiamy o piłce.

Taktycznie może rozwinąć się w kogoś takiego jak ty?
Grzechem byłoby ustawianie go na mojej pozycji przy takim strzale i warunkach fizycznych do gry box to box. Ja uważam, że to bardziej „8”. Może grać na każdej pozycji w środku, ale jego zalety to gra od pola karnego do pola karnego. Dla mnie to bardziej „8” niż „5” czy „6”, jak wy to mówicie.

„8” to Modrić lub Kroos?
Tak. Każda ekipa gra w określony sposób. Dla mnie taki zawodnik kontroluje mecze i dostarcza piłki atakującym, czasami samemu pojawiając się w polu karnym. Musi jednak pamiętać przy tym o pomaganiu w obronie. Nie odbieraniu piłek, bo to zadanie dla defensywnego pomocnika, ale o byciu obecnym w tej pracy.

Busquets powiedział mi, że ogląda dużo twojej gry, chociaż jesteś mediocentro o innych warunkach fizycznych i zupełnie innej grze.
Gdy mówimy o Busquetsie, muszę powiedzieć, że w ostatnich latach był wzorem dla wielu osób. Profil jego czy Xabiego Alonso są bardzo podobne. To dwaj wielcy zawodnicy szczególnie z piłką. Mówimy o Messim, Suárezie czy wcześniej Neymarze, ale Busquets jest dla mnie jednym z najważniejszych zawodników. Rozmawiamy o Inieście czy Xavim, ale on zawsze był tam za nimi z najciemniejszą pracą. To jeden z najlepszych defensywnych pomocników. Porównując go do mnie, jest inny. Może nie ma takich warunków fizycznych, ale świetnie się ustawia, zawsze jest na dobrej pozycji, a to jest bardzo ważne. Dla mnie obok Messiego jest najważniejszym graczem Barcelony w ostatnich latach. Takie słowa z jego strony to zaszczyt.

A Mauro Silva? On powiedział nam, że to trudne dzieciństwo i konieczność zajmowania się całym domem sprawiły, że został środkowym pomocnikiem.
Zawsze mówię, że piłkarz na boisku jest tym, kim jest poza nim. Przynajmniej w 80%. Jeśli rozmawiamy o graczach Realu Madryt, to Toni Kroos jest poważnym zawodnikiem, nie robi sztuczek, ale taki jest poza murawą. Mój profil też mniej więcej jest właśnie taki. Powaga, jaką mam, wywodzi się z dzieciństwa. Taka jest moja pasja dla futbolu. Gdy robię coś poza boiskiem, robię to od serca i daję z siebie wszystko. Jeśli udzielam wywiadu, robię to od serca i jestem przejrzysty. Jeśli coś dotyczy mojej żony czy rodziny, jest tak samo. Na boisku, jak mówi Mauro, jesteś tym, kim jesteś poza nim.

Twoja osobowość to też bycie liderem. Wyobrażam sobie, że na śniadaniu w domu rozstawiasz talerze, zaglądasz czy cukierniczka jest pełna... Na przykład, nie mógłbyś grać na boku obrony.
Ale nie chodzi tu o pozycję. Na przykład, w najnowszej historii mamy przypadek Arbeloi, który wykazywał się ogromnym liderowaniem w Realu Madryt. Nie chodzi o pozycję, ale o osobę, jaką jesteś dla klubu na boisku i poza nim.

Powiedziałem Carvajalowi, że może zostać najlepszym prawym obrońcą w historii klubu. W twoim przypadku, jeśli będziesz dalej iść w ten sposób, może za 3 lata kibice będą stawiać cię też nad takimi legendami jak Fernando Redondo.
Nie oglądałem za dużo Redondo, bo w moich czasach w Brazylii trudno było oglądać zagraniczne mecze. Moim idolem był Zidane. Lubię oglądać piłkarskie filmiki. Moja żona obraża się, bo oglądam nawet piłkę w Chinach. Lubię podglądać środkowych pomocników, patrzyłem mocno na Makélélé, który miał mniej więcej mój profil, chociaż był mniejszy, ale grał z wielką intensywnością. Redondo też napisał swoją historię, oczywiście. Real Madryt zawsze miał świetnych zawodników na tej pozycji. Na przykład, Xabiego Alonso, z którym miałem szczęście grać. Pamiętam, że Ancelotti mówił mi: masz patrzeć na Xabiego na boisku i poza nim. Każdy miał swój moment w klubie.

Od Xabiego nauczyłeś się, jak grać, by nie stracić nawet jednej piłki, gdy jesteś naciskany? Jak na przykład grać na dwa kontakty?
Gdy skupiasz się na takim zawodniku jak Xabi Alonso, pierwszym, co widzisz, jest przyjęcie piłki i jego kontrola nad meczem. Jeśli chciał przyśpieszyć grę, przyśpieszał. Jeśli chciał ją wstrzymać, robił to. Robił to nie tylko kontrolowaniem piłki, ale także byciem liderem w szatni. To bardzo poważny gracz. Gdy przemawiał, robił to dobrze i wzbudzał duży szacunek w szatni. Na pewno to u niego podglądałem.

Przejdźmy do twojego dzieciństwa. Jaką ekipę oglądałeś, gdy byłeś mały?
Gdy miałem 6 lat, grałem w szkółce Moreiry i chodziłem tylko na swoje mecze. Chociaż marzyłem o zostaniu piłkarzem i wyobrażałem sobie oglądając spotkania w telewizji, nie wierzyłem, że jest to możliwe. Może dojście do pierwszej ekipy São Paulo czy zagranicznej ligi... ale nic więcej. Dzisiaj dzieci myślą już o Realu czy Barcelonie, ale to dlatego, że świat mocno się zmienił. Ja myślałem o zarobieniu pieniędzy, by pomóc rodzinie i wyjechać z biednej dzielnicy.

Gdy słyszymy o trudnym brazylijskim dzieciństwie, myśli się o stereotypie z fawelą i takimi sprawami. Jaka była twoja dzielnica?
Nie, nie mieszkałem w faweli. To było jednak trudne osiedle. W samym środku mieliśmy boisko z samej ziemi. Miałem 8-9 lat, ale byłem tak dobry, że grałem z 15-, 16- czy 17-latkami. Byłem tam jedynym dzieciakiem. My graliśmy wcześniej, ale starsi przychodzili i przejmowali boisko, a jak skarżyłeś się, to dostawałeś lanie... ale mi mówili, że nie, Carlinhos zostaje. Na osiedlu nazywali mnie Carlinhos. Grałem więc z chłopakami w moim wieku i tym starszymi.

To były te mecze 20 na 20?
Nie, graliśmy na minibramki, a słupkami były klapki. 10 na 10 na małym boisku. Myślę, że tam nauczyłem się najwięcej rzeczy. Nie możesz narzucać na takich chłopców tak dużej presji. Tę iskrę, jaką mają brazylijscy gracze, nabywasz tam. Gdy jako dziecko masz kłopoty, wtedy się uczysz. To mówię żonie w odniesieniu do naszej córki, że właśnie teraz musi się tego uczyć. Dlatego robię coś dzisiaj na boisku i przypominam sobie o tym, że robiłem to samo, gdy miałem 8 lat. Gra na jeden kontakt czy określone przyjęcie... to przypomina mi dzieciństwo.

Jednak od bardzo małego grałeś w szkółkach, czyli nie występowałeś aż tak długo na ulicach. Chociaż są przypadki jak Neymar, który wywodzi się z takiej szkółki i ma ogromną wyobraźnię, to ja jednak tęsknię za tą wyobraźnią u graczy z akademii.
Dostałem się do São Paulo w wieku 11 lat. Twoje pytanie odnosi się do Brazylijczyków takich jak Marcelo, Neymar, Vinícius czy Rodrygo... U nich widać, że grali w futsal. Ja w niego nie grałem. Może w szkole na żarty, ale nic więcej. Ja byłem tym graczem, który wolał posłać piłkę na 30-40 metrów, zagrać dłuższe podanie, znaleźć kolegę między liniami, uruchomić napastnika... Zawsze to mi się podobało bardziej. Nigdy nie lubiłem zakładania siatek, tej drugiej strony futbolu. Ja wolę piłkę wertykalną. Nie mówię, że ona jest lepsza czy gorsza. Mówię, że taki jest mój profil. Zwolnienie i zagranie do tyłu...

Urodziłeś się więc jako defensywny pomocnik. To przypomina o historii, że na testy w São Paulo szedłeś jako napastnik, ale jako że wszyscy chcieli grać na tej pozycji, to uznałeś, że masz większe szanse w innym miejscu boiska.
Zawsze tak było. Zawsze mówię, nawet dzisiaj, że piłkarz codziennie musi się czegoś nauczyć, na każdym treningu. Od 6. roku życia, co wspomina trener Moreira z mojej pierwszej szkółki, moja mama krzyczała do mnie: Carlinhos, na bramkę! Odpowiadałem: idę! Na bok obrony, idę! Na atak, idę! Chciałem grać piłkę i cieszyć się. Zawsze to było dla mnie coś dobrego. Zacząłem jako napastnik i byłem najwyższy w zespole, więc strzelałem głową, uderzałem z daleka... Gdy prowadziliśmy 1:0, przechodziłem na pozycję numer 10 i rozdawałem podania. 2:0 i szedłem na defensywnego pomocnika. 3:0 i kończyłem jako stoper. Przysięgam. Miałem 8 lat. Nie robiłem tego, bo ktoś tego ode mnie wymagał, ale dlatego, że po prostu tak patrzyłem na futbol. W jednym meczu grałem na kilku pozycjach i cieszyłem się piłką.

Tu też widać odpowiedzialność, z jaką podchodzisz do futbolu, jak tego lata, gdy o tydzień skróciłeś wakacje, by wesprzeć drużynę. Dlatego trudno zrozumieć mi twoją historię w São Paulo, gdzie nie poszło ci dobrze. Prezes stwierdził nawet, że byłeś konfliktowy. Co tu nie pasuje?
Wszyscy pytają mnie o to, bo uznawany jestem za bardzo poważnego na boisku i poza nim. Odpowiadam zawsze, że miałem 17 lat i byłem w pierwszej ekipie São Paulo, która wtedy była na szczycie. Jednak tamta drużyna, co jest normalne w futbolu, nie wzbudzała zaufania. Chodzi o to, że nie notowała dobrej serii wyników. Grała dobry mecz i kolejne dwa słabe. Dobry i trzy słabe. Tak jest zresztą do dzisiaj. I jasne jest to, że jeśli 17-letni chłopak zagra dwa złe mecze, to jest odsuwany, bo nikt nie chce ci zrobić krzywdy. Tak wyglądał mój pobyt tam, był zgodny z drogą zespołu. Trzy dobre mecze, cztery słabe. W szkółce zawsze ja byłem kapitanem, w reprezentacji to samo. Wiele się jednak wtedy nauczyłem i nie zmieniłbym niczego.

W Castilli widać było u ciebie tą nerwowość, bo koniecznie chciałeś zostać i doprowadzić do tego, żeby Real zapłacił wynegocjowane 5 milionów za twój transfer.
Cóż, zawsze w siebie wierzyłem. Jasne jest to, że jeśli ty w siebie nie uwierzysz, to nie uwierzy nikt. Wiedziałem, że wykorzystam tę szansę, bo przyjechałem z myślą o pozostaniu w Europie. Gdyby Real mnie nie zechciał, była inna drużyna, ale koniecznie chciałem zostać w Europie. Luis Fabiano czy Rivaldo zawsze mówili mi, że mam profil zawodnika z Europy, ale ja nie wiedziałem, co to znaczy. Dzisiaj już wiem, że chodziło im o futbol wertykalny, o tę poważniejszą piłkę. Gdy analizujesz futbol taktycznie, tutaj dużo więcej się myśli i gra się szybciej niż w Brazylii.

Masz też chłodną głowę, jak na Brazylijczyka.
Brazylijczyk ma tę iskrę do improwizacji, ale Europejczyk zawsze lepiej wybiera na chłodno, co chce zrobić. Ma większy spokój. Dlatego ludzie zachwycają się Marcelo czy Neymarem, bo dla nich improwizacja to coś łatwiejszego. Europejczyk to bardziej Toni Kroos, który skupia się na bramce, strzeleniu gola i taktyce.

Opowiadałeś, że w Castilli przerastała cię szybkość gry i murawa.
Nie chodziło o samą trawę, ale o szybkość piłkarzy. Mówimy tu o zawodnikach, którzy dzisiaj grają na wysokim poziomie. Pamiętam, że w pierwszych dwóch tygodniach wracałem do domu i mówiłem żonie, że nie dam rady tu grać. Że wszystko dzieje się szybciej i zabierają mi piłkę. Mówiłem: nie mogę tu grać. Ona odpowiadała: uspokój się, rozegrałeś ponad 100 meczów w São Paulo, za miesiąc będzie lepiej. I było.

Więc madridistas wiele jej zawdzięczają.
Poznałem tę frazę, że za wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta i w moim przypadku to prawda. Pomaga mi we wszystkim, mamy razem córkę.

Ile ma lat?
3,5.

Żona przychodzi na stadion?
Oczywiście. Ogląda futbol każdego dnia. Nic z niego nie rozumie, co mnie cieszy.

Nie chcesz, żeby była związana z piłką?
Nie. Mam w otoczeniu wiele osób rozmawiających o piłce i to sprawia mi przyjemność, ale nie z nią. Z nią chcę rozmawiać o wszystkim innym, o rodzinie... ale dla mnie lepiej, by nie rozmawiać z nią o piłce.

Moja córka mówi mi, że dzisiaj razem jesteśmy za Realem, ale gdy ona dorośnie, to będzie za Atleti.
Jest i to... Moja opinia jest taka, że jeśli chce być za Atleti, Leganés czy kimkolwiek, pozwolę jej, ale musi być dobrze wychowana. Gdy jedziemy autokarem na mecze i widzę kibiców pod stadionem, przypominam sobie, że jestem ojcem, a widzę wtedy ludzi z małymi dziećmi obrażających innych i robiących złe rzeczy. Dla mnie to nie jest dobry sposób na wychowanie dziecka. Dlatego może być za Leganés czy Atlético, ale musi zachowywać się w odpowiedni sposób. Niech ogląda piłkę i cieszy się nią, ale dobre wychowanie jest najważniejsze.

Przeczytałem też, że powiedziałeś, iż w Castilli nauczyłeś się dużo o wartości skromnego futbolu.
Marzeniem każdego jest przyjść do Realu za 100, 50 czy 45 milionów euro. Przyjść jako gwiazda. Ja zawsze jednak mówię, że dla mnie przyjemnością i zaszczytem była gra w szkółce, poznanie klubu czy podróże autobusem do Sabadell. Poznanie tej drugiej strony. Podróże czy treningi to jedno, ale poznanie cantery od środka pozwala ci zobaczyć, z jaką pasją traktuje się tam pierwszą drużynę, jak wszyscy cieszą się lub cierpią przez różne wyniki. Poznajesz strukturę i kibiców. To było coś bardzo pięknego, bo poznałem rzeczy, które zna niewielu.

Więc uważasz siebie za wychowanka Realu?
Tak, oczywiście. Grałem w szkółce 6 miesięcy. Niedawno spotkałem trenera Torila, który bardzo mi pomógł, gdy tu przyszedłem. Granie w Castilli było dla mnie wielką przyjemnością, przebywanie w tych budynkach, spotykanie 9-latków... Jestem zawodnikiem ze szkółki Realu Madryt.

Do tego z wielkiej generacji.
Lucas Vázquez, Morata, Nacho, Czeryszew, Mosquera... Jesé, który był gwiazdą tamtej Castilli.

Kto był najlepszy z twojej generacji, ale nie dotarł na ten poziom?
W São Paulo było wielu dobrych. Nawet za wielu. Spotkałem się niedawno z Juninho, z którym grałem w dzieciństwie i który zadebiutował na profesjonalnym poziomie. Jest z mojego miasta i kilka lat grał w Galaxy. To brat Ricardo Goularta, który jest teraz w Chinach. Tam gra też Sergio Mota. Gdy patrzyłem na Juninho i Motę, myślałem, że to jest dwójka, która zagra w Realu Madryt czy Barcelonie, bo byli świetni. Na końcu są profesjonalistami, ale nie na tym poziomie, na jakich ich widziałem. Byli naprawdę świetni.

Gwiazdami reprezentacji w twoim pokoleniu byli Neymar i Coutinho.
Na mundialu U-20 miałem Danilo na prawej obronie, Alexa Sandro na lewej, był Willian José z Castilli, a do tego Coutinho, Neymar, Óscar, Lucas Moura...

Grałeś w słynnym turnieju MIC w Andorze?
Tak, grałem. Chyba w 2007 roku? Mam medal z tego turnieju.

Neymar już w takim wieku był gwiazdą.
Tak, on i Coutinho byli najlepsi.

Organizator tego turnieju powiedział, że był zaskoczony Neymarem, bo jako praktycznie wciąż dziecko miał już własny telefon komórkowy, a Nike dawało mu cały potrzebny sprzęt.
Ale tylko Neymarowi. My niczego takiego nie mieliśmy. Neymar i Coutinho zawsze byli inni i dlatego są dzisiaj takimi piłkarzami. Ten turniej graliśmy w wieku 13-14 lat.

Przejdźmy do debiutu u Mourinho. Co ci powiedział?
Pamiętam, że zadzwonił Toril i powiedział: słuchaj, Case, pierwsza drużyna potrzebuja zawodnika i będziesz z nimi trenować. Nie znaliśmy jednak żadnego planu, bo tam decydował Mourinho. Dużo grałem w São Paulo, ale tu wszystko się zmieniło, futbol był dużo szybszy, zawodnicy dużo lepiej decydowali o wyborach w danej akcji, a to przychodzi z doświadczenem. Gdy więc poszedłem trenować z pierwszą drużyną, miałem już swój profil gry, bardziej zwolniony, przemyślany. Pamiętam, że wyróżniałem się, że miałem świetny trening. Pamiętam też, że Mourinho z Karanką stali na środku boiska treningowego. Słyszę, że Karanka mówi: ten to gra dobrze. I Mourinho zaczyna swoje: tak, tego już znam dobrze, to Casemiro, dużo gra, grał już w Brazylii, rozegrał wiele meczów w São Paulo... I oczywiście, że mówił to wszystko, żebym to usłyszał... Powołali mnie i pomógł mi Kaká, bo nie miałem pojęcia, co mam robić. Powiedział, żebym na zgrupowanie pojechał z nim. W dniu meczu myślałem sobie, że może dostanę z 5 minut, a może w szatni wyślą mnie na trybuny. Nie było problemu, ja chciałem się tym cieszyć. Odprawa z Mourinho była przed obiadem. Rano mieliśmy śniadanie, a on mówi: Case, do mojego pokoju. Myślę: ale ja jeszcze nic nie zrobiłem, czego on chce... Wchodzę do niego, a on mówi: Case, ja ciebie znam. Wiem, że masz 100 meczów w São Paulo... Takie były jego słowa. Obok niego była tablica ze składem i ja byłem w pierwszym składzie. Pokazuje na moje nazwisko i mówi: grasz od początku. Ale ja od początku? Tak. Grasz dużo piłką, jesteś świetny, spokojnie. I słuchaj, przy pierwszej piłce idziesz na śmierć i życie. Przy pierwszej piłce rozbijasz wszystko, bo Bernabéu to lubi, gdy zostawiasz na boisku serce. Pierwsze 15 minut wychodzisz umrzeć. A potem, dobrze ciebie znam, poślij jakąś piłkę na 70 metrów, bo Bernabéu też to lubi. Dobrze cię znam, zachowaj spokój. Pamiętam, że wychodziłem od niego z jedną myślą: jestem najlepszy na świecie. Po takiej rozmowie wychodzisz i myślisz sobie: trener mnie zna. Wyszedłem na boisko i posłałem długą piłkę do Cristiano. Po meczu Mourinho mówi: widzisz, jak cię znam? Gratulacje, chłopaku, masz powołanie na Dortmund. To był ten mecz Lewandowskiego, który przegraliśmy i który prawie odwróciliśmy na Bernabéu. Po tamtym dniu ludzie zrozumieli, że mogę grać w Realu Madryt.

Ten zawodnik Betisu, który grał w twojej strefie w dniu debiutu, był biedny. Musiał myśleć: co ten szaleniec wyprawia. Mourinho to dobry psycholog, co?
Tak, taktycznie jest świetny, ale psychologicznie też jest bardzo dobry.

Jest jeszcze drugi mecz z Borussią, już z Ancelottim, w którym wszedłeś i uspokoiłeś szaloną grę od bramki do bramki. Uratowałeś tamten dwumecz.
Uwielbiam rozmawiać o tym meczu, bo tamte 20 minut zmieniło moje życie. W pierwszej jedenastce pewniakiem był Xabi Alonso, a do gry byli też Illarramendi, Khedira i Di María. Wejście przy nich było niemożliwe. W tamtym sezonie miałem się uczyć i Ancelotti powtarzał: musisz się uczyć, by być kimś ważnym w przyszłości. W tamtym spotkaniu grał Illarramendi i nie radził sobie dobrze, to nie był jego dzień. Ja nic nie grałem, a woła mnie Ancelotti i mówi: słuchaj, wchodzisz, spróbuj coś zrobić, spróbuj to zatrzymać. Ja byłem przekonany, że to mój moment. Pamiętam pierwszą piłkę. Wybicie bramkarza, mam przy sobie Niemca i wyskoczyłem kolanem na wysokość jego łowy. On popatrzył na mnie w stylu: co ty wyprawiasz? To mnie podbudowało i zacząłem krzyczeć: wszyscy, jazda... I odzyskaliśmy posiadanie, i zaczęliśmy kontrolować mecz. Od tamtej pory, nie tylko dla szatni, która mnie znała, ale dla kibiców byłem ważny. Fani już mnie znali.

Twoja kariera zawsze była pokazem takiej pokory. Przychodzisz do Realu, ale do Castilli. Zadebiutowałeś, ale byłeś zmiennikiem. Zacząłeś grać, ale na wypożyczeniu w Porto.
Mnie cieszą te wywiady, bo przypominają mi, skąd przyszedłem. Ja nigdy o tym nie zapominam. Uwielbiam wspominać dzieciństwo, rozmawiać o mamie, o byciu skromną osobą, o ludziach, którzy mi pomogli, ale w tych dłuższych wywiadach mogę rozmawiać o ważnych osobach, jakie miałem w życiu. Gdy przeszedłem na wypożyczenie do Porto, miałem Lopeteguiego, który bardzo mi pomógł. To spektakularny klub, świetny dla pomagania młodym chłopakom. Jestem bardzo wdzięczny Lopeteguiemu.

Z kim grałeś w Porto?
Z Danilo, Alexem Sandro, Herrerą, który teraz gra w Atlético. Po bokach miałem Herrerę i Olivera Torresa. Z przodu Jacksona Martíneza i Quaresmę... To była dobra drużyna.

Wróciłeś jako transfer. Taki jest teraz przypadek na przykład Ødegaarda.
Tak, czasami są zawodnicy, którzy nie mają wielkiej roli w tym momencie, ale zdobywają ją w innym zespole i mogą mieć ją w Realu w przyszłości. Te wypożyczenia Realu są ważne.

Ile znaczy w futbolu gol w Lidze Mistrzów... W tamtym sezonie zaczęto więcej mówić o twoim powrocie po trafieniu w Europie dla Porto.
Ludzie oglądają gole, ale nie oglądają meczów. Trzeba patrzeć jednak na cały sezon zawodnika, na jego rozwój...

Co takiego ma Zidane jako trener, że wskrzesił drużynę?
Dla mnie rozmawianie na temat Zidane'a jest łatwe, bo to mój idol i legenda klubu. Będzie znany w historii Realu Madryt jako piłkarz i trener. Jego praca jest na miarę zostania trenerską legendą. Musimy cieszyć się tym momentem. To, co zrobił i robi teraz, jest godne oklasków.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!