Od nadziei do przygnębienia
„Odjeżdża liga, przyjeżdża Vinícius”, brzmiał tytuł okładki Asa po styczniowym starciu Realu Madryt z Realem Sociedad.
Fot. Getty Images
Zespół prowadzony przez Santiago Solariego wydawał się nieco odżywać i nie mógł sobie pozwolić na wpadkę, jeśli Królewscy wciąż marzyli o mistrzostwie kraju. W podstawowej jedenastce pojawił się w tamtym spotkaniu ktoś nowy: Vinícius. 12 minut zebranych za Julena Lopeteguiego w żadnej sposób nie odpowiadało potencjałowi 18-latka z Brazylii, który kosztował 45 milionów euro.
Argentyński szkoleniowiec był głównym obrońcą oczywistego talentu atakującego. Co prawda Vini już wcześniej wychodził w pierwszym składzie w starciach z Melillą i CSKA, gdy awans był już pewny. Dopiero wspomniane spotkanie z Realem Sociedad było jednak pierwszą kluczową szansą Brazylijczyka w ligowych rozgrywkach. Kibice wreszcie zaczęli dostrzegać światełko w tunelu po kilku szarych miesiącach, a głównym źródłem nadziei był właśnie Vinícius. Choć Real poległ u siebie 0:2, były gracz Flamengo nie zawiódł.
Prawy obrońca Basków, Aihen Muñoz, nie był w stanie poradzić sobie ze skrzydłowym Królewskich. Jako jedyny jego zapędy tłumił Rulli, który powstrzymał Viníciusa w sytuacji sam na sam, obronił kilka jego strzałów oraz powalił go w polu karnym, co potem stało się źródłem wielu kontrowersji. „Munuera Montero oraz Melero López w wozie VAR popełnili błąd. To był oczywisty karny”, oceniał tamtą sytuację były hiszpański sędzia Iturralde González.
Real Madryt w tamten wieczór definitywnie pożegnał się z ligą, ale mimo wszystko dzięki Viníciusowi można było zachować pewien optymizm. Od tamtego święta Trzech Króli lewe skrzydło miało nowego właściciela. Uśmiech Brazylijczyka zniknął dopiero 5 marca, gdy podczas feralnej potyczki z Ajaksem, młody piłkarz doznał kontuzji. Kontuzji, z której dziś wyleczony jest chyba jedynie fizycznie.
Atakujący wrócił do gry dokładnie 2 miesiące później, przeciwko Villarrealowi zaliczył nieco ponad kwadrans. Trenerem był zaś już na nowo Zinédine Zidane, który miał na Brazylijczyka inny plan niż poprzednik. Brak minut stłumił w Viníciusie radość widoczną u niego przed kontuzją. Rola zawodnika w zespole znacznie zmalała, co w konsekwencji kosztowało go brak powołania na Copa América, które Brazylia potem wygrała.
Zidane wciąż powtarza, że Vini jest jeszcze młody i będzie dla klubu ważny, ale liczby nie kłamią. Za Solariego rozegrał on 57,7% możliwych minut (1610 w 26 potyczkach). Po powrocie Zizou dostał ledwo 568 minut w 14 spotkaniach, co daje 31,5% możliwego czasu gry. Różnice widać także w liczbach wykręcanych przez gracza: 3 gole i 12 asyst za Solariego oraz 1 gol i 1 asysta za Zidane’a. Statystyki i odczucia w tym przypadku idą ze sobą w parze.
Ponadto ostatnia eksplozja talentu Rodrygo sprawiła, że obecnie Vinícius w hierarchii znajduje się niżej niż swój kolega i rodak. Zidane mimo wszystko ma sporo racji w tym, że Vini to dopiero 19-latek, a czas gra na jego korzyść. Zawodnik całe lato sumiennie pracował i szukał sposobu na poprawienie wykończenia. Bezczelny młodzian, który z tak dobrej strony pokazał się 6 stycznia, obecnie pojawia się na murawie dużo rzadziej.
Po niespełna roku na mecz z tym samym rywalem nie załapał się nawet do meczowej kadry. Vini ma jeszcze czas, ale też trudno nie stwierdzić, że coś się zacięło. Wciąż gra on więcej niż u Lopeteguiego, ale nie tak wyobrażaliśmy sobie rzeczywistość po jego wejściu smoka za Solariego.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze