City chciało trafić na Real... w sierpniu
Portal The Athletic przeanalizował sytuację Manchesteru City w Lidze Mistrzów i trafienie w 1/8 finału na Real Madryt. Przedstawiamy tłumaczenie tego tekstu.
Fot. Getty Images
Zobaczmy więc, co tak naprawdę znaczy „skupienie się na Lidze Mistrzów”, co? Pep Guardiola i jego gracze już wcześniej czuli, że w tym sezonie wiatr wieje im w twarz – kontuzje, VAR, nawet tweet Bernardo Silvy do Benjamina Mendy'ego – a starcie 1/8 finału przeciwko Realowi Madryt też nie jest łatwym zadaniem dla drużyny, która traci 11 punktów do lidera Premier League.
Jednak co interesujące, idea gry z Realem w Lidze Mistrzów była uznana za złoty środek dla problemów City w Europie w sierpniu, gdy losowano grupy. Wielu – w tym Guardiola – czuło, że potrzebują testu z topową ekipą, by zobaczyć, czego trzeba do wygrywania ogromnych meczów na największej europejskiej scenie. A któż w tym względzie jest lepszy niż Real Madryt, ten klub, ta instytucja, która wygrała najsłynniejsze trofeum 13 razy, w tym trzy razy z rzędu w najświeższej pamięci, chociaż ta drużyna nie znajdowała się na europejskim szczycie od odejścia Cristiano Ronaldo 17 miesięcy temu.
Siatka bezpieczeństwa została jednak zdjęta poprzez trafienie na Real, królów Europy, w dwumeczu na początku nowego roku. Krótko mówiąc, Real Madryt to Real Madryt. A czym jest Manchester City? Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, nikt nie jest do końca pewny. Nawet w ostatnich dwóch sezonach, gdy wygrali 5 z 6 krajowych trofeów, nie stawali na wysokości zadania w Europie. W sezonie 2017/18 przelecieli przez grupę, pobili Basel na wyjeździe 4:0 w 1/8 finału i wpadli na Liverpool, który pozostawił Guardiolę z wiedzą, że jego zawodnicy muszą lepiej reagować w naprawdę kluczowych momentach.
Mało tego, pomińmy Madryt, Barcelonę, Juventus czy Bayern, bo w poprzednim sezonie City miało prawdziwe problemy z Lyonem u siebie i na wyjeździe, a wpadało też w kłopoty z Hoffenheim i Schalke w spotkaniach w Niemczech. Gurdiola, będąc zmartwionym liczbą szans, na jakie pozwalano rywalom w Europie względem Premier League, zabezpieczył się w obronie przed ćwierćfinałem z Tottenhamem, ale najpierw Sergio Agüero zmarnował karnego w pierwszym meczu, a potem w rewanżu indywidualne błędy i szaleństwo z systemem VAR przekreśliło szanse ekipy w imponującej wymianie ciosów w Manchesterze.
Już wtedy Guardiola powtarzał, że nie czuje, by jego ekipa była zdolna do wygrania Ligi Mistrzów, a w tym sezonie jego drużyna nie tylko miała problemy z europejskimi średniakami, ale cierpiała też z takimi ekipami jak Wolverhampton Wanderers, Norwich City, Newcastle United czy nawet – patrząc na jego fatalny bilans z City w ostatnich latach – Manchester United.
Po kwietniowej porażce z Kogutami szkoleniowiec zmienił swoje podejście do krytyki jego poczynań w Lidze Mistrzów. Wcześniej był sarkastyczny do bólu: „Tak, panowie, wiem, że jestem chodzącą porażką”. Po tamtym meczu zaczął być bardziej refleksyjny i zastanawiać się, czy jego styl gry jest odpowiedni na te mecze. Ciekawie będzie zobaczyć, czy teraz będzie korzystać więcej z tej „taktyki na wyjazd z Tottenhamem” – czyli większej liczby podań, ostrożności w grze, mniejszego ryzyka i ograniczenia szans rywala do kontr – w kolejnych wielkich meczach Ligi Mistrzów. Czy nie ryzykuje jednak bycia oskarżonym o „przesadne analizowanie” swoich wyborów na najważniejsze okazje? Czy może dojść do przesadnego przesadnego myślenia?
Gdy Guardioli nie idzie, wokół niego rozgrywa się dodatkowy show. Jeśli nie chodzi o przesadne analizy czy arogancję w wyborach, to mówi się o jego złym humorze czy braku uśmiechu, którym emanują inni trenerzy, którzy może są świetni, ale zabiliby za jego osiągnięcia.
„Czasami ma humorek, czasami jest szczęśliwy. Chyba jak każdy”, powiedział Kevin De Bruyne po wygranej odnowionego City nad Arsenalem. „Oczywiście, że będzie w gorszym nastroju, gdy idzie nam gorzej niż rok wcześniej, ale myślę, że każdy zachowywałby się w tej pracy tak samo. Co do reszty, jest tak samo. Gdy nie idzie dobrze, jest więcej plotek i ludzie więcej mówią. Wszystko jest w porządku, sytuacja jest normalna”.
26 lutego na Santiago Bernabéu zapewne City powinno wyglądać bardziej normalnie, bo po kontuzjach do gry mają wrócić wtedy Laporte czy Sané. Nagle zespół zyska różnorodność w ataku i większą solidność w obronie. Gdyby Liverpool miał wpaść w jakiś niespodziewany dołek, City na pewno byłoby na lepszej pozycji do pogoni z Laporte i Sané w składzie.
City miało jednak tę dwójkę dostępną na największe mecze w Europie w poprzednich latach i tak naprawdę nie zachodziło z nimi tak daleko, jak miało zajść. Guardiola zawsze mówi o znaczeniu doświadczenia i historii w Lidze Mistrzów i jak ten klub – który pierwszy raz zagrał w Lidze Mistrzów 56 lat po tym, jak Real Madryt wygrał Puchar Europy po raz pierwszy – cały czas próbuje dogonić największych. Nie ma bardziej otrzaskanej ekipy w historii tych rozgrywek niż Real Madryt i całkiem niedługo możemy przekonać się, jak wielkie ma to znaczenie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze