Pewne zwycięstwo na koniec trudnego tygodnia
W dziesiątej kolejce Ligi Endesa Real Madryt pokonał przed własną publicznością Gran Canarię. Królewscy utrzymali się w ten sposób na szczycie tabeli i teraz będą mieli chwilę, żeby odpocząć po bardzo napiętym terminarzu w ostatnich dniach.
Fot. własne
Real Madryt zakończył kolejny maraton meczów zwycięstwem nad Gran Canarią. Królewscy rozegrali trzy bardzo dobre kwarty i jedną słabą. Ogólnie jednak w żadnym momencie nie stracili kontroli nad spotkaniem. Świetnie spisał się Laprovíttola, który ma sporo do udowodnienia trenerowi. Oprócz niego jeszcze czterech graczy przekroczyło granicę dziesięciu zdobytych punktów. Gran Canaria została pokonana, Real Madryt pozostał na fotelu lidera i teraz ma kilka dni na złapanie oddechu i przygotowanie się do starcia z Zenitem w Eurolidze.
Zgodnie z przewidywaniami w pierwszej piątce znaleźli się gracze, którzy w tygodniu grali mniej, czyli Laprovíttola oraz Garuba. Argentyńczyk szybko zaprezentował dobre oblicze, trafiając trzy rzuty za trzy punkty. Skuteczność Gran Canarii pozostawiała wiele do życzenia, więc wynik szybciej rósł po stronie gospodarzy. W ostatniej minucie tej kwarty kilka punktów dorzucił Llull i Królewscy prowadzili 23:14.
W drugiej kwarcie aktywował się Tavares i to on zdobył kilka kolejnych punktów. Odpowiedź ze strony Gran Canarii była dosyć nieśmiała. Królewscy ze spokojem zwiększali przewagę, chociaż popełniali też błędy, tak jak na przykład Edy, popełniając niesportowe przewinienie czy Thompkins, robiąc kroki. Jednak takich rzeczy było znacznie mniej niż skutecznych ataków. Praktycznie każdy zawodnik, nie licząc Garuby, dorzucił coś od siebie. Po połowie spotkania różnica w wyniku była już znaczna na korzyść gospodarzy (48:30).
Po zmianie stron początkowo wszystko wyglądało tak samo, jak w pierwszej połowie. Jednak w pewnym momencie Blancos się zablokowali, a Gran Canaria zaliczyła serię 10:0. Przerwał ją Llull, ale później Real Madryt dalej oddawał wiele niecelnych rzutów. Kanaryjczycy zbliżyli się nawet na sześć punktów i Pablo Laso musiał coś zmienić w grze drużyny. Defensywa przestała być szczelna i po 30 minutach gospodarze prowadzili już tylko 66:58.
Real Madryt potrzebował reakcji i ona przyszła na początku ostatniej kwarty. Rozpoczęło się od celnej „trójki” Thompkinsa, a później sprawy w swoje ręce wzięli Laprovíttola oraz Campazzo. Seria punktowa 13:0 pozwoliła rozstrzygnąć spotkanie. Gran Canaria pierwsze punkty w tej części zdobyła dopiero po czterech minutach, w dodatku po rzucie osobistym. Przewaga gospodarzy przekroczyła dwadzieścia punktów i można było myśleć o oszczędzaniu sił. Królewscy dopisali do dorobku dziewiąte zwycięstwo i utrzymali pozycję lidera.
92 – Real Madryt (23+25+18+26): Randolph (5), Laprovíttola (16), Deck (6), Garuba (4), Llull (13), Causeur (3), Rudy (3), Campazzo (11), Nakić (3), Carroll (5), Tavares (12), Thompkins (11).
76 – Herbalife Gran Canaria (14+16+28+18): Okoye (2), Cook (10), Shurna (12), Costello (6), Harper (11), Burusis (6), Diop (0), Paulí (4), Burjanadze (2), Radičević (12), Beirán (11).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze