Advertisement
Menu

Fatalny występ i zasłużona porażka w Stambule

W czwartej kolejce Euroligi Real Madryt przegrał na wyjeździe z Efesem. Była to porażka całkowicie zasłużona. Królewscy rozegrali najsłabsze spotkanie w tym sezonie, co zresztą znajduje odzwierciedlenie w wyniku.

Foto: Fatalny występ i zasłużona porażka w Stambule
Fot. Getty Images

Real Madryt zaliczył drugą wyjazdową porażkę z rzędu w Eurolidze. Tym razem Królewscy ulegli Efesowi. Niestety, drużyna znów zawiodła i w drugiej połowie spotkania zagrała po prostu słabo, szczególnie w czwartej kwarcie. Podobnie było w starciu z Žalgirisem. Turcy zdominowali mecz, jeśli chodzi o zbiórki, a Pablo Laso przed pojedynkiem wspominał, że drużyna musi się poprawić w tym aspekcie. Aż czterech zawodników Blancos nie zdobyło ani jednego punktu, co nie zdarza się często. Do tego doszły liczne straty i brak pomysłu na rozbicie obrony rywali. Zakończenie spotkania z dorobkiem 60 punktów również nie przystoi madrytczykom. Był to zdecydowanie najsłabszy występ w tym sezonie.

Początek meczu nie wskazywał na taką katastrofę. Królewscy trzykrotnie trafili za trzy punkty i prowadzili 9:0 po niecałych trzech minutach. Trudno było wtedy przewidywać, że przez resztę kwarty podopieczni Pabla Laso dołożą do wyniku zaledwie dwa oczka, w dodatku z rzutów osobistych. Madrytczycy nie potrafili nic stworzyć sobie z gry i prezentowali fatalną skuteczność. Mimo tego po dziesięciu minutach wynik nie był taki zły, Efes prowadził tylko 15:11.

Drugą kwartę lepiej rozpoczęli gospodarze, ale Real Madryt wziął się do roboty i zaczął w końcu trafiać do kosza. Do tego udawało się kontrolować ataki rywali i w połowie spotkania wynik był niski, lecz na korzyść Blancos, którzy znajdowali się na prowadzeniu 31:29. Po zmianie stron Efes zaczął przejmować inicjatywę, i to wcale nie za sprawą duetu Larkin-Micić. To Dunston z Simonem stwarzali różnicę i z nimi madrytczycy nie potrafili sobie poradzić. Po trzydziestu minutach było 56:50 dla gospodarzy i ciągle można było liczyć na korzystny wynik.

W ostatniej kwarcie zamiast walki do końca o zwycięstwo, Real Madryt znikł. Pablo Laso był wściekły na podopiecznych, którzy zostali całkowicie zneutralizowani przez Efes. Brakowało właściwie wszystkiego i tylko pojedyncze przebłyski pozwoliły na uzbieranie marnych dziesięciu punktów. Fatalny występ w czwartej kwarcie i zasłużona porażka. Mecze w Stambule do najłatwiejszych nie należą i porażka może się przytrafić, jednak nie może się to dziać w takim stylu. Trzeba szybko się podnieść i wrócić na zwycięską ścieżkę.

76 – Anadolu Efes (15+14+27+20): Larkin (9), Micić (12), Peters (0), Dunston (17), Simon (17), Beaubois (6), Singleton (13), Balbay (0), Pleiß (0), Anderson (2).

60 – Real Madryt (11+20+19+10): Randolph (6), Rudy (9), Campazzo (5), Tavares (0), Taylor (0), Causeur (0), Laprovíttola (0), Deck (10), Carroll (6), Llull (14), Mickey (10).

Statystyki

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!